» Śro sie 15, 2007 11:39
Dlugo nas nie bylo, a teraz bieda az piszczy...
Bylam z kociasta we Wroclawiu, kiedy ja wyjechalam na tydzien, bardzo jej sie pogorszylo- nic nie jadla choc moja mamusia robila co mogla...
Na powitanie wyszedl maly szkielecik, tylko brzuszek jej zostal.
Badania w kierunku FIP zrobione, w plynie wirusa nie wykazalo ale w surowicy wynik jest posredni, trzeba powtorzyc- miano 100 (++). Bylo polepszenie apetyt, dobry nastroj kociczki. Ale znow jest zle. Przestrzegano mnie przed tym- hustawka gora dol, az w koncu bedzie tylko dol...
Jest mi tak strasznie zal....
Znow przestala jesc, brzuszek nadal duzy, na razie nie ma dusznosci... Ale spi, cos tam pociamka z wielkim wysilkiem, widac ze cos zabki zaczynaja szwankowac, kupka sluzowata, z jednej strony zaczela jej zwisac dolna warga, mozliwe ze to moja wina, bo karmilam ja strzykawka...
Tylko patrzy na mnie tymi swoimi ogromnymi oczkami a ja nie wiem, czy sie juz z nia mam pozegnac i pozwolic jej odejsc....
Kiedy wiadomo, ze to juz? Kiedy jej ulzyc? Kiedy sie poddac i wierzyc ze tak mialo byc? Jak podjac sluszna decyzje?
Jest ogromne prawdopodobienstwo, ze to FIP, plyn paskudny...