Quazi już w lecznicy. W schronisku kiedy podeszłam do niego z transporterkiem leżał w koszu. Próbowałam go wyciągnąć, on się zaczął bronić. Powiedziałam: "choć głupku, chcę Cię stąd zabrać"... i wtedy dał sie wziąść na ręce i wsadzić bez żadnego problemu do transportera.
W lecznicy odstawił sceny jak z horroru, jesteśmy nieźle podrapane. No cóż, miało być fajnie a tu go kłują, mierzą temperaturę i grzebią gdzie się da. Kocurek jest wychudzony, ma chore spojówki i katar. Jest wykastrowany. Ma silne zapalenie dziąseł i ogromną nadżerkę w buzi tuż przy gardle. Kamień nazębny tragiczny. Uszy ze swierzbem. Dostał leki i wyladował w klatce. Od razu uwalił sie w koszyku z kocem i podjadł porządnie. Teraz chrapie jak zabity i widać, że odpoczywa
Oczywiście na fotkach ma oczy jak ufoludek, ale na ostatnim zdjęciu już widać, że jest w lepszym stanie, wystarczyły dwa podania antybiotyku...