Koteczki na strychu chyba się maja dobrze. Zastanawiam się jednak czy je jutro szczepić czy jeszcze poczekać. Co może się stać jak wirusa jeszcze mają w sobie? W dodatku mam chore dwa moje koty - małą Grandzię i dużą Sisi. Jak by ktoś wiedział co to może być to proszę napiszcie wątek moich innych kotów http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=61541 str.15. Tu piszę, bo tam mało osób zagląda, a w sumie denerwuje się kocicami.
Nie wszystkie kociaki na strychu mają się dobrze. Dwa nie wiem gdzie siedzą, ale skrzętnie ukrywają swoją obecność. W mieszkaniu były bardziej odważne. Pozostałe koteczki szturmują siatkę i trochę się obawiam o jej stan, a co za tym idzie o odzyskanie wolności kociąt. Nie wiem jak ja bym je znalazła. Ze strychu jest zejście na klatkę a tam do piwnicy i na podwórko. Mam nadzieję, że siatka wytrzyma, innej nie mam.
Basiu, skontaktuj się w sprawie siatki z innymi forumowiczkami z Bytomia, może ktoś pożyczy Ci lepszą siatkę, to by było straszne, gdyby kociaki uciekły i wypadły...
Siatka jest metalowa, powlekana plastikiem. W sumie wytrzymała tam już trochę kotów. Mam nadzieję, że te też przetrzyma. Musiały by się dużo nagryść, żeby się wydostać.
A czy ogłoszenia były również na innych stronach?
Szczególnie ważne są ogłoszenia w lokalnej prasie.
Przynajmiej ja mam takie doswiadczenia.
Byłaby wielka szkoda gdyby kociaki musiały tam wrócić.
Trzymam kciuki.
Najlepsze kotki są od Kotiki. Nie mam nic wspólnego z obecną działalnością Fundacji Kotikowo.
Ogłoszenia są nawet do końca nie wiem gdzie, bo większość dawała gosia ale wiem, że najważniejsze strony, aukcje adopcje są .
Pozatym koteczki bardzo chcą do człowieka i olewają jedzenie jak przychodzę, żeby się tylko mną nacieszyć. Dzisiaj umówiłam się z wetem na szczepienie. Nie weim jak ja się zatargam z tym całym inwentarzem, a do tego muszę wziąść ze soba moją Grandzię, bo jej się coś paskudnego na karku zrobiło. Szefowej Sisi juznie wezmę ze swoją łysiejącą powieką, bo mi transporterków braknie. Najlepiej bym weta do domu zamówiła ale ostatnio się spóźnił dwie godziny i wszyscy bylismy zestresowani i ja i koty w transporterku.