Taaaa....
Na zawał to ja osobiście mało dzisiaj nie zeszłam, bo w trakcie demolowania domu celem odnlezienia Muśki, zapomnieliśmy o naszych kotach i Cosia z Balbunią zniknęły całkiem
Poszły sobie gdzieś

nie było ich ponad cztery godziny, tak na oko do 20-tej.
Dałam hasło Czitce: szukaj Cosi i polazła gdzieś Czitka, która zwykle bardzo dumna Cosię przyprowadza. Przepadły wszystkie.
Ostatnia desaka ratunku to gotowanie ryby. Zapłakana już totalnie wyniosłam garnek z oparami ryby do ogrodu i....przyszedł Miciek
A za nim sznureczkiem moje dziewczyny. Ale co z tego, jak ja już miałam zawał.
Teraz mamuśka, bo to przecież wątek Jetty.
Przez cały dzień zjadła osiem(słownie osiem) chrupek i siedzi cały czas schowana za tapczanem. Nie było już żadnego urobku kuwetkowego, nawet siuuuu...
Chyba jest bardzo zestresowana
Teraz leżąc na kaflach, bo nie można inaczej się dostać za ten cholerny tapczan, pertraktowałam z nia około godzinkę, aby wyszła. Ślepia wybałusza i nic.
Ale jak wyciągnełam rękę prawie ze stawem, to ją dosięgnęłam i głaskałam. Poczatkowo była bardzo spięta, sztywna i chyba nawet lekko drżała, ale powolutku, powolutku...usłyszałm delikatne mruuuu, a potem coraz głośniejsze, z wielkim traktorem włącznie. Ponieważ dosięgałam tylko do główki, było mizianie szyjki, którą nadstawiała, boczkiem pysio i wszystko.
Pierwsze lody przełamane chyba
Została jednak za tapczanem, w okolicy szwedzki stół, zobaczymy rano.
Chrupki policzone, 70 większych, 130 mniejszych.
Wróciłam właśnie na górę i CZitka wyczuła zapach innego kota, po czym dała w pysk Cosi niewiadomodlaczego i jest cała burcząca.
To bardzo czujna kota, musze się chyba na dole myc i przebierać, bo będzie kiepsko
W przeciweństwie do przyjaznych Fredków, moje dziewczyny są bojowe, muszę być czujna.
Kładę się na reanimację, dobrej nocy
