Wczoraj wróciłam do domu przed północą. Na szczęście TŻ nic nie mówił.
Jeździłyśmy wieczorem do Głuchołaz po kotkę z kociętami, która okociła sie pod drzewem przy szpitalu. W nocy robił podchody lis. Pewnie tej nocy znowu by przyszedł. Biedna siedziała w kartoniku pod tym drzewem, na dworze było zimno, a ona bała się co będzie jak zrobi sie ciemno. Bez problemu dała sie wziąć do samochodu. Kocięta spały w kartoniku, a ona całą podróż przeleżała na moich kolanach i drzemała. Zapewne była bardzo zmęczona. Kocięta są trzy, dwie tricolorki i chyba chłopczyk czarno-biały. Mają około tygodnia. kotka jest krówkowa, bardzo miła i spokojna.