» Pon lip 23, 2007 7:49
wacik się zadomowił na dobre i zaczyna nawet rządzić innymi, jest zachłanny na jedzenie, szczególnie konserwy i saszetki, zjada swoje, a potem Rudka i Mruczka, potrafi ich uderzyć łapą albo warczeć żeby odeszli. Połyka żarłocznie. Suche leży cały dzień dostępne, ale niespecjalnie mu podchodzi, niestety, musi zadowolić się tym co jest, a nie jest to byle co, specjalne karma dla kastratów, holistyczna, tak więc zdrowa i na zęby też.
Jest kocim cwaniaczkiem, jak to mój mąż określił. Niby taki przytulasty, tu podejdzie, się przytulić, żeby go pomiziać, a za chwilę, jak mu coś nie pasi to ugryzie. Dostaje zaszczyki, bo skaleczył łapę w poduszkach, nie daje sobie ani wymyć rany, ani dać zastrzyku, musi ugryść nawet po jakimś czasie, tak dla zasady, że mu zrobiłaś krzywdę.
Ma brzydkie nawyki, sika i robi w kątach mieszkania. Ma do dyspozycji dwie kuwety, zawsze czyste, a mimo to idzie i robi w kąciku, pod meblami, za kwiatami.
W każdym razie da się lubić, chodzi po ogrodzie, uwielbia spać pod dachem domu, na stercie drewna, zapasie na zimę, ułożonej przy garażu. Muszę powiedzieć, że nie prawdą jest że jest to kot niepełnosprawny i nie można go wypuszczać, wyrobił sobie inne zmysły i nie wiem jak, ale rozpoznaje zbliżającego się psa, bardzo szybko biega, jest zwinny, no i potrafi się bronić. Nie oddala się od domu. Ma obróżkę z adresem i dzwoneczkiem. Myslę zę jest szcześliwy, kiedy wraca do domu pod wieczór i nie chce go już wypuścić to miauczy pod oknem i patrzy na mnie smutno. biega od okna do okna. Jak tylko go wypuścimy rano to szczęśliwy biega radośnie i wraca się najeść albo otrzeć o nogi w podziękowaniu.
Na pewno w mieście bym go nie wypuściła, ale tu jestem pewna, że jego kocie życie jest pełniejsze i szczęśliwsze.