Strachulec Kryk szuka domu. Zagadka :D

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lip 06, 2007 15:05

Mam identyczne dwie dziczki w domu od ub.środy. W życiu nie miałam takich torped w mieszkaniu. Próbuję je miziać, mówię do uszka, głaskam po brzuszkach, próbowałam różnych metod i podstępów - wszystko na siłę. Zawsze zaczyna się od łapanki, co z pewnością je stresuje i do końca nie wiem czy to dobry sposób. Kociaki skumplowały się z kocurem Maćkiem i za nim biegają a mnie mają za wroga. Nie jestem im potrzebna do dawania jedzonka, bo przecież Macio ma na misce to można mu wyżreć. Takiego cyrku jeszcze nie miałam. Mam dużo cierpliwości i zobaczymy kto wygra. Myślę, że przyczyną jest to, że są razem. Z jednym byłoby łatwiej, a tak się wzajemnie nakręcają. One nie czują potrzeby być blisko kogoś, bo mają siebie.

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Pt lip 06, 2007 15:18

Jako aktualna oswajaczka klatkowa :wink: (piątka dzikunków z mojego podpisu), zdecydowanie jestem za opcją maksymalnego ograniczenia przestrzeni i głaskania na siłę.
I karmienie na kolanach czymś dobrym - u nas hitem jest gerberek z serii "naturalnie proste" - ze strzykawki, z palca, albo z łyżeczki. I głaskanie po karmieniu, aż się całkiem wyluzują.
Jeszcze mycie uszu wilgotną watką daje dobre efekty.
Piątkę kociaków udało się już nieźle zsocjalizować w ciągu tygodnia.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Pt lip 06, 2007 15:45

Nordstjerna pisze:Jako aktualna oswajaczka klatkowa :wink: (piątka dzikunków z mojego podpisu), zdecydowanie jestem za opcją maksymalnego ograniczenia przestrzeni i głaskania na siłę.
I karmienie na kolanach czymś dobrym - u nas hitem jest gerberek z serii "naturalnie proste" - ze strzykawki, z palca, albo z łyżeczki. I głaskanie po karmieniu, aż się całkiem wyluzują.
Jeszcze mycie uszu wilgotną watką daje dobre efekty.
Piątkę kociaków udało się już nieźle zsocjalizować w ciągu tygodnia.


To moje buraski są widocznie inny gatunek :ryk: Przy jedzeniu z ręki to im najbardziej palce smakują, a mycie uszu jest niesamowitym okrucieństwem :twisted:

Barbara Horz

 
Posty: 6763
Od: Wto sty 02, 2007 12:39
Lokalizacja: MiauKot

Post » Pt lip 06, 2007 23:18

Nordstjerna pisze:Jako aktualna oswajaczka klatkowa :wink: (piątka dzikunków z mojego podpisu), zdecydowanie jestem za opcją maksymalnego ograniczenia przestrzeni i głaskania na siłę.
I karmienie na kolanach czymś dobrym - u nas hitem jest gerberek z serii "naturalnie proste" - ze strzykawki, z palca, albo z łyżeczki. I głaskanie po karmieniu, aż się całkiem wyluzują.
Jeszcze mycie uszu wilgotną watką daje dobre efekty.
Piątkę kociaków udało się już nieźle zsocjalizować w ciągu tygodnia.
przepraszam, ale śmiać mi się ciutkę chce ;)
Jak pięć w ciągu tygodnia, to nie były to trudne kociaki.
Dziewczyny wszystko to już przerabiały, ja kiedyś z jedną kotką też, zresztą z większością kociąt. I na siłe i ograniczanie przestrzeni i danie na luz i dłuuugie tygodnie cierpliwości. więc jak ktoś pisze, zę tydzień i już, to mi się śmiać chce. Takie kociaki są normalką ;)

Problem jest z tymi wyjątkami, które idą w zaparte :?

Też uważam, ze obecność innych kotów przeszkadza. Mają siebie i nie potrzebują człowieka. Wiele razy tak miałam, ze taki zdystansowany kociak jak szedł do domu na jedynaka to szybko zaczynał lgnąć do ludzi. A jak ma inne koty + większą przestrzeń, to człowieka omija. Takze ogranczanie przestrzeni ile się da. Ostatnio lwiątka w łazience siedziały trzy tygodnie i najdzikszy skończył na mnie fukać jak musiałam im dołożyć obcego kociaka i wtedy obcy był wrogiem nr 1, ja już byłam "swoja".
Dla mnie zamknięcie w łązience to podstawa. Trudnych dzikusków-panikarzy nie biorę na ręce, głaszczę jak leżą na pralce czy podłodze, nie na mnie. Bycie na człowieku płoszy, straszy. Są koty nie będące przytulasami, więc noszenie na rękachnie nie jest najważniejsze. Na kolana biorę na trochę i puszczam. Chyba lepiej często i na krócej niż raz na długo. By kociak wiedział, zę z kolan można zeskoczyć i sam proces łapania i brania był na tyle częsty by się z nim oswoił. Na początku przytrzymuję na siłę, trzymam za kark, potem tylko nakłądam rękę na tyłeczek a drapię za uszkiem, potem tylko drapię. Bez trzymania kot na początku zostaje może na 3 sekundy, ale ten czas się zwiększa z każdym tygodniem. Jednak do częstego łapania musi być łazienka, pokój jest za duży.
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Pt lip 06, 2007 23:26

Mysza, a czy ja mówię, że one były trudne? :D
Jakby były trudne, to by teraz nie biegały po całym garażu, bo by się ich puścić nie dało na takiej ogroooomniej przestrzeni. :)
Ale jakby były dwójkami, to by było łatwiej niż z piątką.
Zanim odrobaczysz, poczytaj:
viewtopic.php?t=86719
i zanim nafaszerujesz kota metronidazolem, sprawdź, czy nie ma zwyczajnie alergii na gluten...

Nordstjerna

 
Posty: 3012
Od: Czw lip 06, 2006 20:52
Lokalizacja: Kraków ProKOCIm

Post » Pon lip 16, 2007 9:28

Już pisałyście, a ja powtórzę: koniecznie łapać i głaskać!!! Moja Nala to był dzikus nad dzikusami, łapaliśmy ją, wyciągaliśmy spod mebli, fuczała na nas ale Nala, tak jak każdy kot, ma swoje miejsca, gdzie uwielbia być głaskana. Uporczywie ją głaskaliśmy, przytulaliśmy, usypialiśmy. Zajęło to kupę czasu ale się udało - teraz ma swoje humorki ale często przychodzi do nas, mruczy i dopomina się głaskania. Rano często znajdujemy ją w pościeli :) Moje panie wet też mi doradzały łapanie na siłę.
No i zgadzam się z Myszą - trzeba pokazać, że z kolanek można zeskoczyć i że to nie jest koniec świata. Łapać na krótko, próbować wzbudzić zaufanie. Z Nalą też tak było - z każdym dniem była na kolankach o sekundkę dłużej - pamiętam jaka to radocha była jak bez przytrzymywania została kilkanaście sekund na kolanach - wtedy już wiedziałam, że da się ją ugłaskać :) Mój Bilbo często mi uciekał na klatkę na sąsiedni korytarz za kratę gdzie nie mam dostępu. Zawsze go goniłam i wyciągałam stamtąd. Raz przyszłam do niego, usiadłam i czekałam pod kratą . Po pięciu minutach przyszedł zdziwiony, że go nie wołam. Pogłaskałam go i poszłam do mieszkania, a on za mną. Teraz mi ufa i wystarczy, że wyjdę na korytarz zagadać do niego a sam przychodzi :)
Obecność innych kotów na pewno przeszkadza - Nala od razu polubiła Bilba i z nim trzymała sztamę, nas olewała. Zgadzam się w 100% z przepiszczyniami - łapać, ograniczać, głakać :)
Pozdrawiamy

asiaplasun

 
Posty: 383
Od: Czw maja 10, 2007 15:50

Post » Śro lip 25, 2007 5:45

Niniejszym wątek ten staje się wątkiem Krykieta, który wrócił z adopcji - i nie wiadomo, co dalej, tak naprawdę :?

Przekleję kilka info z naszego wątku domowego - oraz zdjęcia :)

19.07.
Uschi pisze:Z wieści.

Krykieta przywiozłyśmy wczoraj. Jest spanikowany, przerażony. Mieszka na razie w sypialni, okresowo z Soplem. Reguje histerycznym syczeniem na każdą niespodziankę typu otwarcie drzwi, ale nie jest agresywny. Daje się brać na ręce, a na rękach mruczy jak traktor i ugniata (łapkami ze strasznie długimi pazurkami :?). Nieśmiało się też bawi, zjadł, zrobił siusiu.

No zobaczymy.


20.07
Uschi pisze:Ochłodziło się. Koty dostały zatem wścieku. Siedzę i usiłuję pracować, ale. Za bardzo się wściekają :twisted:

A oto nasz mały powrotnik, zdjęcie nieostre, bo nie chciałam go stresować. Też się dziś rano bawił :) - brzęczącą nakrętką na podłodze :evil: oraz drapiąc kanapę :evil:

Obrazek

Krykiet jest piękny. To zdjęcie w ogóle tego nie oddaje - z tego małego straszydła zrobił się elegancki, nie-wychudzony podrostek o przepięknej, lśniącej sierści, po prostu lovelove...


23.07
Uschi pisze:Mały się zdziczył podczas naszej dwudniowej nieobecnosci strasznie, ale w ciągu doby osiągnęłyśmy znów pewien postęp. Niesamowite jest to, jaki on jest biedak strachliwy... Przed chwilą wystraszył się Stachy, a rano - wielkiego palca u stopy tanity :roll: . Zastanawiam się nad zgłoszeniem go na członka nadzwyczajnego (bo to tymczas jednak) Klubu Strachulców i Boidoopców genowefy :twisted:

Biedny, no. Mamy z nim zagwozdkę.


24.07
Uschi pisze:Nasz mały - no, niemały ;), jest na pewno większy niż Sop w jego wieku - paranoik. Boi się wszystkiego, a jak jest za dużo bodźców, włącza mu się agresja :cry:

Obrazek Obrazek Obrazek

Co my mamy z nim zrobić?

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Śro lip 25, 2007 5:52

Krykuś został również członkiem nadzwyczajnym Klubu Strachulców i Boidoopców, założonego przez genowefę :)

Jedna cytata z tamtego wątku, mocno charakterystycza :twisted:

Uschi pisze:
genowefa pisze: Pogłaskać Różyczkę można na trzy sposoby:
1. Jak żarcie jest wykładane na miseczki :twisted: to przychodzi i daje się głaskać, ale robi przy tym wspomnianą wyżej miną "No już głaszcz jak musisz, ale dawaj wreszcie to żarcie i odwal się ode mnie"
2. Przysypia sobie i jest w związku z tym z lekka nieprzytomna (albo nie chce się jej ruszać z miejsca). Jednak, gdy ktoś przegina z tym głaskaniem (czyli powyżej 30 sekund ;) ) to przytomnieje i zwiewa.
3. Czasami przychodzi rano do łóżka jak leżymy - chyba wtedy nie jesteśmy tacy straszni. Mam jednak wrażenie, że ona przychodzi raczej do Pelki, która zaleguje w naszym łóżku i mrrrrruczy.


bo...

wystarczy podmienić Krykieta za Różyczkę, a Sopla za Pelcię - i będzie jak u nas.

Dziś rano Kryk wystraszył się nowych chrupek :roll: . Zawsze podaję mu kilka na dłoni w ramach przywracania go społeczeństwu no i po głębokich przemyśleniach kradnie je błyskawicznie, odbiega na bezpieczną odległosć i pożera, łakomczuch jeden. Ale dziś podałam mu różowe serduszka witaminowe, prezent od jego niedoszłej Pańci. Podszedł, spojrzał, poniuchał, zjeżył się, syknął - i dał dyla za zasłonkę.

No ja nie mogę.

A teraz lata z/za dzieciakami i syczy jak opętany. Bawi się, ale syczy. 8O

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Śro lip 25, 2007 10:19

Rany dziewczyny, nie wiem co Wam poradzić :( Różyczki Mysza nie dała rady zsocjalizować, a ja ją akceptuję taką jaka jest. Tyle, że ona w ogóle nie jest agresywna. Syczy owszem, ale jak się mocno wystraszy, ostatnio na mnie nasyczała jak jej usiłowałam podać na kark profender 8O Straszne nie? ;) Może on też tak ze strachu syczy. Jak on taki mały, to może będą jeszcze z niego koty :ok: Krople Bacha spróbujcie, może się trochę chłopak wyciszy.
Mysza zauważyła, że po feliwayu Różyczce się trochę poprawiło, więc dostałam ją w pakiecie z feliwayem. Potem feliway był jeszcze dwa razy w związku tymczasami, ale w żaden sposób nie poprawiło to stosunku Różyczki do ludzi.
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Śro lip 25, 2007 10:45

widać uznała, ze Feliway na ludzi nie działa i nadal jesteśmy tak samo straszni ;)
jak ja się cieszę, że ona na Was trafiła :1luvu:
Obrazek
http://www.forastero.pl hodowla kotów brytyjskich

Mysza

Avatar użytkownika
 
Posty: 39656
Od: Pon cze 02, 2003 10:17
Lokalizacja: prawie Kraków

Post » Śro lip 25, 2007 18:09

Wczoraj wieczorem Krykiet, zmęczony całodziennym stresowaniem się, pozwolił sobie na nieco relaksu ;)

Obrazek Obrazek Obrazek

Dzisiaj się jakoś wyjątkowo - poza tymi rannymi wrzaskami - niczego nie przestraszył, może dziś będzie lepszy dzień?

Wydaje mi się, ze on mógłby się nienajgorzej odnaleźć w domu jako jedynak, najlepiej z jednym, spokojnym, cierpliwym człowiekiem, który ma mało gości :twisted: .

Takich domków są oczywiście tłumy :(

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Śro lip 25, 2007 22:32

Krykiecik jest piękny :love:
A jak on z innymi kotami się dogaduje?
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Śro lip 25, 2007 22:45

genowefa pisze:Krykiecik jest piękny :love:
A jak on z innymi kotami się dogaduje?


On jest bardzo piękny - pierwsza krowa, która mi się podoba...

Z innymi kotami? Trudno powiedzieć. Sądzę, ze z jakimś spokojnym kotem bez problemu, ale musiałoby to być superbezproblemowe dokocenie, bo obawiam się, ze jakieś syki czy awantury mogłyby go bardzo uwstecznić. Z drugiej strony, z syczącej Mruf sobie raczej niewiele robi, czasem czmyhnie.

Z małymi dogadał się dopiero po dwóch dniach przebywania na wspólnej przestrzeni - ciągle na nie posykuje (chyba nie może ogarnąć mentalnie takiej liczby tak szybko przemieszczających się dzieci :roll: ), ale już załapuje, jak można się bawić. Najlepiej bawią się oczywiście ze Stachą 8)

Obrazek

A oto dowód, że Krykusia po odpowiednim podejściu można wziąć na ręce i potrzymać nawet kilkadziesiąt sekund ;)

Obrazek

Może można mu szukać domu? Przyznam, ze na początku myślałyśmy o stajni, ale on sobie chyba nie poradzi na wolności...

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

Post » Czw lip 26, 2007 14:32

Nie chowaj się Krykieciku, wiem, ze jesteś strachulcem, ale jak domu szukamy to się nie chowamy ;)
Obrazek
Obrazek
Jeszcze żaden nieśmiertelny bóg nie przeżył śmierci swoich wyznawców.
NAUKA O KLIMACIE.PL

genowefa

Avatar użytkownika
 
Posty: 18789
Od: Pon wrz 18, 2006 13:34
Lokalizacja: Warszawa-Ursus

Post » Pt lip 27, 2007 19:04

Powiem tylko tyle, Krykiet z dnia na dzień coraz spokojniejszy i śmielszy, zmiany są maleńkie, ale są... To widać. Ni ebywa agresywny, choć od ręki ciągle ucieka, coraz mniej rzeczy wpędza go w panikę, śpi z nami na łóżku... Może oon się komuś nada? Jeszcze trochę i zaczynamy akcję porządnego szukania.

A może jakiś forumowy domek? <ikonka zabujana w marzeniach...>

Może ktoś chce lękliwego, pięknego krówka, który być może kiedyś sam do niego podejdzie w celach miziankowych???


(Bo już raz Kryk się chyba zapomniał i sam z siebie podszedł do tanity siedzącej na łóżku i ją obwąchał ;) )

Uschi

 
Posty: 11026
Od: Śro kwi 12, 2006 16:17
Lokalizacja: Warszawa-Piaski

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: CatnipAnia, puszatek i 73 gości