» Nie lip 22, 2007 15:26
Walcze .. od switu .,.,.
na szczescie jest ta klimatyzacja, bo bez niej juz dawno bym zwariowala.
O swicie poszlam spac (mialam nadzieje pracowac ale w koncu sie nie dalo) - i wtedy sie zaczelo ... kwiki, wrzaski, jednym slowem, wszystko
od poczatku. Rysia zostala spsikana woda, warczala i uciekala, w koncu
uciekla z lazienki i schowala sie w domku drapakowym, nie mialam
odwagi jej stamtad wyciagac, chyba by mi reke odgryzla ...
wiec zamknelam sie w dusznej sypialni z Fuma w kuwecie. Chcialam ja wziac do siebie, ale polezala i ugryzla mnie, wiec wynioslam ja do lazienki
i zamknelam, a rano znow te 3 zaczely sie od zewnatrz dobijac ... i taka noc. Szkoda mowic.
Fuma ma sie dobrze, je, zrobila wreszcie kupke. Kaftana nie lubi ale go
nie sciaga. Caly czas siedzi schowana w domku i nie wychodzi.
Teraz one spia, a ja usiluje cos pisac, ale mimo klimatyzacji wciaz mi
jest za goraco, i w ogole nie za dobrze sie czuje. Komputer nie chce mnie
sluchac ... poszatkowal mi duzy dokument, i musze teraz piechota probowac to dziadostwo naprawic, ale nie bardzo sie daje.
Jakos musze sie wziac w garsc. Dzieki za obecnosc i wsparcie.
Pozdrawiam, zo