Mam ostatnio problem z Mrauką, od czsu jak pojawiły się słodziaki jest z nią trudniej, łatwo nie było od początku, ale teraz to już przechodzi samą siebie. Warczy na nas jak tylko idziemy do pokoju w którym mieszka, atakuje bez ostrzeżenia Zośkę, na słodziaki raczej tylko warczy ale bywa że rzuca się z łapami. Zośka boi się jej strasznie, ostatnio bidna uciekałą po suszarce balkonowej rozstawionej w pokoju, bo Mrauka ją tłukła ostro jak tylko Zośka do drzwi.
Dziś daliśmy jej dzień bez reszty kociarni, nie pozwalaliśmy by do niej wchodziły i tak na nas warczała, nie da się dotykać.
Jak sobie radzić z taka złośnicą. Niegłaszcze przy niej innych kotów, staram się byś spokojna, jak nie udało mi się jej zapakować do transporteraz na wabik w śrdoku żarełko nie nerkowe to odpóściłam - nic na siłę.
Za to ciotka Zośka chyba przyjeła do wiadomości że słodziaki zostają, czasem pacnie niegroźnie intruza, ale dziś rano uczestniczyła w gonitwach porannych kocierni, a potem z radości kociorki rozbiły lumpkę na komodzie.

Mam nadzieję że żadne nie ma szkła gdzieś w skórach.
Gryfik nadal śpi z TŻ-etem, Layla u TŻ-ta na nogach, Zośka z zazdrości włazi na nas i chodzi po nas w nocy tak długo aż jej nie pogłaszcze się.
Ogólnie jest suuper
