rozumiem, co czujesz
ja strasznie cierpialam przy Krzysiu - a przeciez on odszedl w ciagu 48 godzin od ostatecznej diagnozy
to straszna choroba bo nie ma jak z nia walczyc i moze, w kazdej chwili, zaatakowac kazdego kota
i nic nie da sie zrobic, oprocz umozliwienia zycia w komforcie, poki to jest mozliwe...
zaden z kotow, ktore z Krzysiem przebywaly do ostatniej chwili, nie zarazil sie
a byla to Daisy slaboszczak i 2-miesieczne wtedy kociaki, nieszczepione, ktorym na poczatku Krzys matkowal - myl, wylizywal, poganial, itd.
cieplo o Was mysle