Beżyk dotarł do swojego nowego domku w sobotę po południu.
Dowieziony został przez dwie zaangażowane wolontariuszki - Krysię i Asię.
Po wyjęciu z transporterka był bardzo wystraszony.
Rezydenci (Niusiek i Floro) obwąchali go przy pierwszej sposobności - nie przejawiając agresji. Beżyk jeszcze był pod wpływem środków uspokajających, które dostał na czas podróży. Chociaż lekko otumaniony, szybko zlokalizował wąską szczelinę za wersalką. Wcisnął się w nią i siedział tam przez pewien czas. Dałyśmy mu czas na odpoczynek w ciszy wychodząc na mały wieczorny spacer.
Po powrocie znalazłyśmy go w tym samym miejscu.
Krysia wyciągnęła go i starała się pieszczotami dodać mu odwagi.
Szło trochę opornie, bo kotek był w nieznanym miejscu, ale jakoś się udało.
Po miziankach Beżyk nabrał trochę odwagi i zwiedził dość dokładnie największy pokój.
Zaliczył parapet okienny, parapet nad kaloryferem, regały, wersalkę.

I ktoś tu twierdził, że ten kotek nie chodzi po meblach.
Pewnie dlatego, że w Fundacji nie ma mebli.
Krysia udokumentowała te wyczyny aparatem w komórce.
Niestety większość zdjęć wyszła rozmazana (kotek w ruchu).
Na noc Beżyk został zamknięty w pokoju, gdzie spały Krysia i Asia.
Rezydenci mieli do dyspozycji pozostałą część mieszkania.
Noc była niespokojna. Wydarzyło się coś, czego nikt dokładnie nie widział.
Beżyk albo próbował wskoczyć na parapet od strony drzwi balkonowych i uderzał o klamkę, albo próbował przejść przez szybę w drzwiach balkonowych. Łomot był straszny. Wszyscy zerwali się z łóżek spiesząc na ratunek. A wystraszony Beżyk płakał w swoim kocim języku: "Aguu, aguu...".
Utulony przez Krysię uspokoił się (jak to dobrze, że Krysia została chociaż na jedną noc).
Gdy wszyscy położyli się ponownie do łóżek, Beżyk zaczął miauczeć pod zamkniętymi drzwiami do przedpokoju. Z drugiej strony drzwi warował rezydent Niusiek. Był niezadowolony i warczał, bo nie mógł pójść na swoje ulubione miejsce na wersalce. W końcu drzwi zostały otwarte, Beżyk powędrował w dalsze rejony, a Niusiek oczywiście za nim.
Floro nie był zainteresowany przybyszem i smacznie cały czas spał.
Ponieważ Niusiek warczał niezadowolony na Beżyka, musiałam zająć go zabawą.
Cały dzień nie miałam na to czasu, to trzeba było odrobić w nocy.
Około 5 rano wszyscy wreszcie mogli spać, bo nastała cisza.
Niedzielne dopołudnie Beżyk spędził za łóżkiem w moim pokoju.
Potem niestety Krysia i Asia musiały wracać do Torunia.
Pojechałam z nimi kawałek, by nie błądziły, zanim nie dostaną się na wylotówkę.
Po powrocie do domu zastałam spokój.
Beżyk nadal siedział za łóżkiem.
Nie będę szczegółowo opisywać, co było dalej, bo zajęłoby to pewnie kilka stron.
Napiszę tylko, że udało mi się go trochę pogłaskać, wylizywał śmietankę z mojego palca, potem ze spodeczka. Zwiedził trochę mieszkanie - nadal na ugiętych nogach. Nawet raz udało mi się wziąć go na ręce - wsunął wtedy głowę pod moją pachę niczym struś. Na noc zamknęłam go samego w moim pokoju (z kuwetką, wodą w miseczce i odliczoną liczbą chrupek). Niestety, nie bardzo chce jeść i pić i mocno mnie to martwi. Przez noc zjadł tylko 39 chrupek urinary (to około 1/5 dobowej porcji). Wcześniej trudno było stwierdzić, ile zjadł, bo jego miseczką głównie interesowali się rezydenci. I tak jest już bardzo wychudzony. Jeśli dalej nie będzie jadł swojej diety, nie będzie również pił i grozi mu zatkanie kamieniami (o kłopotach z wątrobą nie wspomnę). Nie wiem, czy nadal pomimo leków bolą go dziąsełka (bo ślini się i mlaszcze), czy nie je przez stres.
W nocy przepisowy urobek (sioo i qu) trafił elegancko do kuwety.
Dzisiaj od rana Beżyk siedzi w jednym pokoju z rezydentami i specjalnie nic się nie dzieje.
Wykorzystuję Niuśka do lekcji poglądowych n.t. zabawy, a Flora - mizianek.
Beżyk bacznie obserwuje, ale widzę, że nadal się boi (mnie, nie rezydentów), chociaż nie chowa się w zakamarki. Jak wychodziłam, by napisać ten post, Beżyk spał na parapecie, Floro na krzesełku, Niusiek na regale.
I to na razie tyle.
Pozdrawiam
PS
Krysiu, Asiu
Bardzo miło było Was poznać.
I jeszcze raz dziękuję za dowiezienie Beżyka.