Burasy miały dzisiaj dzień pełen wrażeń - odwiedziny Cioci Sylwki z Panem Transportem
Odwiedziny pokazały, że jeszcze dużo pracy przed nami:
naprawdę bardzo, bardzo potrzebne byłoby rozdzielenie gangu na mniejsze podgrupy!
Dzieciaki zostały wybawione na salonach, o dziwo żaden się nie zaszył na amen. Wyjątek stanowił Piórek, który salony zaliczył tylko siedząc na kolanach.
Na wszelki wypadek.
O ile Kuśtyczka pokazała się z najlepszej strony (biegała jak szalona, nawet się zdyszała, ale to jej zupełnie nie przeszkadzało bawić się dalej, pozwalała się brać na ręce, mruczała jak traktor), Blender okazał się słodziakiem i mruczakiem i dawał noska (tylko trzeba go było trochę przymusić do pozostania na kolanach, bo głównie interesowało go bieganie po domu i zaczepianie innych kociaków), to Chinka nagle zrobiła się nieśmiała i nie chciała iść na kolana do obcych. U mnie na kolanach była rozmruczana i wyluzowana, Cioci Sylwce wolała jednak z kolan schodzić.
Za to po wyjściu gości wywaliła się plamistym brzuszkiem do góry i zażyczyła sobie mizianek, tak sama z siebie
Cała banda biegała jak szalona, wreszcie na dużej przestrzeni
Wszyscy załatwiali się do "dorosłej" kuwety z bentonitem. Dziecięce kuwety zostały totalnie zignorowane. "CBE+ ? To dobre dla smarkaczy!"
Nie zaliczono żadnej wpadki
Cykor i Piórek obcych się jednak nadal boją. Piórek nie pozwolił się Sylwce dotknąć, chociaż u mnie na kolanach leżał zadowolony i mruczał.
Pierwszy raz mruczał na kolanach świadomie, nie przez sen, w pełni obudzony.
Bardzo potrzebne były te odwiedziny i pasowałoby je powtarzać, żeby dzieciaki nauczyły się, że różni ludzie są na świecie
