Dziś rano byliśmy na kontrolnych badaniach krwi. Ostatnie ponad rok temu były, więc to już najwyższy czas.
Budrysek najpierw tylko kontrolnie warczał, a potem jak się szarpnął to wszystko pozlatywało ze stołu a ja mam piękne sznyty na boku

Po tym występie i dalszym już nie biernym oporze zapakowałyśmy Budrysa w kaftan bezpieczeństwa i wtedy już mógł pyskować ile wlezie, krew zostałą utoczona.
Wszędzie fruwały kłaki, stół był zakrwawiony, ja podrapana, bosko
Migdał jako pacjent idealny patrzył tylko tęsknym wzrokiem w stronę transporterka, krwi wprawdzie nie chciał oddać, ale po małej perswazji pociekł drogocenny płyn
Migdał glukoza 87, Budrys 108, reszta wyników wieczorem.
Mają być ok, bo ja mam dość szpitala w domu
