Bardzo dziękuję za miłe słowa
I witaj Mirrah
Dziś w nocy i nad ranem koty dały mi popalić
Najpiew, jak już położyłam się spać, to Cyryl zaatakował Kitkę. Wrzask zza drzwi był taki, że już prawie śpiącą poderwał mnie na równe nogi
Ponieważ miałam zamiar pospać, a nie wdawać się w utarczki z rudym, zabrałam Kitkę do pokoju, w którym śpię z Hestią i małą.
Kitka miała szczery zamiar się położyć, niestety Hestia wcześniejsze wrzaski uznała chyba za wstęp do zabawy, bo zaczęła zaczepiać Kitkę, nie przejmując się jej sykami, aż musiałam białej paskudzie powiedzieć kilka ciepłych słów
A nad ranem obudziły mnie piski Almy, gdyż jej wyrodna matka wolała spać w moich betach niż pobyć z dzieckiem. Nie pomagało zanoszenie Hestii do kojca. Jak zabroniłam jej wychodzić, to tylko zza krawędzi wychylała główkę i chowała się po moim groźnym warknięciu, ale do budki wejść - nieee, niech dziecko piszczy
Ponieważ to trwało dłuższą chwilę, złamałam się (i tak ze spania nici) i wzięłam Almę do łóżka, położyłam ją obok na poduszce, a wtedy Hestia przyszła, odwróciła się do mnie plecami (a właściwie wbiła mi je w twarz) i zaczęła karmić małą. Później odniosłam dziecko do kojca i nastał długo oczekiwany spokój...
Uparta bestia z tej Hestii, Alma pod tym względem już jest do niej podobna - chyba mam przegwizdane
A oto dzisiejszy poranek - uszka już praktycznie na baczność:
Mały tygrys:
To ja już może pójdę...
Tak maszeruję:
