Mieszkam na wsi, pewneczo wieczoru ok 10 czerwca gdy siedziałam w nocy na tarasie na moje schody weszła Fifi, podnisłam się i szłam powoli w jej kierunku żeby jej nie wystraszyć ale ona wcale sie nie bała, wydaje mi sie że ktoś ja wyrzucił z samochodu, ludzie tak bardzo często tu robią, podesłam do kici dała się złapać i tak bardzo śmiesznie miauczała otwierała pyszczek a nie wydawała dźwięku, gdy tylko uchyliłam dzrzwi do domu Fifi od razu wskoczyla do środka i obwąchując wszystko trafiła do kuchni, mam w domu psa Reksia Fifi podeszła do jego miski i napiła sie wody i rozgłądała się za czymś bardziej konkretnym, nie mialam żadnego kociego jedzenia dostała tworogu, najdła się i zajęła miejsce na ławce i w naszych sercach....
następnego dnia zrobiłam zapas kociego jedzenia,po kilku dniach okazało się że Fifi bardzo szybko przybiera na wadze,po ok 10 dniach dowiedzieliśmy się że Fifi jest w dość zaawansowanej ciąży.... wiec zakupiliśmy dużą wilkinową budkę, odpowiednią dla przyszłej mamy, której od razu przypadła do gustu i w której spędzała dużo czasu
25 czerwca (pon) Fifi była bardzo poddenerwowana od rana, kręciła się wierciła, dużo piła i łaziła za mnia jak cień, było gorąco więc myślałam że pogoda tak na nią działa, po ok 2 godzinach znikła,chodze wołam a tu Fifi wyskakuje ze szkrzyni łożka w sypialni i juz miała skurcze, wziełam szybko wyścieliłam wiklinową budke papierowymi ręcznikami, położyłam tam Fifi,( w innym pokoju) pogłaskałam i wyszłam żeby miała spokój a ona za mną już zaczela rodzić, złapalam ją zanoislam spowrotem, poszłam po komórkę, wróciłam była Tydzia, dzwonie do TŻ powiedziec że Fifi ma kotka, a Fifi Tydźkę cap za kark i spowrotem do łożka w sypialni, zanim ją wyciągnełam była już Muńka, przeniosłam do pokoju z budką i tak się zaczeła historia z miomi 3 pannami......
gdy maluchy miały ok tygodnia zarejestowałm się na miau...
pokolejmym tygodniu okazało się że Fifi miała robaki, nie odrazu ale złapaała bo wychodząca była od razu i tak zaczeła i tak zaczeła się moja historia z miau....