Dziś wizyta u lekarza. Powód? Od 3 dni Leoś się trząsł...
Ale za nim to powiem, to jak czekaliśmy w kolejce pewna pani wyszła z dwoma kotami i mówiła że je uratowała, bo kociaki wpadły do sklepu a właściciel kupił trutkę i chciał je otruć...

Jeszcze miał czelność się chwalić, że kupił drogą trutkę dla szczurów...

Babkę polubiłam mimo że jej nie znam.
No,ale wracając do tematu.
Leoś, jak się okazało ma gorączkę. Dostał antybiotyk bezpieczny dla kociąt, po którym powinna mu zejść temperatura. Po za tym na razie nie wiadomo co to jest... Może być FIP,Koci Katar,Białaczka i już więcej nie pamiętam...
Wet zaleciła kwarantanne dla kociaków, by nie zaraził Luni... Nie mam serca ich oddzielać...

Kociak u mnie w pokoju będzie przebywał, a Luńka na całym domku...

Tylko jak mam dzielić z nimi czas? Ona będzie rzadziej się ze mną widzieć...Będą osobno... Jak ja to zniosę?!

Ja się boję o najgorsze...

Bo nie chce znowu stracić kociaka...

Wspomnienia wróciły z Sońka...

Ale już się czuję lepiej, znaczy gorączka chyba przeszła bo się bawi. Najgorsze jest to, że starsza siostra wyjeżdża a ja sama w sumie zostaje, no jeszcze z mamą,ale ona tylko może mi pomóc w sprzątaniu...
Najgorsza ta kwarantanna jest...! Leosiu masz wyzdrowieć szybciutko bo mi serce po raz kolejny pęknie...
