Jak w tytule, ale było to równo rok temu, więc wzięło mnie na wspominki....
Bunguś, wówczas jeszcze pełnojajeczny, miał włączonego super-szwędacza. Wychodził i wracał kilkanaście razy dziennie

Z powrotami był mniejszy problem - wspinał się na I piętro sam, ale zjeleniał któregoś z sąsiadów, żeby wpuścili go do klatki i zadzwonili do drzwi. Ale do wyjścia potrzebował obsługi, więc trzeba było schodzić na dół i otwierać Jaśnie Kotu drzwi od klatki schodowej.
Tego dnia kotecek po raz n-ty wybył o 20. Wrócił o 23, zeżarł, w ramach higieny osobistej wytarzał się w moje pościeli i zapadł w sen. O 1 w nocy przypomniał sobie o jakiejś ważnej sprawie, obudził mnie dzikim miaukiem,

więc się zwlokłam i gada wypuściłam. Wrócił kole 4 rano - wiem, bo na powitanie przecwałował po mnie trzy razy i kazał podać sobie wczesne śniadanie. I zasnął, a ja wraz z nim, głęboko przekonana, że mam przed sobą ze 4 godziny odpoczynku.
O, jakże się pomyliłam

Już o 6 Bunguś oznajmił, że właśnie wychodzi. O dyskusji mowy nie było, bo miał nieodparte argumenty - a mianowicie za najmniejsze opóźnienie w otwarciu drzwi karał sikaniem na wszystko. Klnąc bardzo brzydko, półprzytomna, w piżamie i spadających kapciach zbiegałam za nim po schodach, nie ukrywam, że z niecnym zamiarem kopnięcia gada. No i mnie pokarało
Na jednym z ostatnich schodków noga mi się omskła i poleciałam durnym łbem w dół. Durny łeb zatrzymał się o pół centymetra od szklanej szyby, więc ocalałam cudem

Ostatkiem sił otworzyłam drzwi, bo ten drań już szykował się do siknięcia na ścianę

A potem spojrzałam na kostkę lewej nogi i ujrzałam, jak rośnie na niej coś, co osiągnęło rozmiar dorodnego grejfruta
Potem już było normalnie - syn wezwał pogotowie, karetka zawiozła mnie na SOR, tam prześwietlono i założono gips. Podsumowanie strat: 3 tygodnie zwolnienia, płatna (i to bardzo

) rehabilitacja, niemożność prowadzenia samochodu (nie mam w tej kostce ani jednego całego ścięgna!) i koniecznośc ikłąmania TŻ, że noge zwichnęłam normalnie, idąc do pracy

. Podsumowanie zysków: nieodwołalna decyzja, że Bungusiowi jaja zostaną ucięte

, zrealizowana co prawda znacznie później.
I jak myślicie - kiedy po raz pierwszy ponownie zeszłam po tych schodach?

Ano - już tego samego dnia wieczorem, kicając jak zajączek na jednej nóżce. Trzeba było wypuścić kotecka
