Mole - dom wariatów - Jeszcze jeden okruszek - dla sylwii k.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pon lip 09, 2007 23:31

AAAAAA teraz juz nie zasnę czekam do jutra :wink:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Wto lip 10, 2007 6:18

iwcia pisze:[']
Miodziu pozdrów tam na górze innego Pana Miodka o którym zawsze będe pamietać :( .


Ja też będę pamiętać o Miodziu gadule... Pan Miodek będzie musiał wysłuchać dłuuuuugiej opowieści o TM- Miodzio to była gaduła okrutna.... I razem Miodziaki będą na nas czekać na górze....

Pan Miodek [*]- brykaj Maleńki i do zobaczenia.....
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto lip 10, 2007 13:49

Czekam na wieczór, na dalszy ciąg
Zygmunt

Zygmunt Dziewoński

 
Posty: 15
Od: Śro sty 03, 2007 16:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lip 10, 2007 19:38

Coś na „e”

Pierwszą rzeczą, którą zobaczyłem, gdy otworzyłem oczy były kraty. Regularne, solidne kraty, z prawej strony , z lewej strony, z przodu i z tyłu.
Widać naoglądałem się za dużo filmów video siedząc na głowie Wnuka, bo od razu przyszło mi do głowy więzienie. Co prawda nie było jakiegoś szczególnego powodu, dla którego miałbym tam trafić, ale, jak wiadomo, ludziom chodzą po głowach rozmaite rzeczy.
Jednak po chwili dobrze znany zapach uświadomił mi, że znajduję się w Lecznicy, noszącej mile brzmiące imię Doktora Dolittle – które – z powodu wcześniejszych w niej doświadczeń – z przyjemnością i bez najmniejszych skrupułów zamieniłbym na Inferno lub coś równie odrażającego.
Na dodatek czułem na sobie czyjeś badawcze spojrzenie. Powoli odwróciłem głowę i w sąsiedniej klatce dostrzegłem szarego, pręgowanego tetryka, który spoglądał na mnie ponurym wzrokiem.
- Wyrazy współczucia – odezwał się Tetryk nie poruszając nawet czubkiem ogona.
Takie powitanie było akurat na miejscu, więc skinąłem głową i rozejrzałem się wokół. Oprócz mnie i Tetryka w pokoju nie było nikogo.
Świadomość, że posiadam towarzysza niedoli podziałała na mnie krzepiąco. Z trudem podniosłem się i spróbowałem się przeciągnąć. Nie powiem, aby wyszło mi to specjalnie zgrabnie, ale Tetryk daleki był od robienia uszczypliwych uwag.
Poczekał, aż nie bez wysiłku, skończyłem toaletę i ponownie zagadał ze swojej klatki :
- Minęło piętnaście lat i zorientowali się, że jestem za stary. To znaczy za stary na głupawe gonitwy za piórkiem i tym podobne bzdury...Na dodatek uznali, ze jestem chory, bo zbyt długo wyleguję się na parapecie i zbyt mało jem.
Pomyślałem sobie, że ostatnimi czasy moje życie zwolniło tempa , ale z tego powodu nikt nie robił mi specjalnych wyrzutów – wręcz przeciwnie : Wnuk zabezpieczył drewnianą barierkę przy parapecie, abym nie mógł spaść na dół zmieniając we śnie pozycję, a Dziadek dzielił moje racje na małe części, aby moje miseczki zawsze były pełne.
Ale, jak już zdążyłem zauważyć, ludzie są bardzo dziwni i jeszcze bardziej nieprzewidywalni.
- Postanowili pomóc mi godnie odejść – Tetryk parsknął sarkastycznym śmiechem – i dlatego znalazłem się tutaj.
Futro zjeżyło mi się na grzbiecie. Pomyślałem sobie nagle, że być może i ja ....? Ból w piersi, który przyprawił mnie o omdlenie z pewnością nie zwiastował niczego dobrego...
- I .... ? – ledwie zdołałem z siebie wydusić.
- Na szczęście darowano mi życie....to znaczy moi ludzie – to słowo wypowiedział krzywiąc się ze wstrętem – zostawili mnie w tym celu, ale ta w zielonym fartuchu zadecydowała, że znajdzie dla mnie dom spokojnej starości.
Pociemniało mi w oczach. Mnie również pozostawiono bez słowa, ba, nawet nie wiedziałem, kto i kiedy mnie tu przywiózł i w jakim celu pozostawił.
Prawdę powiedziawszy serce pęknięte na 1000 kawałków było o wiele poważniejszym dowodem na to, że należałoby mi pomóc godnie odejść.
Najgorsze ze wszystkiego było jednak to, że nie wiedziałem, co stało się z Dziadkiem. Z gazet, które Dziadek czytywał nam na głos dowiedziałem się pewnego dnia, że ludziom także można pomóc odejść godnie, ale miałem w głowie taki zamęt, że nijak nie mogłem sobie przypomnieć, jak to się nazywało... zdaje się, że brzmiało podobnie jak imię babci z portretu....coś tam na „e” , ale czy w obliczu spraw ostatecznych było to aż takie ważne, czy babcia z portretu miała na imię Eulalia, Eufemia czy Eutanazja ?
Dałem więc sobie spokój z myśleniem i uważnie przyjrzałem się Tetrykowi.
Moim zdaniem wcale nie wyglądał na chorego. Owszem, trochę stracił rezon, ale kto z was tryskałby energią i optymizmem w podobnej sytuacji ?
- Wstrętni zdrajcy – powarkiwał Tetryk. – Wykorzystali moment, kiedy moja pani zachorowała i pozbyli się mnie....Nawet nie chcę myśleć, co ona teraz przeżywa...
- No cóż – odpowiedziałem zgodnie z prawdą . – Zapewne już zdążyła cię opłakać...i myśli, że śpisz pod jakimś drzewem w parku..
Tetryk pokiwał łbem.
- Z pewnością powiedzieli jeszcze, że to nastąpiło z tęsknoty...
Przymknąłem oczy. Przez chwilę pojawił się przed nimi obraz Dziadka śpiącego pod drzewem w parku, ale potrząsnąłem głową i przywidzenie znikło.
Mój mózg pracował tak intensywnie, że aż łzy stanęły mi w oczach.
- Nie ma rady – powiedziałem w końcu. – trzeba będzie stąd nawiać. I to jak najszybciej.
Zdawałem sobie sprawę, że nie czułem się najlepiej, ale wizja przekroczenia Tęczowego Mostu była absolutnie nie na miejscu.
- Tempus fugit – powiedziałem do siebie i poczułem się tak, jakbym siedział na kolanach Dziadka.
Tetryk przysunął pysk do krat. Miarowo poruszał końcem ogona, a czubki jego uszu nerwowo drgały.
- Uciec i co dalej ? – zapytał.
- Odnalezć Dziadka – powiedziałem.
Opowiedziałem Tetrykowi wszystko, co tylko dało opowiedzieć się o Dziadku, zaś Tetryk słuchał uważnie z aprobatą ruszając wąsami i na koniec wyraził cichą nadzieję, że Dziadek nie został poddany temu czemuś na „e” i , że odnalezienie go nie będzie trudne.
Kiedy Zielony Fartuch wszedł do pokoju zobaczył dwa stare koty śpiące spokojnie w swoich klatkach.
- Teraz zaaplikujemy witaminki – głos Zielonego Fartucha był tak słodki, że aż zrobiło mi się niedobrze.
Ale tym razem nie protestowałem – o witaminach wiedziałem tyle, ze pomagają człowiekowi wstać na nogi, więc skoro, podobnie jak człowiek miałem serce – to nic, że chwilo w 1000 kawałkach – powinny pomóc i mnie.
Jednak zielony Fartuch, który nosił na ręce niewątpliwe ślady mojego wczorajszego protestu zawołał pomocnika, którego głos był jeszcze słodszy, za to uchwyt rąk dałoby się porównać do żelaznych kleszczy.
Rzuciłem obu fartuchom przeciągłe, pełne nienawiści spojrzenie, ale pozwoliłem ukłuć się bez większych protestów, co, ku mojemu skrajnemu obrzydzeniu zaowocowało nazwaniem mnie „ dzielnym koteczkiem”.
Jako najmniejszy i najsłabszy z miotu przez całe życie nosiłem w głębi duszy kompleks nieżyjącego brata i szczerze nienawidziłem wszelkich zdrobnień i czułostek. Zdecydowanie wolałem męską dłoń targającą moje futro na grzbiecie albo poranne polowanie na nogę Wnuka wyglądającą spod kołdry.
Ale nigdy przenigdy nie pozwalałem się nikomu nazywać „koteczkiem”.
Tym razem jednak, w imię wyższych racji, puściłem obelżywie słodkie imię mimo uszu i zwinąłem się w obojętny kłębek.
Dwa Zielone Fartuchy nie myślały jednak, by opuścić pokój. Stały nad moim więzieniem prowadząc bardzo mądrą dysputę , której tematem była depresja.
Depresja ? jaka tam depresja ! Po prostu całą swoja energię skupiłem na jednym – jak wydostać się z tego paskudnego miejsca i jak odnalezć Dziadka.
Przez całe popołudnie leżeliśmy w swoich celach zastanawiając się nad planem ucieczki.
Od czasu do czasu wymienialiśmy spojrzenia, ale nie dawaliśmy po sobie poznać, że nawiązaliśmy jakiekolwiek porozumienie.
Zielone Fartuchy rozmawiały jeszcze długo na temat Tetryka, który, jak się okazało, miał na imię Dexter i bez przerwy gdzieś wydzwaniały prosząc o dom dla starego kota.
Tym starym kotem najwyrazniej był Dexter vel Tetryk, natomiast ja...nad moją głowa coraz bardziej wisiała grozba pomocy.
Oczywiście, najbardziej ze wszystkiego potrzebowałem pomocy, ale nie takiej, o jakiej wspominał Tetryk.
Potrzebowałem sposobu na otwarcie mojego więzienia.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto lip 10, 2007 19:44

Caty, nie strasz :strach:
Dexter jest w Kielcach...
To nasz bohater chyba nie ucieknie 8O

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 10, 2007 19:52

Licencia poetica...
Pure fiction.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Wto lip 10, 2007 21:15

Zanim się zlitujesz i napiszesz 5 odcinek, idę płakać nad Skrzydłakiem :placz:

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

Post » Wto lip 10, 2007 22:37

A ja placzę nad "Niebajkami". :placz:
ObrazekObrazekObrazek

bez44

 
Posty: 1178
Od: Wto sty 02, 2007 11:49
Lokalizacja: Kraków

Post » Śro lip 11, 2007 8:10

to ja wam dzisiaj na usmiech Łopianowe Pole...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Śro lip 11, 2007 9:02

Caty, zmiłuj się nade mną... Jeszcze tylko do pojutrza mam dostęp do netu. Jeśli przed 14 w piątek nie doczytam końca historii Pana Kota z thrillera, przez 5 tygodni będę żyć w niepewności. Sama powiedz, co to za urlop, jeśli człek nie ma pewności, co dalej :(

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lip 11, 2007 10:03

Maria Lewowska pisze:Caty, zmiłuj się nade mną... Jeszcze tylko do pojutrza mam dostęp do netu. Jeśli przed 14 w piątek nie doczytam końca historii Pana Kota z thrillera, przez 5 tygodni będę żyć w niepewności. Sama powiedz, co to za urlop, jeśli człek nie ma pewności, co dalej :(


właśnie :( też od piątku mam urlop...

Dexter, mój forumowy ulubieniec, trafił do thrillera :love: może tutaj, dzięki Tobie, Caty, znajdzie drogę do Domu Spokojnej Starości ?...? :)
Georg ['] Klemens ['] Miriam [']

Georg-inia

 
Posty: 22395
Od: Czw lut 02, 2006 12:13
Lokalizacja: Łódź

Post » Śro lip 11, 2007 10:23

Czytam i czekam na ciag dalszy - S.King by sie nie powstydzil :D
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Śro lip 11, 2007 13:21

Caty, bądź czereśnia (w przeciwieństwie do wiśni) i nie każ się prosić :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Śro lip 11, 2007 13:25

Horror jak sie patrzy, proszę o jeszcze jak najszybciej.
Zygmunt

Zygmunt Dziewoński

 
Posty: 15
Od: Śro sty 03, 2007 16:47
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro lip 11, 2007 16:08

hahaha, a ja na urlop w tym roku nie jadę :D Za to ćwiczę cnotę cierpliwości :twisted:

Bungo

 
Posty: 12069
Od: Pt lut 16, 2007 0:52
Lokalizacja: Kraków

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Sigrid i 19 gości