Iwona - to lecznica na Wilenskiej. Od frontu, od strony ulicy ma duzy szyld "Lecznica Calodobowa" - dopiero na drzwiach, znajdujacych sie z boku - mozna przeczytac na malej wywieszce ze lecznica jest czynna od 8 do 22.
Ta mala rozbieznosc danych moze byc tragiczna w skutkach gdy ktos z umierajacym zwierzeciem w nocy bedzie lecial do nich zainsynuowany szyldem - bo zwierzak moze nie miec juz czasu na szukanie innej...
A ja wlasnie jestem wkurzona maksymalnie...
Rzadko uzywam brzydkich slow, ale teraz niewiele mi brakuje. Pan doktor wogole sprawia wrazenie jakby nie za bardzo lubil koty, nawet mi dzisiaj powiedzial ze jak przyjde w piatek na kolejny zastrzyk to bedzie jego kolezanka - kociara, to sobie z nia pogadam. Moje wszystkie pytania, pewnie odrobine chaotyczne z nerwow, przyznaje - zbywal krotkimi odpowiedziami i wogole byl jakis taki malo komunikatywny, co na mnie tez najlepiej nie wplywalo.
Skierke obejrzal - ale bardzo pobieznie, nawet sie dziwilam co on zobaczy w takim tempie - ale sobie mysle - to wet, ma doswiadczenie, nie moge wszystkich wetow podejrzewac o ignorancje.
Wielokrotnie mu mowilam ze Skierka jawnie utyka na jedna z lap - to jeszcze mozna wytlumaczyc feralnym upadkiem z powodu zlego samopoczucia - fakt, ale mam wrazenie dosyc silne ze ja bola rowniez pozostale - bo i chodzi jakos dziwnie, i jak lezy to je podkurcza. A gdzie tam - wydaje mi sie, te lapy nie maja zadnego powiazania z powodem jej goraczki i zlego samopoczucia. Wczoraj byla ta gadka i dzisiaj - choc dzisiaj juz wyrazniej widac ze Skierce dokuczaja stawy i mowilam o tym.
Skierka ogolnie dzisiaj czuje sie o wiele lepiej niz wczoraj - goraczka jej spadla, jest znacznie bardziej ruchliwa, nie ma juz takiego silnego bolu w jednej lapce, lata po mieszkaniu tez znacznie ruchliwiej. Nadal niewatpliwie jest chora - duzo spi i no widac ze cos jej dokucza - ale idzie ku lepszemu a na pewno sie nie pogarsza. Wlasnie sie wyszalala za papierkiem na sznurku, zjadla i poleciala sprawdzic czy wszystko ok na pokojach
Pan doktor ogladal dzisiaj ponownie Skierke, ale jak mowilam - zrobil to w piec sekund - do pyska tez jej w przelocie zajrzal.
Po powrocie do domu Skierka poszla spac, ja lezalam kolo niej - w pewnym momencie kociczka ziewnela a ja wytrzeszczylam oczy. Z niedowierzaniem otworzylam jej pysk (wczesniej jej nie zagladalam - skoro wet to zrobil nie czulam specjalnej potrzeby - mam nauczke) - a tam na srodku jezyka wielka nadzerka... Na pewno nie powstala w godzine ani nawet dwie.
W sumie to nawet mi ulzylo - bo juz wiem co jest Skierce a wszystko sie ulozylo w ladna calosc.
Skierka byla niedawno szczepiona a po szczepieniu spada odpornosc. Maly i Luna kiedys przechorowali koci katar - a wiec sa nosicielami, a Luna ostatnio miala problemy z pecherzem, wiec jej odpornosc spadla i pewnie cos tam rozsiala. Albo przytargalismy cos na butach - przy naszym wejsciu do klatki jest okienko piwniczne przez ktore wychodza tutejsze koty.
No i Skierka musiala sie zalapac na kaliciwirusa - na szczescie tylko jego, oczka, nosek ma czyste - jedynie nadzerka na jezyku.
Przy zakazeniu tym wirusem czasem wystepuja u kociat silne bole stawow (cos jak w grypie u ludzi) - nawet do tego stopnia ze kociak nie moze wstac.
Na szczescie to bez sladu mija po wyleczeniu.
Skierka jest silna, dobrze odzywiona, nawet z wysoka goraczka miala ochote sie bawic
Jestem dobrej mysli
Kociczka dostaje antybiotyk, dzisiaj dostala dzialke z witamin. Choroba zostala szybko przystopowana - po chwilowym zalamaniu wczoraj - kotka zebrala sily
Caly czas ma dobry apetyt.
Istnieja gorsze choroby... A ja obawialam sie gorszej przyczyny jej zlego samopoczucia... Teraz przynajmniej wiem co jej jest.
Mam nadzieje ze Puszek tego nie zalapie - ale bedziemy go pilnowac. Jutro postaram sie zalatwic jakis immunostymulator - bo wet z Wilenskiej na moje pytanie - stwierdzil ze nie widzi potrzeby.
Jedyne co mnie zdenerwowalo to to ze nie dawal wiary w moje twierdzenia ze kotke bola wszystkie lapy i wmawial mi ze sie myle i ze jawna kulawizna jednej z nich to przypadek, ze goraczka wskazuje na infekcje i lapy z tym nie maja nic wspolnego.
Ponadto - nie zauwazyl nadzerki na jezyku - watpie by jej tam po godzinie 17 nie bylo, skoro choroba trwa juz od dwoch dni.
A ja sie nasluchalam o bialaczkach, o FIVie i wogole o mojej nieodpowiedzialnosci. Mialam juz makabryczne mysli odnosnie tego co zrobie jesli okaze sie ze zabilam Skierke znajdujac Puszka.
No i tak to wyglada...
Pewnie ze ten wirus to nie jest to co bym chciala u swojego kota - ale skoro juz jej cos dolega to dobrze ze to a nie cos gorszego, no i ze wiemy juz co jest przyczyna..