(a to znowu list od mojej "córeczki"...prawda,że zachwycający?)
Droga Druga Mamo!
Chciałabym opisać Ci jeden strrrrrasznie fajny dzień, który ostatnio przeżyłam, ale żeby to zrobić muszę się cofnąć do poprzedniego...
Otóż ranka pewnego stwierdziłam, że mama za wolno zrywa się z łóżka by dać swojej ukochanej córeczce jeść. Ponieważ była już 5 rano, a mama nie wstawała (!!!) uznałam, że najwyższa pora wskoczyć jej czterema łapkami na twarz. Efekt był wyśmienity. Mama podskoczyła aż pod sufit, wydając z siebie jakiś chyba wysoki dźwięk, bo nie byłam w stanie go usłyszeć. NAstępnie aby wywrzeć odpowiednio skuteczne wrażenie- w końcu mama mogła nie pojąć, że to ja jej wylądowałam na twarzy- ugryzłam ją w rękę. Mama szybko wyszła z pokoju do kuchni i przyniosła moją ukochaną miseczkę- byłam już radosna i szczęśliwa, gdy nagle położyła się z powrotem do łóżka z moją miską przykrytą swoją ręką.... ??????????
Przez dwie godziny- rzucałam się na mamę znienacka, straszyłam ją, zrzucałam wszystko z półek, ale ona ni w ząb nie rozumiała, o co mi chodzi i leżała dalej w łóżku Z MOJĄ MISKĄ PEŁNĄ JEDZENIA!!! To było tak dziwne, że zaczęłam się zastanawiać, czy to aby nie podstęp?! Jeszcze z pół godzinki atakowałam ją na różne sposoby, a mama leżała w łóżku i z dziwnym wyrazem anielskiej cierpliwości na twarzy patrzyła w okno. No już naprawdę nie wiedziałam o co jej chodzi!!
W końcu gdy technika ataku i ucieczki nie dawała żadnych rezultatów spróbowałam z innej strony... i połasiłam się do niej. Nie uwierzysz! Dostałam moją miseczkę!!! Cały dzień obserwowałam mamę czy aby nie stało się z nią coś dziwnego? Może uderzenie głową o sufit jej zaszkodziło??? ale nie. Była całkiem normalna... tzn. jak zwykle z dzikim wrzaskiem rzucała się na doniczki z tymi swoimi głupimi kwiatkami, gdy je sobie najzwyczajniej w świecie jadłam... zupełnie jakby to było pierwszy raz! Mogłaby się już przyzwyczaić! I robiła inne rzeczy- płakała, zamykała mnie w łazience, wrzeszczała na balkonie, wyrywała sobie włosy... całkiem była zwyczajna.
Ale żeby dostać jedzenie jednak wtedy, gdy jestem głodna- obudziłam mamę następnego dnia (tak eksperymentalnie) buziakiem nosem w nos. A odkładnie nosem wewnątrz jej dziurki od nosa. Efekt była zadziwiający- naprawdę dostałam jeść!!
Ale co się potem działo!!!
NA dworze rozpętało się coś niesamowitego! Siedziałam na parapecie i nie mogłam uwierzyć!!! Woda lała się z nieba, coś tam błyskało co chwilę, a ryk był tak cudowny, że z emocji aż co jakiś czas musiałam pędzić przez całe mieszkanie i po drodze ugryźć mamę w palec u nogi- bo aż mnie rozpierało. W końcu poleciałam do kuchni- tam jest moje otwieralne okno i czekałam, aż mama mi je otworzy bo na zewnątrz było tak cuuuuuudownie. Ale ona oczywiście nie ma o niczym pojęcia i ruszyła się dopiero gdy zaczęłam histerycznie płakać. Tylko co z tego?! Jak otworzyła okno było już po fakcie

nic się nie lało z nieba i tylko obiadki latały w powietrzu świergoląc. Do bani są Ci rodzice...
A potem to już było tylko to straszliwe przeżycie. Mama weszła do wanny i zrobiła z nią coś dziwnego... nie było wcale wody! A wanna była pełna czegoś białego i śmiesznego strasznie... chodziłam sobie po brzeżku jak zwykle... grzeczna byłam i tylko raz piłam wodę z sedesu- i nagle dostrzegłam coś tak ciekawego w tym białym, że postanowiłam to upolować i..... TO BYŁO STRASZNE!!! Tam woda byłą pod tym białym- naprawdę!!! A mama jak tylko mnie wyłowiła i owinęła w ręcznik tak się bezczelnie śmiała, że miałam jej ochotę dać w dziób i dałabym ale... jakoś nie mogłam się uspokoić i tylko miauczenie mi wychodziło....
Oczywiście jak tylko podeschłam połaziłam jeszcze po krawędzi tej wanny, żeby ta głupia mama sobie nie myślała... a potem jakoś taka się senna zrobiłam, że spałam już do wieczora i nawet jeśli działo się coś fajnego to nic o tym nie wiem... bo nic mi nikt w tym domu nie mówi! No może oprócz 'nie wolno'- strasznie się ze mną drażnią Ci trzeci rodzice...zawsze robią mi na złość! Eh...
Aha! MAm Ci przekazać serdeczne i pełne pozytywnych emocji pozdrowienia od mojej mamy. Kazała Ci powiedzieć, żę jej wdzięczność dla Ciebie za mnie - wprost nie ma granic.
Całuski
Twoja córeńka Bohema.