Kilka słów relacji z życia ze Zbójem.
Mały powoli uczy się, że łóżko to służy do spania z człowiekiem, a nie jest to pole walki

. W nocy budzi mnie tylko

3-4 razy, z czego główna pobudka przypada na czwartą rano. Właśnie w niedzielę obudził mnie zaczepkami, otworzyłam oczy – widno. No to pewnie pora wstawać. Pobawiłam się chwilę z wariującym kotem, rozbudziłam się całkowicie, no i wstałam. Rzut oka na zegarek i ... – Ty bucu jeden, czyś ty zwariował??!!!! Przecież nie będę wstawać o 4:15!!!! Rzut na łóżko, głowa pod poduszkę i mocne postanowienie, że do dziewiątej żaden kot mnie z łóżka nie wygoni!!

Cztery godziny snu ( z kotem na twarzy, we włosach, w uszach...) i znowu pobudka. Tym razem najpierw spojrzałam na zegarek. Ooooo nie! Jeszcze nie ma dziewiątej, nie wstanę. Idź sobie, a kysz, psik, poszedł! Kot głupi nie jest. Zamknęłam oczy i słyszę, szur, szur, chrum, mniam – MÓJ KWIATEK!!!!

Siadłam. Żadne psik nie działa, Zbój jakby umiał to by mi język pokazał. Jak wstałam, to on ze stolika zeskoczył i przybiegł pod nogi. Mruu, mruu, jak ja cię lubię, jak fajnie, że wstałaś, pogłaszcz mnie po brzuszku mruu, mruu. Kochanie moje...
Zbój to kot wyjątkowy. Przychodzi na zawołanie. Zawsze (no prawie, jak ma godzinę kociej głupawki, to nie). Siadam na fotelu i wołam – koteczku kochany, Zbóju malutki chodź tu. A koteczek mruu, mruu i biegnie do mnie. Wskakuje na kolana, uruchamia traktorek i ugniata łapkami. Ociera się, łepkiem bodzie, chodzi po karku, podstawia ogon pod nos. Łazi za mną krok w krok, aż się parę razy o niego potknęłam. Jak nie może być tam gdzie ja to ogłasza to donośnym miauuuu.
Dziś w nocy zostałam zwalona z poduszki. Budzę się w nocy, a Zbój leży na moim jaśku (obok ma swój), a ja na samym brzegu łóżka. Przyszło maleństwo spać przy mojej głowie. Tylko żeby on chciał się tym jaśkiem ze mną podzielić, ale nie on zabrała cały dla siebie. Musiał się posunąć. A dziś rano, jak zadzwonił budzić, to kotek leżał obok mnie, tyle że na swojej poduszeczce i spał. Kochany jest. Muszę go tylko oduczyć używania pazurków w czasie zabawy i gryzienia. Jak siedzi mi na rękach to liże palec, a potem nagle cap i mnie gryzie. Wprawdzie nie mocno, ale nie powinien. Jakieś rady?