Mój problem w skrócie polega na tym, że po smierci moich Rodziców zaopiekowałam sie ich kotką.
Po wyliczeniach jej wieku wychodzi, że ma ok 13-15 lat. W młodosci kot aktywny, od kilku lat tylko w domu bez kontaktu z innymi zwierzętami. Wczesniej doskonałe relacje z moim psem, ale to było ponad 4 lata temu. Z kotami brak kontaktu. Kociczka nie lubi obcych i generalnie jest płochliwa.
Tak myslę, że bardzo przeżyła odejście mojej Mamy - 7 miesięcy temu. Taka jakaś bardziej płochliwa sie zrobiła. Mama umarła nagle i w szpitalu i kociczka bardzo długo na Nią czekała. Jak otwierałam drzwi kluczem to biegła i jak widziała, że to ja była bardzo zawiedzina.
Potem jak Tata chorował i w domu Rodziców była codziennie, kociczka przyzwyczaiła sie do mnie i w pełni zaakceptowała, chociaz wcześniej relacje miedzy nami nie były najlepsze.
Niestety 20 czerwca mój Tata zmarł. A ja zaopiekowałam sie ukochanym kotem moich Rodziców. I tu jest ten mój PROBLEM!!!!
Ja mam dwa koty tzw. bezstresowce. Kot Fifi - 7 lat (uratowany od utopienia zaraz po urodzeniu w Zatoce Puckiej), kotka Mimi - 3 lata (znajdka z Mierzei Wislanej). Fifi taki troche koto-pies do 3 roku życia wychowywany od urodzenia z psem. jak miał rok i pierwszy raz zobaczył kota to nie wiedział co z tym fantem - w postaci kota zrobić. jak po odejściu psa pojawiła sie Mimi w domu zrobił się z niego normalny kot. Teraz to taki misiu jestem - wielki, dystyngowany i spanko to najlepsza forma aktywności. Natomiast Mimi to tri-colorka i diabeł wcielony, ani kota pogłaskać, ani przyytulić. Zosia samosia totalna. I w to towarzystwo musiałam wprowadzić kociczkę moich Rodziców. Dramat totalny. Najpierw - nie będe opisywała całych zabiegów jak doprowadzić do spatkania kotów - moje koty uskuteczniały polowanie. Potem była niby stabilizacja, i to mnie wprowadziło w bład. Myślałam, że jest ok i na noc koty dostały do wspólnej dyspozycji całe mieszkanie. Była straszna walka a kocica Rodziców się zbunkrowała przy moim łózku i tak zostało. Koty są rozdzielone i tylko od czasu do czasu łączone. I jest śmiesznie kocica się bunkruje i warczy straszliwie, a dwa pozostałe cierpliwie czekaja. nie ma w moic "starych" kotach żadnej agresji tylko zainteresowanie, a kociczka warczy, gada jakieś głupotki i strasznie się trzęsie. Dopuki stare koty sa w zasięgu wzroku kociczki, żadne mizianie, gadanie nie odnosi skutku. Warczy, gada i sie trzęsie i chce się chować. Jak "stare koty" po dawce gliglania i dopieszczania ida do zamkniecia w komfortowych nota bene warunkach - kociczka odżywa.
Nie wiem co robić - moje "stare koty" są bardzo tolerancyjne, ale takie dzielenie kotów to nie może długo trwać.
W mojej ocenie teraz problem leży w kociczce moich Rodziców - ona ma problem, bo się po prostu boi, pomimo tego, że tamte dwa juz jej nie atakuja. Są przyjaźnie nastawione. Tylko jak długo - kociczka non stop warczy i bardzo nieprzyjemne rzeczy im opowiada.
jakie błędy popełniam, co robię źle i co innego powinnam zrobić?????? Bardzo proszę o wsparcie, moje koty to totalny przypadek. Wiem jak postępować z psami, ale z kotami to tak intuicyjnie. Nie chcę jednak zrobić krzywdy kociczce moich Rodziców, a jest to cudowny zwierz i chcę jej pomóc.
Przepraszam, że sie tak rozpisałam, ale było mi to potrzebne. Z góry dziękuje za porady. Wszystkich pozdrawiam Aleksandra


