
Femka może nie rzuca się na miski, ale dochodzi bez problemu i trochę poskubie. Coraz więcej też zjada guziczków (tak w naszym domu nazywamy suchą karmę

Pasztet Hillsa jako tako, do zaspokojenia największego głodu. Dzisiaj otworzyłam saszetkę z kawałkami mięska Hillsa. Jakby trochę lepiej, ale o przejedzenie nie ma obawy. Całe szczęście, że jeszcze ten suchy renal. Pasztet troveta prawie cały poszedł do śmieci. Zjadła dosłownie okruszynkę, reszta wyschła

Niestety nie dostałam zamówionych puszek hillsa z kawałkami mięska w sosie, a coś mi mówi, że najszybciej to mogłoby Femce zasmakować. No i jeszcze zostały do przetestowania puszki pasztetu eukanuby. Chyba jakieś modły odprawię, żeby chociaż to zasmakowało.
Poza tym banda szaleje. Żadnych objawów chorobowych w domu nie widać. Femka nie jest osowiała, siooo dwa razy w kuwecie, pcha się na kolana jak nigdy. Jakoś bardzo się ożywiła. Zaczynam się martwić, czy takie właśnie ożywienie też nie jest objawem pogorszenia. Teraz to ja się już wszystkiego boję. Zapachu z pysia nie ma najmniejszego. A przeczytałam dokładnie cały wątek dla nerkowców. Normalnie żadniuteńkich objawów.
Cały czas się łudzę, że ta kreatynina to jeszcze nie uszkodzenie nerek tylko efekt surowego mięcha przez ostatni miesiąc (nawet ipakityne nie dosypywałam).
