
Dzisiaj rano zadzwonila do mnie pani z która jeszcze w lutym rozmawialam odn. sytuacji kotow na dzialkach. Ktos podrzucil jej malenkie kociaki, a ona wyjezdza. Mam je teraz w domu... Byliśmy u weta, (kt. je tylko obejrzal i powiedzial ze nie wygladaja najgorzej) male maja 2-3 tyg, jeszcze same nie jedza, Ratunkuuuu!!!! Ja wyjezdzam za tydzien! Byliśmy w schronisku zapytac czy maja jakas karmiaca kotke, ale uslyszelismy ze koty które same nie jedza oni usypiaja. Pani powiedziala ze jeśli choc przez tydzien się nimi zajmiemy będą mialy wieksza szanse przezyc. Ogarnia mnie panika- dzisiaj mialam jeden egzamin, w srode mam nastepny, musze się wyprowadzic z tego mieszkania i w poniedziałek o 7 lece do Norwegii. Moja wspollokatorka pracuje i NIE WIEM co z tymi kotkami będzie w przyszlym tygodniu gdy ja wyjade. Na dzis dzien kotki dostaly z butelki mleko w proszku dla niemowlat, bo kociego w 2 znanych nam sklepach nie było, będzie jutro. Kotek zrobil sam kupke i... były tam straszne, wielkie biale robale! Co robic??
Koteczki sa ciemne, jeden troche pregowany. To chlopiec i dziewczynka. Teraz spia przytulone do butelki z ciepla woda owinieta w szmatke.
Czytalam kiedys watek bey o noworodku, ale nie przypuszczalam ze mnie to spotka... No ale co mialam zrobic, one na tej dzialce siedzialy na dworzu, w przemoczonym kartonie (w Gdansku pada/padalo), caly dzien tak przetrzymaly. Boze co to będzie, jest tyle kotow ktorych nikt nie chce- a to zwykle ciemne buraski

Proszę, powiedzcie, czy jest szansa żeby już za tydzien same jadly?