» Sob cze 30, 2007 20:08
No...pomalutku zapada zmrok. Kto dzis zobaczy coś nowego na niebie ?
Jeszcze prosze sprawdzić skarpetki i.....
Czarna Dziura
Najmądrzejszy chyłkiem wyślizgnął się prze rozsznurowany brezent z tyłu namiotu. Zresztą zrobił to tylko dla zachowania pozorów i to przed samym sobą, bo na obozie był najmłodszy i nikt nie zwracał na niego uwagi.
No, może tylko brodaty Pan Astronom, który jeszcze w pociągu wdał się z nim w rozmowę o Czarnych Dziurach.
- Czarną Dziurę to on ma w zębie – zachichotał jakiś tyczkowaty podrostek z kępkami włosów rosnących z rzadka na brodzie.
Najmądrzejszy zaczerwienił się po korzonki włosów – rzeczywiście, przed wyjazdem na obóz cudem uniknął wizyty u dentysty ...ale nie powiedział nic, tylko wsłuchał się w monotonny stukot kół pociągu.
I od tego czasu jak tylko się dało starał się być niewidzialny, zupełnie jak najmłodszy kociak z pralni...
Najmądrzejszy zasłonił dziurę w brezencie i wąską, zarośniętą zielskiem ścieżką zbiegł nad jezioro. Po drugiej stronie, tam, gdzie czerniało pasmo lasu wisiał ogromny księżyc. Najmądrzejszy spojrzał na taflę jeziora. Twarz księżyca falowała delikatnie a na powierzchni co rusz rozchodziły się coraz szersze kręgi. Gdzieś daleko pohukiwał sowa.
Najmądrzejszy wszedł na drewniany pomost i położył się na plecach. Nad jego głową otworzyła się ogromna, ciemnogranatowa kopuła, w której migotało mnóstwo gwiazd.
Niektóre z nich znal i powitał je uśmiechem jak dobre znajome, i mógłby przysiąc, że odpowiedziały mu jakimś szczególnym migotaniem. Pomyślał o wszystkich gwiazdach, które teraz błyszczały nad Podwórkiem, o Magdzie i Jacku, o Czarownicy i jej przemądrzałym kocie i nagle...
Przetarł oczy i z niedowierzaniem raz jeszcze spojrzał w niebo. Daleko na południu migotało nieduże światełko, światełko, którego jeszcze wczoraj tam nie było...
Światełko błyskało ciepło i ... - najmądrzejszy myślał długo, zanim znalazł właściwe słowo – zuchwale.
Na pewno nie był to samolot, gdyż ten nie stałby w miejscu. Po prosto było to czymś, co pojawiło się zupełnie nagle i pozwoliło, aby najmądrzejszy, najmłodszy uczestnik obozu pozwolił je zobaczyć.
Najmądrzejszy wstał powoli starając się nie narobić hałasu – tak, jakby najmniejszy, nieostrożny ruch mógł spłoszyć tajemnicze zjawisko. A potem wstrzymując oddech, tyłem, wycofał się w stronę obozu.
Pan Astronom spał twardo, nakryty kocem po szyję i kiedy najmądrzejszy lekko trącił go w ramię wymamrotał coś niezrozumiałego i odwrócił się na drugi bok.
Najmądrzejszy pociągnął za róg koca.
- Co się stało ? – Pan Astronom otworzył jedno a potem drugie oko, poczochrał brodę i usiadł na łóżku.
- Ja....ja....- najmądrzejszy na chwilę zawahał się, a potem wyrzucił z siebie jednym tchem – ja chyba odkryłem nową gwiazdę !
Pan Astronom przetarł oczy, podłubał palcem najpierw w prawym, a potem w lewym uchu, jak gdyby chcąc sprawdzić czy się nie przesłyszał, a potem poprosił, aby najmądrzejszy powtórzył to, co powiedział przed chwilą.
- Nową gwiazdę ...- powiedział i wstał z łóżka.
Najmądrzejszy szybko spojrzał w ziemię, żeby nie parsknąć śmiechem, ponieważ Pan Astronom miał na sobie trykotową piżamę w uśmiechnięte księżyce.
I obaj, najmądrzejszy i Pan Astronom w piżamie i z luneta w ręce pomaszerowali na przystań.
Tajemnicze światełko nadal tkwiło nad pomostem odbijając się w wodzie.
Pan Astronom przyłożył lunetę do oka i patrzył długo z niedowierzaniem potrząsając głową.
A potem podał lunetę najmądrzejszemu i najmądrzejszy zobaczył z bliska dziwną gwiazdę, która miała na środku plamę.
Plama, nie wiedzieć czemu przypominała odcisk kociej łapy...
Najmądrzejszy razem z Panem Astronomem do białego rana ustalali współrzędne gwiazdy i kiedy nad jeziorem wzeszło słońce, a przybrzeżne szuwary napełniły się ptasim gwarem Pan Astronom orzekł, że nowy niebieski obiekt został dostrzeżony dokładnie ...nad miastem, z którego przyjechali...
Jakiś wewnętrzny głos podpowiedział najmądrzejszemu, że więcej informacji mógłby uzyskać od Czarownicy, ale, jako, że w astronomii nie ma miejsca na wewnętrzne głosy i przeczucia, szybko porzucił tę myśl.
Magda obudziła się pózniej niż zwykle, a właściwie, to obudził ją listonosz, który przyniósł polecony list do mamy i przy okazji parę kartek adresowanych do Magdy.
Pierwsza z nich miała zagraniczny stempel i została nadana w jakimś odległym porcie, i Magda od razu poczuła na twarzy delikatny powiew porannej bryzy, druga, z wizerunkiem tłustego zapaśnika sumo z twarzą najsilniejszego nadeszła z ośrodka treningowego w górach, zaś trzecią nadano na Mazurach i treść jej była tyleż zadziwiająca, co niezrozumiała.
Magda przeczytała kartkę kilkakrotnie po czym zrozumiała, że chodzi o nowe ciało niebieskie, które odkrył nie kto inny, tylko najmądrzejszy we własnej osobie, zaś w post scriptum najmądrzejszy prosił, aby, jeżeli to jest możliwe, Magda przysłała mu...Czarną Dziurę.
- Zwariował – powiedziała Magda smarując bułkę serkiem.
- Wszyscy naukowcy są trochę...tego – stwierdziła Krecia.
Magda nalała do kubków gorącego kakao.
- Skąd ja mu wezmę Czarną Dziurę ? – zapytała.
- Czarownica na pewno powinna cos wymyślić – odparła rezolutnie Krecia i zajęła się jedzeniem.
Po śniadaniu, kiedy wszystko w kuchni zostało uprzątnięte, naczynia umyte, a jarzyny do zupy przygotowane Magda i Krecia udały się do domku Czarownicy.
Czarownica miała na sobie różowy fartuch, bo akurat zlewała do butelek sok malinowy, a nie lubiła, żeby plamy były widoczne na odzieży.
Ubrała okulary, przeczytała kartkę od najmądrzejszego, a kot cały czas zaglądał jej przez ramię.
- Nowa gwiazda...- Czarownica uśmiechnęła się pod nosem, a kot, nie wiadomo dlaczego i zupełnie nie na temat zaczął mówić, że nie znosi zapachu maciejki, ale Magda puściła to mimo uszu.
- Czarna Dziura... – Czarownica rzuciła okiem na wiklinowy koszyczek z rzeczami przeznaczonymi do naprawy. – zdaje mi się, że...
Otworzyła pokrywkę i po chwili wyjęła z koszyczka czarną, wełnianą skarpetkę. Skarpetka niewątpliwie należała do Brudnego Harry`ego Pottera, bo miała na pięcie ogromną dziurę.
- To chyba powinno się nadać – powiedziała, machnęła różdżką i zawinęła skarpetkę w niebieski papier.
A potem wręczyła ją Magdzie napominając, żeby nie rozwijała papieru, tylko od razu włożyła skarpetkę do koperty i wysłała najmądrzejszemu.
Magda położyła skarpetkę na parapecie i pomogła Czarownicy zanieść pełne butelki do spiżarni.
Ustawiła je rzędem obok siebie, tak, aby już od drzwi widać było etykietki i wróciła do kuchni. Zeskakujący z parapetu kot nie wzbudził w niej najmniejszego podejrzenia. Otarł się o jej nogi jak gdyby był najnormalniejszym w świecie kotem i wyszedł do ogrodu.
Magda zapakowała skarpetkę razem z papierem w bąbelkową kopertę a pani w okienku nakleiła obok znaczka niebieską naklejkę z napisem PRIORYTET, aby najmądrzejszy mógł otrzymać przesyłkę następnego dnia.
Tymczasem na obozie astronomicznym wrzało. Każdy nagle chciał uścisnąć rękę najmądrzejszemu, a Pan Astronom montował na przystani skomplikowany teleskop. Za obozowiskiem rozbijała namioty telewizja, a dwu niezależnych dziennikarzy plątało się po całym terenie, który dla bezpieczeństwa ogrodzono paskami fluorescencyjnej folii.
Tak więc listonosz, który pojawił się w obozie wymachując bąbelkowa kopertą poczuł się przez chwilę jakby grał w swoim ulubionym serialu „Z archiwum X”.
Najmądrzejszy wymknął się chyłkiem do namiotu i otworzył kopertę . Najpierw przeczytał list Magdy z podkreślonym na czerwono zdaniem „ uwaga przy odpakowywaniu”
A potem schował skarpetkę na samo dno plecaka.
Przemądrzały wyrostek wsunął głowę do namiotu.
- A tutaj mamy naszego Kopernika – powiedział z przekąsem. – No pięknie, pięknie...zaraz interwju, potem obserwacje...a star is born.
I wyszedł.
Najmądrzejszy prawdę powiedziawszy czuł się bardzo zmęczony całą bieganiną, hałasem i pytaniami, na które tak naprawdę do końca nie mógł odpowiedzieć, bo dorośli odpowiadali za niego. Miał wrażenie, że stoi z otwartymi ustami jak ostatni głupek i coraz bardziej irytowało go to, że nikogo nie interesuje ani on, ani gwiazda, tylko firma, jaka ofiarowała teleskop uczestnikom obozu.
Wieczorem wszyscy zebrali się na przystani wokół teleskopu i gdy nad pomostem pokazała się gwiazda wszyscy zaczęli wołać „wow” i klaskać w dłonie i wiwatować. A gwiazda nie robiła sobie nic z tego, tylko świeciła jasnym, wesołym światłem i najmądrzejszy gotów był przysiąc, że porozumiewawczo do niego mrugała.
Najmądrzejszy zamknął oczy i zobaczył zapadające w sen Podwórko i kota Czarownicy, który wąchał maciejkę na środku trawnika. A nad podwórkiem świeciła jasno malutka, zuchwała gwiazdka. Najmądrzejszy wycofał się z tłumu i pomachał ręką, a gwiazdka wesoło zamigotała.
- A gdzie nasz młody odkrywca ? – rozległ się czyjś donośny głos, ale najmądrzejszy ukrył się w krzakach.
Ku swemu zdumieniu odkrył, że nie znajduje się w nich sam .
- Cicho – szepnął Pan Astronom i pociągnął najmądrzejszego za rękę na polanę w środku lasu. – Stąd widać ją lepiej.
- Czy oni zawsze muszą robić tyle zamieszania ? – zapytał najmądrzejszy przykładając lunetę do oka.
Ślad kociej łapy był jakby wyrazniejszy.
- Niestety tak – odpowiedział Pan Astronom. – Tak to już jest ...ludzie potrzebują sensacji.
Najmądrzejszy zmarszczył brwi.
- Tak ? – powiedział zdecydowanym i zawziętym tonem. – To będą ją mieli !
I pobiegł pędem do namiotu, gdzie na dnie plecaka leżała skarpetka.
- Co to jest ? – zapytał Pan Astronom’
- Najprawdopodobniej Czarna Dziura – odparł najmądrzejszy i rozwinął niebieski papier.
Skarpetka wyciągnęła się na całą długość i lekko uniosła do góry. A potem nieco urosła pokazując dziurę na pięcie. I wyfrunęła z namiotu, a najmądrzejszy i Pan Astronom ledwie mogli za nią nadążyć.
Zatrzymała się w miejscu, gdzie zaparkowano wozy telewizyjne , przeciągnęła się zupełnie jak kot i głośno mlasnęła. Dwa samochody znikły, jakby nigdy ich nie było.
A potem zajęła się niezależnymi dziennikarzami, którzy wypytywali uczestników obozu o wzajemne relacje obozowiczów z Panem Astronomem.
Nie minął kwadrans, a na przystani było cicho i spokojnie, jak przedtem. Każdy po kolei mógł spojrzeć w oko teleskopu, a w szuwarach grały żaby.
Po tafli jeziora sunęła spózniona mama-kaczka ze sznureczkiem dzieci, a księżyc odbijał się w wodzie jak w lustrze.
- Przepraszam za tego Kopernika... i za tą dziurę – powiedział podrostek i skubnął z zakłopotaniem coś, co najwyrazniej uznawał za brodę i zrobił najmądrzejszemu miejsce przy teleskopie.

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!