Mole - dom wariatów - Jeszcze jeden okruszek - dla sylwii k.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Śro cze 27, 2007 21:51

Nagroda do wyboru - co wolisz?

motyla

Obrazek

czy papugi?

Obrazek

YBenni

 
Posty: 1667
Od: Nie maja 20, 2007 22:04

Post » Śro cze 27, 2007 22:11

Benni pisze:Kociama - dlaczego bzdury? Doskonale Ci się przypomina.
Zaraz nagroda.

ps. Ale dlaczego "panie Zygmuncie" ?????


8O Benni bardzo Cie przepraszam ale mój mózg chyba dzisiaj na urlop pomaszerował :oops:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Śro cze 27, 2007 23:09

Kociama - nie gniewam się, nie śmiałabym, byłam tylko zdziwiona.

Siedzę teraz i czekam na godzinę 1 w nocy, bo wtedy mam pociąg - wyjeżdżam na dwa dni, ale mam nadzieję, że tam gdzie będę będzie też dostęp do netu - bo jakże to iść spać bez bajusi Caty! Uzależniłam się - nie zasnę bez bajki. (Albo raczej wróciłam do czasów dzieciństwa). :D

YBenni

 
Posty: 1667
Od: Nie maja 20, 2007 22:04

Post » Czw cze 28, 2007 10:42

Czar siódmego pióra


Kiedy wróciliśmy na salę okazało się, że to wszystko trwało bardzo, bardzo długo, a najdziwniejsze dla mnie było to, że tyle czasu wytrzymaliśmy bez gadania i kręcenia się, i nawet Bastek, który w dowcipkowaniu miał u mnie miejsce ex-equo razem z Artkiem siedział cichy i poważny.
Pomyślałem sobie wtedy, że to chyba jest dlatego, że jesteśmy świadkami życia, które budziło się na naszych oczach i na naszych oczach miało się zakończyć.
Kwiat rozkwitł, dopaliły się pochodnie, i kiedy opuszczaliśmy oranżerię niebo nad miastem jaśniało – nigdy dotąd nie widziałem nieba o świcie, szaro-błękitnego, z różowymi pasmami cienkich, jak pióra chmur. I nawet gwiazdę, srebrno-różową wiszącą tuż nad horyzontem widziałem po raz pierwszy.
A przecież tyle nocy, kiedy rodzicom wydawało się, że grzecznie śpię, zarwałem grając na komputerze , nie mając pojęcia, co dzieje się za oknami...
Podczas naszej nieobecności na sali wydarzyło się sporo – zmieniono naszą pościel i łóżka pachniały prawie tak jak w domu przed świętami, a na stoliku w rogu sali ktoś postawił klatkę z maleńką, białą myszką.
Pomyślałem sobie, że na pewno był tu braciszek, bo komu innemu taki pomysł mógł przyjść do głowy ? drugim takim szaleńcem był zdecydowanie TDF, ale przecież cały czas był z nami w oranżerii i trzymał za rękę Siostrę Pączek.
W klatce było kolorowe kółko do biegania, i malutki, drewniany domek, i dwie miseczki, a podłogę wyściełały pachnące, drewniane wiórki.
Rzecz jasna Bastek, Szymek i Wiewiór od razu pokłócili się o to, jak mysz powinna mieć na imię i dopiero Siostra Pączek rozsądziła spór, i pomimo, że była strasznie śpiąca i ziewała raz po raz napisała wszystkie propozycje na karteczkach, karteczki zwinęła i wrzuciła do czapki TDF-a i zawołała osobę neutralną, „sierotkę”, jak to określiła, w postaci Brodacza, który jeszcze nie zdążył wyjść do domu.
Brodacz wyciągnął kartkę, a Siostra Pączek kazała mu rozwinąć ją.
Zamarliśmy w oczekiwaniu.
Brodacz rozwinął papierek, spojrzał na niego i trwało dobrą chwilę zanim odezwał się.
- Yul – odczytał lekko drżącym głosem.
A potem podszedł do nas stojących przy Siostrze Pączek i objął nas ramionami.
- Dziękuję, chłopaki – powiedział i wyszedł.
Staliśmy jak porażeni.
- Ty durniu ! – wrzasnął Bastek i rzucił się z pięściami na Wiewióra. – Ty ruda świnio !
Upadli na podłogę, sczepieni ze sobą zupełnie jak Adi i Sebo na przystani.
- Przestańcie w tej chwili ! – zawołała Siostra Pączek próbując ich rozdzielić i dopiero TDF chwycił jednego i drugiego za piżamy i przytrzymał, dopóki im nie przeszło.
- Nie wiedziałem ! Nie wiedziałem ! – piszczał Wiewiór, a TDF postawił go na ziemi obok łóżka.
A potem rzucił na łóżko Bastka a sam usiadł na fotelu.
- Myślę, że nic takiego się nie stało – powiedział. – Wiewiór...to znaczy się, Krzysiek, nie wiedział, a ty, Bastek, nie musisz od razu stosować metod siłowych.
- A..ale Brodacz ....? – zapytał Szymek zupełnie zielony na twarzy, jakby miał za chwile zwymiotować.
TDF spojrzał na niego tak, jakby zobaczył go po raz pierwszy w życiu.
- Co Brodacz ? – zapytał. – Jeśli powiedział „dziękuję” to znaczy, że wszystko jest w porządku.
Wiewiór i Bastek popatrzyli na siebie spode łba.
- No, a teraz podać sobie ręce i marsz do łóżek- powiedział TDF głosem nie znoszącym sprzeciwu i odwrócił się do Siostry Pączek. – Zostanę dzisiaj za ciebie – powiedział zupełnie innym tonem, a Siostra Pączek zarumieniła się, zupełnie jak mała dziewczynka.
Bastek wrócił do łózka i odwrócił się do ściany. Szymek uznał, że już nic więcej ciekawego się nie wydarzy, a Wiewiór, jakby nigdy nic przylazł do mnie i rozsiadł się na brzegu łóżka.
- No, kurdę, - zaczął – no, ja nic nie wiedziałem...Opowiadali mi, że Yul to był fajny gość i...ja chciałem na pamiątkę, żeby dalej żył.
Nie powiedziałem słowa.
- No, Maślak, - nudził Wiewiór – no, otwórz oczy, no, powiedz coś...
- COŚ – powiedziałem, bo w mgnieniu oka przypomniałem sobie podobną ripostę Yula.
Ale Wiewiór ani myślał iść do diabła.
I, co gorsza, popadł w jakiś wrednie płaczliwy ton.
- No dobra – dałem za wygraną i usiadłem na łóżku – Nie wiedziałeś, Brodacz się nie obraził. Jest w porządku. A teraz paciorek, siku i spać.
Wiewiór jeszcze trochę posmarkał, trochę poprzepraszał niewiadomo kogo, bo wszyscy, prócz mnie i myszy już spali i zrobiło się całkiem cicho..
Było tak cicho, że słyszałem delikatne skrobanie mysich łapek i odgłos ząbków trących o coś szeleszczącego. Podniosłem głowę.
Sprytna mysz jakoś wydostała się z klatki , przegryzła torebkę z kocimi chrupami, które Siostra Pączek trzymała dla lokatora szpitalnej kotłowni, i najnormalniej w świecie wsuwał kocie żarcie błyskając czarnymi , maleńkimi jak paciorki oczkami.
I w tej właśnie chwili na salę weszła pani psycholog. Wyglądała tak, jakby przed chwilą ktoś wyjął ją z pudełka – nienagannie ułożone loczki, każdy na swoim miejscu, biała bluzeczka i opięte na pupie dżinsy.
Widać miała jakiś dodatkowy zmysł i z mety wyczuła, że nie śpię, bo pomaszerowała prosto do mojego łóżka i zapytała, jak było.
„ Trzeba było iść z nami” odpowiedziałem w myśli, a zamiast tego wygłosiłem zdanie, jakie od dłuższej chwili tłukło mi się pod czaszką :
- To było jak alegoria ludzkiego życia – mgnienie oka i wieczność.
Rzecz jasna, nie była to moja myśl, po prostu siostra Pączek szepnęła coś takiego na ucho TDF-owi, kiedy opuszczaliśmy oranżerię.
-Ach ! – wyrwało się pani psycholog i wsunęła rękę do kieszeni fartucha, w której trzymała służbowy notes. Ale zamiast wyjść na korytarz wydała nagle przerazliwy pisk i jednym susem znalazła się na krześle
Rozejrzałem się po sali i przyszło mi do głowy, że gdybym był na jej miejscu zrobiłbym dokładnie to samo.
Myszy nigdy specjalnie się nie bałem, ale ta byłą wielkości kota, i przemknęło mi przez myśl, że widać chrupy tak podziałały.
- Spokojnie, to tylko ja – powiedziała mysz i strzepnęła z wąsików okruszki. – Proszę zejść z krzesła i zacząć zachowywać się normalnie....odzyskać kontrolę...choć w sytuacji stresowej może być to niezmiernie trudne. Traumatyczne doświadczenia nabyte na tym oddziale z pewnością nie ułatwiają pani życia, ale ostatecznie, każdy z nas ma coś, czego się boi...
Mysz rozsiadła się na fotelu, założyła łapę na łapę i delikatnie kołysała różowym ogonkiem.
Oczy pani psycholog wędrowały za nim w prawo i w lewo.
- Tak jak już powiedziałam – kontynuowała mysz – niepewność rodzi w nas strach. Ja, naprzykład boję się kota z kotłowni, a pani, czego dała pani przed chwilą wymowny dowód boi się mnie...
Nie wytrzymałem i ryknąłem śmiechem.
Mysz mówiła zdaniami zapożyczonymi od pani psycholog, gestykulowała przy tym przednimi łapkami i robiła bardzo mądre miny.
- Najpierw pokonajmy próg lęku – powiedziała, wstała z fotela i zaczęła zbliżać się w stronę pani psycholog.
- Mysz ! Mysz ! Mysz ! – piszczała pani psycholog wykonując na krześle jakiś skomplikowany taniec.
- Mysz – skonstatował najspokojniej w świecie TDF opierając się o drzwi.- No, jak na mysz to dość spora – dodał puszczając do mnie oko – ale nikt nie wie, co tam wyprawiają w laboratorium...
TDF wziął mysz za ogon i nie bez problemów wpakował do klatki.
- Z psychologicznego punktu widzenia – powiedział pomagając zejść pani psycholog ze stołka – pani reakcja jest typowa dla kobiet, stąd można wnioskować, że zawodowy stres nie dokonał spustoszenia w pani psyche...
Pani psycholog poczerwieniała, wyrwała rękę z dloni TDF-a i uciekła głośno tupiąc obcasami.
- Ki czort...- powiedziałem i wtedy dostrzegłem, że TDF ma we włosach zatknięte sporej wielkości pióro.
- Kto...kto ci to dał ? – zapytałem.
- Wódz plemienia – TDF uśmiechnął się szeroko i wyszedł na papierosa.
Usłyszałem, jak chrzęści żwir pod jego stopami.
- Hej, mały – zawołał po chwili – spójrz w okno ! Do góry, tumanie, do góry...
Podniosłem głowę. Różowy w świetle wschodzącego słońca, malutki jak zabawka między chmurami sunął bezgłośnie samolot.

Spałem kamiennym snem. Obudziła mnie dopiero rozmowa, budziłem się powoli, rozpoznając głos Bastka, Szymka i Wiewióra, a czwarty wydawał mi się znajomy, i przysiągłbym, że należał do pani psycholog, gdyby...
- Nikt nigdy nie wie, ile będzie żył – mówił głos – ani wy, ani ja. Każdemu może się coś przydarzyć. Wam przydarzyła się choroba, z którą walczycie, jak żołnierze na wojnie. A na wojnie bywa różnie...Chyba chodzi o to, żeby...
- Próbować za wszelką cenę wygrać – dokończył Bastek.
- Tak, wygrać. A nawet jeśli przegrywamy, to nie obwiniać nikogo, ani niczego o to, że tak się stało.
Usiadłem na łóżku i przetarłem oczy. Na łóżku Wiewióra siedziała p[ani psycholog i skręcała mu rude kłaki w rożki.
- To ani Bóg, ani pech...Po prostu dzieje się tak, a nie inaczej. To nie wina rodziców, ani nikogo innego. Ale najgorsze jest to, że ci inni czasami tego nie rozumieją...więc jeśli ktoś odchodzi, zanim odejdzie, powinien pomóc im żyć dalej.
- Jak ? – zapytałem patrząc jak mysz biega w kolorowym kołowrotku.
- Niczego nie udawać – powiedziała pani psycholog i połaskotała mnie w nos sowim piórem.
A potem wyszła zostawiając na stole nieduży zeszycik.
- O żesz ! – wrzasnął Wiewiór i rzucił się do stolika.
Bastek i Szymek zerwali się na nogi równocześnie.
Wiewiór usiadł na brzegu mojego łóżka i otworzył notes. Zobaczyłem jak jego twarz się wydłuża, a entuzjazm opada : notes był pusty.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw cze 28, 2007 10:46

Piekne :!: ja zawsze tak enigmatycznie ale jak czytam to mnie poprostu zatyka. 8) ze szczęścia
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Czw cze 28, 2007 11:27

Tytuł opowieści SIEDEM SOWICH PIÓR.
Więc to oznaczać może tylko tyle, że zbliżamy się do końca TEJ historii. I wrócimy do Łopianowego Pola.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw cze 28, 2007 17:53

Chyba się uzależniłam kompletnie od opowieści Caty jakbym miała zbyt mało nałogów :-D, ale ten przynajmniej należy do nałogów polecanych :-D
Obrazek

Blusik

 
Posty: 3712
Od: Czw lut 22, 2007 22:29
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw cze 28, 2007 19:58

... i kończymy. chyba, że komuś odpowiadałoby całkiem inne zakończenie ?




Lato zbliża się ku końcowi.
Wiem, bo codziennie bywam w parku i widzę, jak opadają pierwsze liście. Stary Rumpel mówi, że to chore liście.
Widać tak już jest - to , co chore, odchodzi pierwsze. Ale nasza czwórka trzyma się dzielnie.
Na starym kasztanie kasztany stroszą zielone kolce.
Po niebie przelatują pierwsze klucze ptaków i samoloty
Ile razy widzę samolot, tyle razy myślę o mojej czekoladowej dziewczynie, która nawet nie wie, że jest moją dziewczyną....
Tamtej nocy, a właściwie o świcie, myślałem , że gdyby wszystko było ze mną w porządku poszedłbym odprowadzić ją na lotnisko i czekałbym, aż samolot uniesie się w powietrze, może kupiłbym jej bukiecik kwiatów, albo...pocałował w ciemny policzek.
Ale, rzecz jasna, nic z tego nie wchodziło w grę. Pewnie, że mógłbym poprosić o pomoc Brodacza, albo TDF-a , ale doszedłem do wniosku, że muszę przestać – a przynajmniej spróbować przestać wyręczać się innymi...
Ostatecznie – dorastałem.
Pewnie, że powinienem był napisać list.
Koperta i papier, które przyniosła mi następnego dnia siostra Pączek przerażały mnie, i to nie tylko dlatego, że nigdy dotąd nie pisałem prawdziwego listu – najwyżej maile, albo wiadomości na GG , ale dlatego, że moje pismo, o które się nigdy specjalnie nie starałem przypominało wszystko, tylko nie rząd powiązanych ze sobą w czytelne słowa liter.
- To jest tylko twoja wina – powiedziała Siostra Pączek. – Prawda jest taka, że zawsze byłeś zbyt leniwy, żeby pracować nad sobą, a potem nie miałeś już okazji...
Pomyślałem, że lista rzeczy, które miałem do nadrobienia chyba nigdy się nie skończy.
A Siostra Pączek podała mi kartkę w grube linie i ołówek
- Pisz. – powiedziała.
- Co mam pisać ? – zapytałem, biorąc ołówek w niezgrabne, kołkowate palce.
- Pisz, co chcesz – odparła. – Litery, cyfry...Co tylko przyjdzie ci do głowy.
Poprosiłem TDF-a, aby zabrał mnie z tym do parku. Usiadłem na ławce pod kasztanem i długo, długo wpatrywałem się w pustą kartkę, aż wreszcie powoli, jak dziecko w pierwszej klasie, najstaranniej jak tylko umiałem napisałem na niej swoje imię.
A potem jeszcze raz, innym, pochyłym pismem. I jeszcze raz.
WOJTEK. Patrzyłem na czarne litery i zacząłem zastanawiać się, kim jest WOJTEK.
Miałem wrażenie, że jestem kimś zupełnie obcym dla siebie, kimś, kogo nie znałem.
Myślałem o tym, że Wojtek na pewno chciałby wrócić do domu, bo ma dość szpitalnego zapachu i tupotu nóg w środku nocy na korytarzu, kiedy komuś, tak zupełnie nie na miejscu nagle zachciało się umierać, a z drugiej strony nie wiedział, o czym mógłby rozmawiać z dawnymi przyjaciółmi i dlatego wolałby pozostać tutaj...
To wszystko było bardzo zawiłe i bardzo trudne, jeszcze trudniejsze, niż napisanie paru starannych liter, więc wróciłem myślami do tamtego ranka, kiedy Królowa Jednej Nocy zdążyła przekwitnąć, a my wróciliśmy do łóżek.
Jak dobrze było leżeć bez tych wszystkich rurek, móc obrócić się z boku na bok, i na brzuch, i z powrotem na plecy, zupełnie jak w wodzie.
Jak dobrze było poruszyć nogami i wiedzieć, że nie ugną się przy pierwszym kroku, tak, jakby były z plasteliny.
Że mimo wszystko, pomimo, że życie tutaj wydawało się być tak kruche, jak tamten fosforycznie połyskujący w ciemności kwiat – było warto.
Że wiedziałem już, że udało mi się – choć nikt tego nie wiedział jeszcze do końca – ale naprawdę, udało mi się zwyciężyć.
Możecie myśleć sobie, że zwyciężyłem chorobę, albo strach, albo całe setki drobnych a uciążliwych przeszkód – ale napewno dobiegłem do jakiejś mety, i teraz, kiedy na ziemię opadają pierwsze chore liście odbieram swoją nagrodę.
Słońce kładzie na alejce drobne cienie, wiewiórki przemykają przez trawnik powiewając puszystymi kitami, a ja siedzę pod starym kasztanem, na który przylatywała złotooka sowa i piszę list.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw cze 28, 2007 20:07

Wyrażam zgodę na takie zakończenie :D :D :D

He he he, ale się ważna czuję!
Obrazek

Blusik

 
Posty: 3712
Od: Czw lut 22, 2007 22:29
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw cze 28, 2007 20:13

No bo pomyślałam, że nie trzeba tak kawę na ławę...że musi zostać coś dla kogoś, kto czyta.
Kiedyś, gdy byłam mała przeczytałam taką książkę " Kraj naszej Ewy " i książka miała trzy zakończenia.
A ja - chciałam jedno. Takie bez kropki nad " i ".
Powiedzcie mi teraz - czy dzieciak, czytając coś takiego rzeczywiście może zrozumiec istotę rzeczy ? Czy sie nie będzie bał ?
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Czw cze 28, 2007 20:26

Caty pracuję z dzieciakami od lat trzech do stu trzech od 79 roku i z tego co wiem, to dzieciaki nie będą się bały. Dzieciaki potrzebują prawdy, ale podanej w odpowiedniej formie. Dawno temu przeczytałam legendy napisane przez H.Sienkiewicza i jakoś tak mniej boję sie śmierci. Wydaje mi się, że po twoim opowiadaniu (zawsze miałam problem z nazywaniem form literackich) dzieciaki i te chore i te zdrowe i te, które już mają parę krzyżyków na karku będą potrafiły lepiej zrozumieć COŚ co niestety jest częścią życia i będzie im łatwiej, a jeżeli ktoś nie zrozumie, albo mu się nie spodoba, to przecież też będzie normalne :-D
Obrazek

Blusik

 
Posty: 3712
Od: Czw lut 22, 2007 22:29
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw cze 28, 2007 21:37

Szczerze mówiąc, obawiałam się tej ostatniej części.
Twoje zakończenie jest tak spokojne....idealne, napełnia serce pokojem. Myślę, że jest takim otwarciem do rozmowy na ważne tematy, zmusza do refleksji, a nie brutalnie zalewa smutkiem.
nieustannie podziwiam

Kłaczek:]

 
Posty: 55
Od: Śro mar 07, 2007 14:36
Lokalizacja: Kraków

Post » Czw cze 28, 2007 21:46

Caty - rewelacja :ok:

Już teraz trzymam kciuki za wygraną na konkursie!

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Czw cze 28, 2007 21:59

Łee strata czasu (czyt. kciuków) , bo innej możliwości niż wygrana nie ma.

Kiedy rozstrzygnięcie, bo mnie nerw już bierze pomimo całkowitej pewności co do wyniku :-D
Obrazek

Blusik

 
Posty: 3712
Od: Czw lut 22, 2007 22:29
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Czw cze 28, 2007 22:29

Mircea, która podała mi namiar na konkurs napisała,że można przysłać więcej niż jeden utwór. Przeredagowałam Łopianopwe Pole do wymaganej ilości 44 stron maszynopisu, i...
Siedem sowich Piór ma stron 30.
No i chyba wyślę oba ?
My dog, nigdy w życiu nie miałam takiego napędu...i to nie o kasę chodzi - bo się takową podzielę :), ale o możliwość pokazania innym...
Dzisiaj jak padnę w pierze, to nie wstanę przed południem...
Bilans - od niedzieli : 6 paczek papierosów, paczka kawy, 12 tiger`ów, średnio po cztery godziny snu dziennie.
Spadłam z rozmiaru 36/38 na 34/36...
Ale napisałam ! Napisałam !
I na dodatek przezyłam po raz drugi mój wolontariat...
Strasznie uparta ze mnie osoba...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 4 gości