Sonia - nasza psota kochana

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 05, 2007 18:28

Że truskawki zwłaszcza takie nienawożone (z babcinego ogródka) pyszne są to wiadomo. Otóż ostatnio miałam okazję konsumować owe pyszności. Z miseczką umytych owoców rozsiadłam się wygodnie na kanapie. Obok mnie kręciła się Sońka. Nie było to niczym dziwnym bo choćby była po najlepszym i największym posiłku to i tak zawsze kręci się wokół talerzy i próbuje wywąchać co też tam się znajduje (nierzadko próbuje jeść) :) . Tak było i tym razem. Mała dreptała, wąchała mocno zaaferowana. Koty napewno nie jedzą truskawek - pomyślałam i w błogiej nieświadomosci i spokoju skubałam sobie dalej frykasy. Aż tu nagle ... psota zebrała się w sobie, doskoczyła jednym susem i chwyciła w pyszczek dwie zwrócone do siebie ogonkami truskawki (za te ogonki właśnie) po czym czmychnęła z nimi czym prędzej. 8O Były najwspanialszymi piłeczkami do zabawy - możecie mi wierzyć :lol:
Obrazek
Obrazek

bunkowa

 
Posty: 130
Od: Pt mar 09, 2007 10:31
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto cze 05, 2007 20:54

"Cudo" z truskawkami. :D. Jaki ładny kontrast (mam na myśli kolory) :wink:
Marcelibu
 

Post » Pt cze 22, 2007 6:07

No i nie wiem co zrobić. :roll: Na weekend zaplanowałam wypad do Białegostoku. Ponieważ nie chce małej zostawiać samej to wymyśliłam, że kotulę zapakuję i zabiorę ze sobą. No i się rozpadało. Strasznie leje. W związku z tym moje pytanie do Was: podróżowaliście z kotem w deszczu? Wprawdzie odcinki do przebycia poza przejazdami autobusami nie są wielkie, jest duży parasol, Sońka będzie w kontenerku ale i tak się obawiam żeby się przypadkiem np. nie przeziębiła. Kurcze może ja jestem przewrażliwiona :roll: A może jest jakiś taniec, zaklęcie żeby przestało padać? :wink: (coś na kształt tańców indian czy kogoś tam tylko w odwrotną stronę) :lol:
Obrazek

bunkowa

 
Posty: 130
Od: Pt mar 09, 2007 10:31
Lokalizacja: Białystok

Post » Pt cze 22, 2007 7:57

Myśle, że możesz spokojnie z Sonią jechać, temperatura nie przeszkadza. Tylko trzeba uważać, że malutka nie zmokła, bo wtedy może się przeziębić. Jedżcie i bawcie się dobrze :D
Marcelibu
 

Post » Śro cze 27, 2007 13:13

Co tam u Sonieczki? Wybrała się z Tobą w podróż? Jak było?

OT: kilka dni temu udało się wreszcie capnąć trzeciego kociaka z tego samego co Sonia miotu. Długo się tajniaczył, ale w końcu skapitulował - w samą porę, bo tam gdzie był, nie był bezpieczny. Jest teraz u Pipsi, popatrz jaki fajny kawaler z tego Soniakowego brata: http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=61894&highlight= ;)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lip 31, 2007 8:15

Długo nas tu z psotą nie było oj długo. Ale czas najwyższy pokazać światu co też u mojego puchatka słychać. Po podróżach w deszczu zostały tylko wspomnienia. Nawiasem mówiąc całkiem dobre bo kocia choć przestarszona tamtą podróżą w kontenerku (niestety kojarzy jej się chyba z wycieczkami do weta) i schowana pod ręcznikiem (zawsze ma w kontenerku coś w czym mogłaby się zakopać tak aby cały ten wielki, przerażający świat jej nie widział :wink: ) zniosła podróż nieźle. Co więcej na nowym miejscu od razu dzielnie rozpoczęła zwiedzanie, zapamiętała gdzie jest kuwetka i oczywiście zachwyciła swoim zachowaniem moją teściową, która nawiasem mówiąc, twierdzi, że kotów nie lubi. A tak tytułem deszczowej piosenki, pod znakiem której podróżowanie przebiegało - fotka. Wybaczcie, że nie jest najwyraźniejsza.
Obrazek
Obrazek

bunkowa

 
Posty: 130
Od: Pt mar 09, 2007 10:31
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lip 31, 2007 8:55

Od tamtej podróży minęło sporo czasu i w ostatni weekend znów wybraliśmy się w podróż do Białegostoku z kociastą. Jakież było nasze zdumienie i radość oczywiście, kiedy mała zaraz na początku jazdy autobusem zażyczyła sobie wypuszczenia z tej okropnej klatki :wink: i umościła się na moich kolanach. Tam spędziła całą podróż tak w tamtą stronę jak i z powrotem na zmianę mrucząc, rozglądając się, drepcząc i śpiąc :) - na wszelki wypadek wszystko w szelkach i smyczy.

Olu, biorąc od Ciebie małą, puchatą i dość niezależną kulkę myślałam, ze będę miała dość kapryśnego kotka, dla którego głaskanie jest niekoniecznie potrzebnym dodatkiem :wink: do rządzenia nami. Czymś co trzeba znosić od czasu do czasu, kiedy dużych najdzie ochota na czochranie kota :lol: . Po spędzeniu z nami kilku miesięcy stwierdzamy, że z naszej Sońki będzie jednak miziaczek :!: Mała nie protestuje już tak przy głaskaniu coraz częściej przychodzi sama na porcję czułości - przede wszystkim do mnie i mamy wtedy cały repertuar baranków, pocierania noskiem o mój nos, mruczenia i ocierania się. Jest strasznie kochana.
I za to wszystkim tym, którzy przyczynili się do tego, że Sonia jest u mnie wielkie buziaki od nas i rozanielonego kota:
Obrazek

Sońka na dobre zagościła w naszym mieszkaniu. Co ja mówię? Zagościła? Ona jest poprostu panią na włościach (chociaż te włości niewielkie). Szaleje, rozrabia, gryzie rankiem stopy (moje dziś :twisted: ), galopuje po łóżku i nas oczywiście, hałasuje z zabawkami no i potarfi gryźć ręce kiedy coś idzie nie po jej myśli ewentualnie chce się bawić.
Z gryzieniem nawet sobie poradziliśmy - no prawie :wink: dając jej na własność pluszaka w postaci dość dużego, kudłatego kota. To na nim się wyżywa, tarmosi, gryzie, drapie i koziołkuje.
Obrazek Po takich breweriach najlepiej wypocząć jest na swieżo wyprasowanym, jeszcze ciepłym praniu.
Obrazek
Obrazek

bunkowa

 
Posty: 130
Od: Pt mar 09, 2007 10:31
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lip 31, 2007 9:08

No i takie wiadomości lubię :D
Głaski dla cudnego, rozanielonego kota.
Swoja drogą - rośnie Ci psota, rośnie. Ja ją ciągle mam przed oczami jako małą, puchatą kulkę...

A co gryzienia i wyżywania się - towarzystwa jej potrzeba... Może zamiast futrzanego - jeszcze jednego kotka? 8)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Wto lip 31, 2007 10:19

Aleba pisze:A co gryzienia i wyżywania się - towarzystwa jej potrzeba... Może zamiast futrzanego - jeszcze jednego kotka? 8)


Wiedziałam, że to powiesz :!: wiedziałam :twisted: :wink: . Niestety ze względu na pewne sprawy no i protestującego TŻta na razie to nie wchodzi w grę. Ale gwoli ciekawostki opowieść.
Jakiś czas temu, będzie ze dwa tygodnie zadzwoniła do mnie moja psiapsiółka z pytaniem czy mogą wpaść (z mężem) i ... z kotem. Trochę mi się to dziwne wydało, bo prosto z pracy no ale co tam. Oczywiście, że możecie - zapewniłam, czekając na dalszy rozwój wypadków. No i przybyli. Z ok. półrocznym kociakiem. Okazało się, że małego ktoś wypuścił :evil: /zostawił/ wygonił / zgubił :?: . Plątało się to po osiedlu gdzie pracuje kumpela już drugi czy trzeci dzień miałczące, głodne, dające się głaskać. Ponieważ pomimo zainteresowania kociakiem okolicznych dzieciaków nikt nie kwapił się go zabrać do domu futrzak postanowił wziąć sprawy w swoje łapki :wink: Wmaszerował raźno do salonu Plusa w którym to pracuje moja kumpela i rozgościł na dobre jak u siebie. Poskakał po biurkach, połasił się do pracowników, zjadł podsunięte kąski i zwinąwszy się w rogala zasnął beztrosko na jednym z siedzeń.
Co było robić. Koleżanka jako osoba miękkiego serca zrobiła rajd po okolicznych sklepach z pytaniem czy nie wziąłby ktoś takiego malucha. Niestety chętnych nie było wobec czego postanowiła zabrać bidę do siebie na wieś (choć tam już i tak zwierzyniec: 3 koty, 5 psów, królik i rybka :wink: ). Wobec problemów logistycznych kotek wylądował na trzy godzinki u nas.
Co tu się działo ...... Długo by mówić. Mały głodny najpierw wchłonął michę chrupek, zapił wodą burcząc przy tym na wszystkich choć nikt mu nie zamierzał przeszkadzać, po czym dał się wciągnąć w zabawę. Ewidentnie musiał być zwierzem domowym bo nic go w mieszkaniu nie dziwiło, radził sobie świetnie, nie bał się dotyku, obcych. Szalał ganiając za myszką czy kulką i bronił zaciekle zdobytej zabawki.

Obrazek Obrazek
A nasza psota zająwszy strategiczne miejsce przyglądała się temu z mieszanymi uczuciami: strachem, zazdrością, fascynacją, przejęciem :?: sycząc na niego i oganiając się łapą kiedy ten tylko znalazł się bliżej niej. No i tak burczały na siebie i syczały demonstracyjnie przez pierwsze 2 godziny. Potem niby przypadkiem zaczęły bardziej aktywnie obserwować się nawzajem, zaglądając jedno za drugim w różne kąty i zbliżając się do siebie niby przypadkiem - przez zapomnienie :wink: Było zabawnie bo przy takich zetknięciach najpierw były nieśmiałe próby poznania (tak przez mgnienie) a po chwili walenie łapą i burczenie. Obrażeń nie było. Tak oto stwierdziliśmy, że futrzaki szybko dogadałyby się ze sobą. Ale nadszedł wieczór i rozstanie. Jako happy end powiem, że pasiaczek będący rezolutnym stworzeniem zawojował wszystkich w nowym domu, gdzie teraz znalazł swoje miejsce na ziemi.
Obrazek

bunkowa

 
Posty: 130
Od: Pt mar 09, 2007 10:31
Lokalizacja: Białystok

Post » Wto lip 31, 2007 10:47

bunkowa pisze:
Aleba pisze:A co gryzienia i wyżywania się - towarzystwa jej potrzeba... Może zamiast futrzanego - jeszcze jednego kotka? 8)


Wiedziałam, że to powiesz :!: wiedziałam :twisted: :wink:

:lol:
Bo ja Wam dobrze życzę 8)

A pasiaczek przepiękny, no i widać, że łobuziak ;)
Pasowałby do Sońki ;)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt sie 03, 2007 11:55

Ale wyrosła :D

Agata_2

 
Posty: 2323
Od: Śro gru 27, 2006 19:38

Post » Pon sie 06, 2007 6:01

Tak, rzeczywiście wyrosła - nie przypomina już tej drobinki, którą przywiozłam do domu. Teraz to duża puchata i oczywiście najpiękniejsza na świecie (bo nasza) kocia. 2,3kg futrzastej radości :)
Obrazek

bunkowa

 
Posty: 130
Od: Pt mar 09, 2007 10:31
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw sie 23, 2007 6:31

Nasz kotecek jest dość towarzyski. Przejawia się to w taki oto sposób, że futrzak chodzi za nami tak żeby znajdować się w tym samym pomieszczeniu co któreś z nas (i tam dowolnie: śpi, broi, itp.). Najciekawiej jest kiedy rano wstajemy do pracy no i siłą rzeczy jest pośpiech, barykadowanie w łazience. Wtedy Sońka wielce obrażona i rozżalona staje przed drzwiami łazienki i urządza nam koncert żałości. Domyślam się tylko co oznaczać mogą jej miauki - tak na nasze byłoby to chyba: "o wy niedobrzy :x , zostawić tak kota :crying: !!! o ja nieszczęśliwa :crying: jaaaaa chcęęęęę weeeejść :evil: "

Tak samo nasze kociątko chętnie pomaga nam w pracach domowych typu prasowanie (układa się na świeżo wyprasowanych ciuchach), zmywanie podłogi (poluje na mopa) czy ostatnio rozmrażanie lodówki :wink:

Obrazek Obrazek
Obrazek

bunkowa

 
Posty: 130
Od: Pt mar 09, 2007 10:31
Lokalizacja: Białystok

Post » Czw sie 23, 2007 7:40

Niestety czasem trzeba zostawić.. Ale najważniejsze że potem się wraca :D Tylko pozazdrościć takiego pomocnika :)
Obrazek

Kasia89

Avatar użytkownika
 
Posty: 2367
Od: Nie kwi 22, 2007 14:14
Lokalizacja: Dąbrowa Górnicza

Post » Czw sie 23, 2007 7:55

Ale wielka kocica z niej :shock:

bunkowa pisze:Tak samo nasze kociątko chętnie pomaga nam w pracach domowych typu prasowanie (układa się na świeżo wyprasowanych ciuchach), zmywanie podłogi (poluje na mopa) czy ostatnio rozmrażanie lodówki :wink:

Widzisz, jakiego masz dobrze wychowanego, uczynnego kotka? 8)
Są chwile, kiedy brak ludożerców daje się boleśnie odczuć.
Alfons Allais

Aleba

Avatar użytkownika
 
Posty: 21216
Od: Czw sie 05, 2004 16:52
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 42 gości