» Pon cze 25, 2007 18:16
Czar Drugiego Pióra
Następnego dnia, rano, obudziło mnie gwizdanie. To mogło oznaczać tylko jedno – że Siostra Pączek ma wolne, a zastępuje ją TDF.
TDF naprawdę miał na imię Marek, a przezwisko Tyczka Do Fasoli wymyślił Yul, bo Marek był chudy i wysoki , a najśmieszniejsze było to, że jezdził maluchem, i kiedy do niego wsiadał połowa szpitala – przynajmniej ta połowa, która mogła poruszać się swobodnie rzucała się do okien. Każdy chciał zobaczyć, jak TDF dosłownie składa się na pół i odjeżdża z kolanami pod brodą.
Oczywiście sam TDF nie wiedział, co naprawdę oznaczało jego przezwisko.
Prawdopodobnie Yul powiedział mu, że to skrót od Taki Długi Facet i TDF to kupił. Ale wszyscy i tak wiedzieli, o co chodzi.
TDF odrabiał służbę wojskową w szpitalu, bo nie miał ochoty czołgać się na czyjąś komendę, a na dodatek skończył ...weterynarię i w przyszłości miał zostać lekarzem, tyle, że od zwierząt.
Na drugi dzień po tym, jak dowiedzieliśmy się kim chce zostać, Artek zabeczał na powitanie jak owca.
Ale TDF wcale się nie obraził. W ogóle był spokojny i nawet wynoszenie i opróżnianie basenów mu nie przeszkadzało. A kiedyś, kiedy ukradkiem zjadłem całą tabliczkę czekolady i zwymiotowałem za łóżko, TDF najspokojniej w świecie przyniósł wiaderko, ściereczkę i wszystko posprzątał.
- Malinowa – powiedział puszczając do mnie oko, a ja , cały czerwony ze wstydu pokiwałem głową.
Pomyślałem sobie, że gdyby wszyscy dorośli byłi tacy, jak TDF, to na pewno nam, dzieciom z oddziału byłoby lżej. Potrafił wytłumaczyć wszystko tak jak mój Dziadek, że robiło się jasne i proste, a wiadomo, że kiedy coś jest jasne i proste, to naprawdę nie ma się czego bać.
Odpowiadał nawet na najgłupsze pytania i chyba podkochiwał się w siostrze Pączek, bo często brał za nią sobotnie dyżury.
Ale Siostra Pączek w ogóle nie zwracała na niego uwagi, a kiedy powiedziałem jej, że to TDF
wysłał jej walentynkę strasznie się zaczerwieniła i stwierdziła, że wyglądałoby to co najmniej głupio, gdyby ją – TDF-a postawić obok siebie.
Bo Siostra Pączek dlatego nazywała się Siostrą Pączek, że była, jak to określił Brodacz, puszysta.
Lubiłem Siostrę Pączek prawie tak samo jak TDF-a, może dlatego, że słowo „puszysta” kojarzyło mi się z czymś przyjemnym – z pierwszym śniegiem albo kocim futrem.
I bardzo, ale to bardzo chciałem, żeby Siostra Pączek dostrzegła TDF-a, choć, po prawdzie, wcale nie trudno było go zauważyć...
Tego dnia TDF, żeby nas rozbawić ubrał bardzo śmieszny T-shirt, na którym były narysowane wszystkie kości a każda z nich była podpisana po łacinie.
Dziwne, zawsze uważałem, że łacina to jest ten język jakiego używali przesiadujący w krzakach menele, ale TDF wytłumaczył mi , że są dwie łaciny – klasyczna, czyli ta od kości i kuchenna, czyli ta od meneli.
Więc, jak widać TDF naprawdę bardzo dużo wiedział.
Komuś takiemu można byłoby bezpiecznie opowiedzieć o Dziadku i być pewnym, że nie tylko, że nie wypaple, ale też, że nie będzie się śmiał.
Tego dnia TDF był w wyśmienitym humorze. Zaraz po śniadaniu oznajmił, że znalazł dodatkową pracę, na okres wakacji, w schronisku dla zwierząt. Opowiedział nam tez , że zwierzęta chorują prawie na to wszystko, na co chorują ludzie. I, że często są od ludzi cierpliwsze i grzeczniejsze i wszyscy ryknęliśmy śmiechem bo było wiadomo, że mówi o Artku.
Artek wcale nie miał powodu, żeby być niegrzeczny, albo dokuczliwy, za dwa tygodnie miał opuścić szpital i miał sporo szczęścia, bo wszystko było w porządku – i badanie krwi, i w ogóle.
Pani psycholog, która często przychodziła na nasz oddział bardzo długo rozmawiała z Artkiem, a nam, pod jego nieobecność wyjaśniła, że jego zachowanie to skutek stresu.
Pomyślałem sobie, że z nas wszystkich na tej sali to chyba tylko ja miałbym prawo zatruwać wszystkim życie, bo należałem do Trudnych Przypadków.
Ale to TDF pomógł mi zrozumieć, że moje myśli i moje ciało powinny działać razem, bo jeśli będą się za sobą kłócić, to nic dobrego z tego nie wyjdzie.
Opowiedział mi, ze dawno temu , przed samymi wakacjami złamał sobie nogę i ze codziennie powtarzał sobie „zrastaj się, zrastaj się , zrastaj się”. I noga się zrosła, chociaż mówili, że mogą być jakieś problemy.
Więc kiedy zaczynała bolec mnie noga wsadzałem cały ten ból do rakiety kosmicznej, albo do podwodnej łodzi, albo...do basenu stojącego pod łóżkiem i posyłałem go do diabła.
I, wierzcie mi lub nie – noga przestawała boleć.
Zaraz po śniadaniu pani psycholog zabrała Artka na kolejną rozmowę, a Bastek i Szymek pojechali na chemię.
Więc zostaliśmy tylko we dwoje – ja i TDF.
TDF wyciągnął z szuflady warcaby, ale chyba wyczuł, że nie mam ochoty na grę, bo tylko postawił pudełko na stoliku nie otwierając go .
- Chcesz pogadać ? – zapytał i związał długie włosy w śmieszną kitkę.
Podniósł mi zagłówek i przysunął swój fotel bliżej łóżka.
Sam nie wiem, jak to się stało, że opowiedziałem mu o Tęczowym Moście i o tym, co powiedział mój Dziadek, a on poważnie pokiwał głową i dodał, że zna tą historię i że absolutnie zgadza się z moim Dziadkiem co do kwestii Piekła i Nieba.
Tego dnia dowiedziałem się, że zwierzęta również miewają raka, i że to nieprawda, że weterynarze usypiają każde chore zwierzę.
- Weterynarz to też lekarz - wyjaśnił TDF – a obowiązkiem każdego lekarza jest walczyć o życie swojego pacjenta.
- Tak jak doktor Bartek ? – zapytałem, bo przypomniała mi się bajka, którą kiedyś czytaliśmy w szkole.
- Ale mądrze – odpowiedział TDF.
Po wszystkim co usłyszałem tego dnia powiedziałem, że weterynarze naprawdę mają ciężką pracę, bo przecież zwierzęta nie umieją mówić, ale TDF kategorycznie zaprzeczył. Obiecał, że jeśli kiedyś będzie miał czas, to opowie mi o tym, jak mówią zwierzęta – ale nie małpy, które potrafią nauczyć się języka migowego i papugi, które powtarzają wszystko, co usłyszą, ale psy i koty, o których wie się tyle tylko że jedne machają ogonami, albo gryzą, a drugie mruczą albo drapią. I, gdy są złe, potrafią komuś nasikać do buta.
A potem Artek wrócił z rozmowy z panią psycholog, i jak zwykle wcale mu to nie pomogło, bo był bardziej upierdliwy, niż zwykle, a Bastek i Szymek wymiotowali, jak zwykle po chemii.
Artek oczywiście zaczął wrzeszczeć, żeby ktoś otworzył okno, a Szymek obiecał, że jeśli Artek powie jeszcze jedno słowo, to następnym razem zwymiotuje mu na łóżko.
A mnie zaczęła boleć noga i kiedy wysłanie bólu w Kosmos nie pomogło, zacząłem wzywać Dziadka.
Kiedy otworzyłem oczy zapadał już zmierzch. Musiałem spać tak twardo, że nie poczułem kiedy mierzono mi temperaturę , tępy ból w kolanie nieco zelżał, a na parapecie okna czekała już wielka, puszysta sowa.
Tak jak poprzednio wsiadłem na jej grzbiet i polecieliśmy prosto w ciemniejące niebo.
Na zachodzie rąbek słońca jeszcze barwił chmury na pomarańczowo, a z drugiej strony wznosił się księżyc.
Po drodze opowiedziałem Dziadkowi o wszystkim, co działo się od rana, a Dziadek powiedział, że TDF to mądry chłopak i że to dobrze, że się zaprzyjazniliśmy.
Patrzyłem na dachy domów, na czubki drzew i nagle strasznie zrobiło mi się szkoda dorosłych.
Gdyby wszyscy byli tacy jak mój Dziadek i jak TDF, wtedy Artek nie musiałby chodzić na rozmowy z panią psycholog.
Cały problem polega na tym, że dorośli, gdy przestają być dziećmi to od razu przestają umieć udawać.
A przecież dzieciństwo – przynajmniej teoretycznie, jak mawia TDF – powinno wprowadzić nas w wiek dojrzały...to chyba znaczy, że nasze udawanie powinno być jeszcze lepsze ?
Bo ja na przykład nigdy jeszcze nie spotkałem dorosłego, który umiałby udawać Zorro, albo kowboja, albo ET. A kiedy musza udać coś przed nami, to następuje zupełna klapa.
Biedni dorośli, po prostu zaczynają się coraz bardziej wikłać w jakieś zawiłe słowa, a jak nie potrafią już znalezć jeszcze zawilszych i jeszcze bardziej niezrozumiałych, wtedy kupują nam zabawki. A te zabawki, to po prostu można rozbić...wiadomo o co.
Kiedy się leży w łóżku, oplątanym rurkami i rureczkami, kiedy masz coś w nosie i coś jeszcze gdzie indziej...wtedy po prostu masz ochotę zapytać jak długo jeszcze, albo czy umieranie będzie bardziej bolało, niż to, co boli teraz. I w ogóle nie masz siły, żeby odpakować tą nową zabawkę, a jeżeli dorośli zrobią to za ciebie, to nawet nie widzisz, w jakim jest kolorze i zaczynasz się bać, że może już umarłeś ?
A psycholog...psycholog, jak mówi TDF, to lekarz od duszy. Ale czasami tej duszy wcale nie pomaga. A najśmieszniej jest wtedy, kiedy boi się mówić sam za siebie, tylko ubiera na rękę kolorowe pacynki i zmienia głos, bo udaje, że rozmawia z misiem albo z królikiem...
A to przecież ze mną powinien rozmawiać.
Nie to, co mój Dziadek.
Dlatego nigdy, ale to nigdy niczego się nie bałem, kiedy było obok.
Dorośli miewają też czasami bardzo głupie pomysły, jakie żadnemu, albo prawie żadnemu dziecku nie przyszły by do głowy.
Żeby dać odpowiedni przykład, wcale nie musiałem się zastanawiać, bo akurat przelatywaliśmy nad starą przystanią kajakarską, gdzie od dawna nie widziano żadnego prawdziwego kajakarza, za to dorośli przychodzili tam pić wódkę i robić różne głupie rzeczy.
Tym razem pierwszy zauważył ich Dziadek. Zniżył lot i miękko osiadł na daszku przystani.
Spojrzałem w dół.
Stali tworząc ciasny krąg, otaczający dwu stojący pośrodku. Ci pośrodku trzymali na smyczach psy i szczuli je na siebie.
Psy chyba nie miały ochoty się gryzć, bo tylko warczały i ani jeden ani drugi nie robiły najmniejszego kroku w przód..Za to na bardziej rozjuszonych wyglądali ich właściciele.
- Oddajcie nasze pieniądze ! – krzyknął któryś z gapiów, a reszta skwapliwie podchwyciła okrzyk.
Jeden z psów zrezygnował z warczenia, usiadł i zaczął drapać się tylną łapą za uchem. Drugi tez nie wyglądał groznie. Miał maślane futro, zupełnie jak Misiek i dobroduszny wyraz pyska
Właściciel tego pierwszego wyjął z kieszeni kurtki krótką pałkę. Podniósł ją do góry, a sowa rozpostarła ogromne skrzydła.
- Czar drugiego pióra ! – zawołałem, i drugie nieduże piórko zawirowało w powietrzu.
Krzyki i wrzaski niespodzianie ucichły, bo jeden z psów, ten, którego swędziało ucho nagle stanął na dwu łapach.
Drugi pokazał w uśmiechu ostre, białe zęby i ukłonił się, zupełnie jak cyrkowy pudel.
- Mam zaszczyt – powiedział – zaprosić państwa na walkę Adiego i Seba.. Jeżeli chodzi o mnie, jestem zmuszony, ale jedynie z czystej lojalności, postawić na Adiego, choć prawdopodobnie nie ma szans z Sebem.
Spojrzał na swego towarzysza i klasnął w łapy.
Adi i Sebo pokazując zęby opadli na kolana i zaczęli warczeć, zupełnie jak psy. Kiedy kibicujący mężczyzni zaczęli wołać „bierz go, bierz go ” Adi wycofał się pół metra do tyły i wstał z kolan. A wtedy Sebo podbiegł i ugryzł go w łydkę.
Za chwilę obaj tarzali się po trawie warcząc i wrzeszcząc, szarpiąc zębami ubrania i okładając się pięściami.
Psy po cichu wycofały się w mrok.
- A teraz co ? – zapytał ten większy.
- Nie wiem – odpowiedział ten podobny do Miśka. – Ale po tym nie mam co pokazywac się w domu.
Większy stropił się i opuścił głowę.
Spojrzałem na Dziadka.
- Myślę, że TDF na pewno cos na to poradzi – powiedział Dziadek, a ja zsunąłem się po przerdzewiałej rynnie na dół.
Na mój widok psy zjeżyły sierść na karkach, ale kiedy wszystko im wytłumaczyłem uspokoiły się.
- Polecimy bardzo nisko i powoli – powiedziałem. – A TDF już się wami zajmie.
Miśkopodobny pomachał podobnym do chryzantemy ogonem, a drugi trącił mnie nosem.
Kiedy odlatywaliśmy w kierunku szpitala dwaj mężczyzni dalej zaciekle walczyli ze sobą.
Otworzyłem oczy i przycisnąłem guziczek dzwonka, bo na sali nie było nikogo dorosłego.
TDF pojawił się błyskawicznie. Pochylił się nade mną i zapytał, co się stało.
- Do bramy ktoś przywiązał dwa psy – powiedziałem – i odjechał.
TDF wyjrzał przez okno i rzucił mi zdziwione spojrzenie.
- Faktycznie...masz rację mały .
Przyjrzał się plątaninie rurek dokoła mojego łóżka i z niedowierzaniem pokręcił głową
- Siódmy zmysł – powiedziałem, a TDF , zanim wyszedł, obiecał, że na drugi raz opowie mi o telepatii..

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!