Mole - dom wariatów - Jeszcze jeden okruszek - dla sylwii k.

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Nie cze 24, 2007 19:07

aamms pisze:
Patr77 pisze:I żebym miała już tę @#$^^%$ obronę za sobą.. sen mi z powiek spędza..


Przed baaardzo wielu laty, na chwilę przed moim wejściem do sali, na obronę pracy magisterskiej, jedna z moich koleżanek, która coś do mnie mówiła, a ja nie mogłam się skupić ze zdenerwowania na słuchaniu, złapała mnie za klapy marynarki od kostiumu i powiedziała: "Słuchaj, to tylko pół godziny wstydu i tytuł na całe życie"..

Pół godziny później przyznałam jej rację.. :twisted:

Trzymam kciuki za Ciebie.. Będzie dobrze.. :D



Dziękuję Ci ogromnie bardzo :D Tż-et też mi to powtarza, ale ja panikara jestem.. :oops: jutro około 10.30 już będzie po wszystkim :D

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Nie cze 24, 2007 19:08

Ja bym poprosiła baję przed północą.. ;)

Patr77

 
Posty: 2341
Od: Wto wrz 12, 2006 0:05
Lokalizacja: Ottawa/Poznań

Post » Nie cze 24, 2007 19:14

No to baja...niech będzie. Bo już słońce sie chowa i ma się ku zachodowi - prawda jakie ładne sformułowanie ? Ma się ku zachodowi...

Na przystanku autobusowym zjawili się wszyscy. Tata najgrubszego rzeczywiście prezentował się wspaniale w marynarskim mundurze, a najgrubszy miał na głowie białą czapkę ze złotym otokiem.
Oczywiście udawał, że dziwnie wilgotne oczy były pozostałością po uczuleniu na drobinki siana, ale kiedy Brudny Harry Potter uroczyście obiecał, że zaopiekuje się Liczbą najgrubszemu załamał się głos i głośno wydmuchał nos w kraciastą chustkę.
Od strony Strzeżonego nadbiegł zdyszany Jack Sparrow z podłużnym pakunkiem w ręce, a za Jack`iem , najwyrazniej nie mogąc za nim nadążyć, dziwnie człapiącym krokiem podążała jakaś dziewczynka . Cerę miała lekko zielonkawą, jak po długiej chorobie, i widocznie chorowała na gardło, bo kiedy odezwała się głos jej był jakby skrzeczący.
- To jest dla ciebie – powiedział Jack Sparrow podając najgrubszemu pakunek.
Najgrubszy potężnie wytarł nos , a kot Czarownicy wychylił się zza nóg Magdy i spostrzegłszy dziewczynkę sarkastycznie się uśmiechnął.
Brudny Harry Potter spojrzał na zegarek , poklepał najgrubszego po ramieniu , gwizdnął na Liczbę i przeszedł na drugą stronę jezdni, którą właśnie nadjeżdżał autobus .
- Harry ! – zawołała zielonkawa dziewczynka. – Harry, mooooogę z tobą jechać ?
I nie czekając na odpowiedz pobiegła za Harry`m tak szybko, na ile pozwalał jej koślawy chód.
- To nie było życzenie z głębi serca – prychnął kot Czarownicy przesłaniając pysk łapą.
Magda rzuciła mu karcące spojrzenie.
- Nic nie mówiłem – zastrzegł się kot i podrapał się za uchem.
- Mam nadzieję – mruknęła Magda.
Najgrubszy pomachał ręką w stronę odjeżdżającego autobusu.
- Z księżniczkami zawsze są kłopoty – powiedział kot . – A to ziarnko grochu, a to ośla skórka...Ale jeśli przy tej okazji Harry awansował na księcia...
Magda już - już otwierała usta aby coś powiedzieć, ale na przystanku pojawił się czerwony autobus z napisem DWORZEC. Tata najgrubszego zarzucił na ramię prawdziwy marynarski worek a najgrubszy uczynił to samo ze swoi plecakiem.
- Do zobaczenia za dwa tygodnie – zawołał i całkiem lekko wskoczył do autobusu.
Słońce zaczynało silnie przygrzewać i tylko w Parku panował miły cień. Pan Karp wyskakiwał raz po raz z wody chwytając pyszczkiem drobne muszki, nad głowami dzieci krążyły jaskółki a w kielichach kwiatów basowo brzęczały trzmiele.
Najsilniejszy rzucił się na trawę . Szopen zdjął tenisówki i zanurzył w stawie bose nogi, a Magda i kot usiedli w cieniu.
Jack Sparrow zerwał kilka liści i brodząc w wodzie wysyłał w nieznane zielone okręty.
Magda westchnęła głęboko , a jej ręka opadła na kark kota.
- Głowa do góry – kot trącił ją policzkiem. – Będzie magicznie.
Po chodniczku z torbą wyładowaną rozmaitymi pakunkami szła Czarownica, a obok niej rudowłosa kobieta w czerni .
- Pani Dora – szepnęła Magda. – Co ona tutaj robi ?
Czarownica zatrzymała się przy ławce.
- To jest własnie Magda – powiedziała i szepnęła coś na ucho rudowłosej kobiecie.
- Magda....- głos Pani Dory zabrzmiał całkiem przyjacielsko. Nachyliła się i pocałowała Magdę w czubek głowy. Rude włosy pachniały cytryną i jakimiś ziołami, a na szyi Pani Dora nosiła wisiorek z czarnym kotem.
Otworzyła torebkę i wyjęła z niej malutką paczuszkę.
W środku była bransoletka, taka, jakiej Magda jeszcze nigdy w życiu nie widziała – srebrne koty i złote rybie szkieleciki, a zapięcie było tak solidne, że Magda od razu włożyła ją na rękę.
Przyznaję, że Iwonka jest dość kłopotliwa... – powiedziała Pani Dora rozglądając się bacznie po tafli stawu, na której kołysały się jak zielone talerze liście nenufarów. – Ale...
Czarownica uśmiechnęła się pod nosem i porozumiewawczo mrugnęła do Magdy.
- Jakoś nie mogę przyzwyczaić się do odkurzaczy – powiedział kot . – robią za dużo hałasu.
- No i gdyby każdy miał odkurzacz – dorzucił Szopen – niepotrzebne byłyby trzepaki.
Najmądrzejszy otrząsnął się ze zgrozą. Podwórko bez trzepaka na pewno przestałoby być tym samym Podwórkiem.
- Słuchaj...- powiedział nagle najsilniejszy – a jak będziemy już za duzi na trzepak... ?
- My ? – zapytał Jack Sparrow potrząsając kolorowymi dredami. – Jeżeli tylko....
Urwał. Nad koronami drzew bezszelestnie przesunęły się dwie miotły.
Tymczasem najgrubszy położył plecak obok marynarskiego worka swojego taty i zajął miejsce przy oknie.
- No cóż, synu – uśmiechnął się tata. – Czekają nas wspaniałe wakacje.
Najgrubszy pokiwał głową. Pomyślał o przyjaciołach i zrobiło mu się dziwnie pusto.
- To tylko dwa tygodnie – powiedział tata. – A twoi koledzy...?
- Na podwórku zostaje tylko Magda, Krecia i Harry – rozgadał się najgrubszy i za każdym razem, kiedy wymieniał imię któregoś z przyjaciół miał wrażenie, że widzi jego twarz. – Harry będzie pracował w Schronisku dla zwierząt, bo on ma pod opieką Liczbę...
- Liczbę ? – zdziwił się tata. – Co to jest „liczba” ?
Najgrubszy wziął głęboki oddech.
- No bo widzisz, tato...
Za oknami pociągu przesuwały się wsie, uprawne pola, zagajniki i ciemne plamy odległych lasów. Tak- tak- tak stukały koła pociągu, a najgrubszy opowiadał, opowiadał i opowiadał, a jego tato słuchał tak poważnie, jakby rozmawiał z kimś dorosłym.
- A pamiętasz – zapytał niespodziewanie – jaki byłeś obrażony, kiedy nie chciałem kupić mieszkania na... . jak nazywacie tamto osiedle ...?
- Na Strzeżonym – podpowiedział najgrubszy.
- ...na Strzeżonym ? – dokończył tata.
Najgrubszy poczuł, że się czerwieni. Tata mocno poklepał go po ramieniu i zdjął z półki podłużny pakunek.
- Zobaczymy co jest w środku ? – zapytał, a kiedy najgrubszy skinął głowa tata odpakował kolorowy papier.
Paczka kryła drewniane pudełko, misternie zamykane na zamek. Przy zamku dyndał nieduży srebrny klucz.
- Otwórz.
Najgrubszy z bijącym sercem przekręcił kluczyk w zamku. Zapachniało drzewem sandałowym – co prawda najgrubszy nigdy nie wąchał drzewa sandałowego, ale to określenie jakoś bardzo pasowało mu do niezwykłego zapachu.
W pudełku, owinięta szeleszcząca bibułą leżała najprawdziwsza, stara marynarska lornetka !
Najgrubszy przyłożył ją do oka, ustawił ostrość i ...
W okrągłym wizjerze, jak w czarodziejskiej kuli zobaczył Podwórko.
Na ławce przy trzepaku siedzieli razem Magda, Krecia i Jack Sparrow i ten ostatni nawet pomachał ręką w jego kierunku.
Przy śmietniku najsilniejszy demonstrował Szopenowi niezbyt składne ciosy karate, przed którymi Szopen uchylał się z udawanym przerażeniem, a najmądrzejszy studiował jakąś grubą książkę.
Czarownica nakrywała do stołu pod jaśminem, a rudowłosa Pani Dora głaskała siedzącego na murku kota .
Najgrubszy skierował lornetkę na wschód. Z budynku schroniska wychodził Harry i zielona dziewczynka i każde z nich prowadziło na smyczy psa. A obok uwijała się Liczba.
- I co widzisz ? – tata najgrubszego sięgnął po lornetkę i przyłożył ją do oka. Patrzył chwilę, a na jego twarzy pojawił się promienny uśmiech.
- W pierwszym porcie kupimy mamie cały sznur bursztynów – powiedział nagle, a najgrubszy entuzjastycznie pokiwał głową.
A potem zabrał lornetkę i dopóki za oknami pociągu było jasno patrzył raz na krajobraz, a raz na Podwórko. Dwa ty-god-nie dwa ty-god-nie stukały koła pociągu, a głowa najgrubszego robiła się coraz bardziej ciężka. Spojrzał jeszcze raz w stronę Parku, gdzie na powierzchni stawu dryfowała zielona flotylla Jack`a Sparrowa i schował lornetkę do pudełka.
Spał, kiedy tata przykrył go marynarską kurtką i spał, kiedy pociąg coraz bardziej zbliżał się do morza.
A z podwórka znikły już wszystkie dzieci. Powoli gasły okna domów, a na niebo wytoczył się srebrny księżyc.
- No i możemy zrobić sobie malutki sabat – powiedziała Czarownica podsuwając ogrodowe krzesło pani od przyrody.
Pani Dora wstała kierując się do furtki.
- No, niech pani zostanie – powiedziała Czarownica a wzruszona Pani Dora pochyliła głowę w ukłonie.
- No dobrze już, dobrze – Czarownica zapaliła lampę.
Chodnikiem, płosząc chmary chrabąszczy nadchodził doktor Ambroży i Płanetnik Tymoteusz, zostawiając za sobą mokre ślady.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 24, 2007 19:29

Ja Ci zadam jedno niedyskretne pytanie - czy "Skrzydłak" to czasem nie jest autobiografia :wink:
Ja wiem, ze nie masz garba, ale pewnie chowasz swoje skrzydła w tej swojej szafie i tyle...a to ze on był chłopakiem to tylko taka ściema dla zmyłki :lol:

nadzieja...w tę noc (no w jej okolicach) 3 nasze koty znalazły calkiem fajne domki, jakieś czary istnieją na pewno...a może nasz skrzydlaty znajomy tez szukał kwiatu paproci, a przy okazji troche szczęścia sypnął po Zagłebiu ....

dedi

 
Posty: 3288
Od: Pt maja 26, 2006 10:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Nie cze 24, 2007 19:33

caty pisze:Siean - a jeśli w przystępie wzruszenia Twoimi zyczeniami powiem, że własnie dzięki Waszym myślom i Waszej obecności potrafię się uśmiechać ? Że pomagacie mi płynąć przez Mare Triste dnia codziennego ? to co wtedy, Siean ?

Przytulę Cię i powiem, że będę o Tobie myśleć jeszcze cieplej i więcej...
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Nie cze 24, 2007 19:37

dedi pisze:Ja Ci zadam jedno niedyskretne pytanie - czy "Skrzydłak" to czasem nie jest autobiografia :wink:
Ja wiem, ze nie masz garba, ale pewnie chowasz swoje skrzydła w tej swojej szafie i tyle...a to ze on był chłopakiem to tylko taka ściema dla zmyłki :lol:

nadzieja...w tę noc (no w jej okolicach) 3 nasze koty znalazły calkiem fajne domki, jakieś czary istnieją na pewno...a może nasz skrzydlaty znajomy tez szukał kwiatu paproci, a przy okazji troche szczęścia sypnął po Zagłebiu ....


Dedi, ja to tak pół na pół. Skrzydła w szafie leżą na najwyższej półce,żeby im mole piór nie wyskubały.... :roll: , a drugie pół - jak dochodzi co do czego to się we mnie budzi Czarny i wtedy jest bardzo niedobrze :oops: .
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 24, 2007 19:39

Siean pisze:
caty pisze:Siean - a jeśli w przystępie wzruszenia Twoimi zyczeniami powiem, że własnie dzięki Waszym myślom i Waszej obecności potrafię się uśmiechać ? Że pomagacie mi płynąć przez Mare Triste dnia codziennego ? to co wtedy, Siean ?

Przytulę Cię i powiem, że będę o Tobie myśleć jeszcze cieplej i więcej...


No więc własnie te myśli... :D i jest dobrze, nawet, gdy było bardzo zle.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 24, 2007 20:12

Czarny był całkiem fajny gość ;)
Ludzie nie moga być w 100% aniołami, wówczas by sobie tutaj nie dali rady - trzeba mieć coś z bialych i cos z czarnych aniołów - to sie chyba nazywało "równowaga" w naszym przypadku - psychiczna :twisted:

dedi

 
Posty: 3288
Od: Pt maja 26, 2006 10:39
Lokalizacja: Sosnowiec

Post » Nie cze 24, 2007 20:30

Czytam, czytam... i tak sobie myślę o tych aniołach świetlistych i czarnych.. i w zasadzie, to dobrze, że są i jedne i drugie - w nas, obok nas. Byleby tylko światło zwycieżyło mrok w ostatecznym rozrachunku.
"Idiotów jest niewielu, ale są tak sprytnie rozstawieni, że trafiasz na nich na każdym kroku."

mircea

 
Posty: 22005
Od: Śro lip 13, 2005 0:59
Lokalizacja: Poznań

Post » Nie cze 24, 2007 21:18

Hej dziewczyny - spokojniej mi się robi na duszy jak Was czytam. Miałam dzisiaj dość ciężki psychicznie dzień. Ale dzieki Wam i temu co czytam pójdę spać w lepszym trochę nastroju. Dobrze wiedzieć, że gdzieś tam też są ludzie, dla których wartością są prawdziwe wartości a nie te ułudne, fałszywe. I że dalej w cenie są te "dziecięce" drobne radości, z których my dorośli powinnismy wyrosnąć (choć nie wiem właściwie dlaczego).

YBenni

 
Posty: 1667
Od: Nie maja 20, 2007 22:04

Post » Pon cze 25, 2007 16:21

Słóuchajcie - dzisiaj coś nowego. Bo podpowiedziano mi napisanie czegoś na konkurs. Więc piszę.
Proszę o krytykę, doping, sugestie...

Za oknem jest już lato.
Sam nie wiem kiedy i jak nadeszło, ale już jest.
Kiedy budzę się nad ranem słyszę, jak na starym kasztanie za oknem uwijają się ptaki Robią tyle hałasu, bo uczą się latać.
Dziadek opowiedział mi wszystko o ptakach. Wiem, że .jaskółki latają nisko, kiedy będzie burza i wiem, że kukułka nie buduje domu, tylko oddaje swoje dzieci do rodziny zastępczej.
Wiem, jak naśladować sowę i wiem, że jastrzębie potrafią wisieć w powietrzu wypatrując zdobyczy.
Bardzo nie chciałbym być taką myszą albo zającem.. Trzeba cały czas przemykać jak najszybciej i udawać, że jest się niewidzialnym. Żeby nie zostać złapanym. Żeby nie umrzeć.
Oj, znowu powiedziałem to SŁOWO. Zapomniałem że tego SŁOWA nie należy tutaj wypowiadać.
Nie wiem tylko, czy to ma sens – jeśli mówimy „odszedł” to znaczy po prostu to samo, co „umarł”, ale przecież odejść to znaczy ubrać buty, i kurtkę i wyjść. A jeśli któreś z nas odchodzi – to po prostu znika. Bez słowa.
No, skłamałem. Yul – tak go nazywaliśmy, bo był zupełnie łysy – powiedział nam wszystkim „cześć” , ale może dlatego, że do końca wierzył, że wróci.
Dorośli są naprawdę bardzo dziwni.
Bardzo rzadko, ba, prawie nigdy nie umieją odpowiedzieć na najprostsze pytanie. Opowiadają bajki, w które nikt nie wierzy, i dlatego niektórzy z nas boją się jeszcze bardziej.
Aha. To chyba przez te leki, którym faszerują mnie bez przerwy. Zapominam. Gubię wątek.
A przecież na samym początku powinienem był powiedzieć Wam kim jestem, gdzie jestem i co tu robię.
To może zaczniemy od początku. Mam na imię Wojtek , ale nazywają mnie Maślak, bo jak się mnie chwyci mocniej za rękę, albo jak się tylko lekko uderzę, zaraz robią mi się siniaki., Jestem w szpitalu i nie jestem do końca pewien, czy nie umieram.
Co prawda nikt nie powiedział mi o tym otwarcie, ale miesiąc temu moja ciocia przyniosła mi taką książkę, co nazywa się „Bracia Lwie serce” i drugą, o chłopcu, co miał na imię Oskar.
Ta o Oskarze chyba bardziej mi się podobała, bo miejscami była śmieszna i często myślałem sobie, że byłoby fajnie, gdyby na nasz odział przyszła Pani Róża..
Na sali jest nas czworo, i tym trojgu Pani Róża przydałaby się na pewno.
Bo ja – mam Dziadka.
Może nie opowiadajcie o tym wszystkim, bo pewnie niektórzy mogliby pomyśleć, że jest ze mną coś nie tak. Ale to nieprawda.
Jedyne co jest nie tak, to moje kolano, a głowa naprawdę jest w porządku, chociaż czasami, po lekach zapominam i bywa, że niebieskie ściany sali zaczynają się kręcić.
Ale z tym też nauczyłem się sobie radzić. Po prostu biorę głęboki oddech i zamykam oczy. Wtedy czuję się tak, jak w dniu kiedy ostatni raz byłem z moim Dziadkiem na karuzeli.
Wszystkie dzieci pakowały się na drewniane konie albo na dinozaury, a ja wolałem łabędzia.
Pewnego lata Dziadek zabrał mnie na wakacje nad jezioro. Wczesnym rankiem chodziliśmy obserwować wielkie białe ptaki , które zanurzały pod wodę długie, giętkie szyje i startując do lotu rozpryskiwały całe fontanny drobnych kropel wody. Ich wielkie skrzydła zaczynały melodyjnie szumieć, a wtedy Dziadek kładł mi rękę na ramieniu i mówił że grają..
I właśnie dlatego zawsze lubiłem kręcić się na łabędziu.
Więc kręci się w mojej głowie, a ja zamykam oczy i słyszę szum wielkich skrzydeł. Biały łabędz unosi mnie wysoko ponad posadzkę zieloną jak woda w jeziorze , chwilę kołujemy nad białymi łóżkami i lądujemy pod kołdrą.
Kiedy Siostra Pączek widzi, że dosiadam łabędzia chwyta mnie za ramiona i sadza na łóżku.
Pewnie boi się, że odlecę.
Odlecę. Nasz oddział często nazywają Farmą Aniołów, bo odchodzimy zbyt często. Ale czego innego można się spodziewać, jeśli w dziesięciu pokojach mieszka czterdzieści Trudnych Przypadków ?
Anioły – a tak przynajmniej pokazane było na obrazku – mają wielkie, białe skrzydła, zupełnie jak łabędzie i kiedy zapytałem Dziadka, dlaczego nie zamienił się w łabędzia odpowiedział, że łabędzie maja skrzydła jak anioły, i że w tym miejscu anioły mogą się zle kojarzyć.
Jeśli o to chodzi, to mi na pewno zle się kojarzą.
Jeżeli każdy ma Anioła Stróża – na obrazku anioł stróż prowadził dzieci bardzo wąską kładką nad wzburzonym potokiem – to gdzie był mój Anioł Stróż, kiedy grałem w piłkę i gdy napastnik przeciwnej drużyny niechcący kopnął mnie w kolano ?
Gdybym miał Anioła Stróża, to powinien był stanąć pomiędzy mną a Krzyśkiem i podsunąć swoje kolano, prawda ? Ale kiedy powiedziałem o tym cioci bardzo się zmieszała i poprosiła, żebym nie mówił bzdur.
Ale przyznajcie sami – powinien był to zrobić, chyba, że jest taki dzielny tylko na obrazku...
Po tym kopnięciu kolano spuchło i zrobił się na nim guz. Najpierw malutki, potem większy.
A potem okazało się, że to wcale nie jakiś tam zwyczajny guz.
I dlatego znalazłem się w szpitalu.
Na początku bardzo się bałem, bo w szpitalu umarł mój Dziadek. Został po nim zegarek, który sobie wziąłem, atlas ptaków i pomarańcza.
Ale zanim umarł powierzył mi pewien sekret.
Dlatego nie potrzebuję Pani Róży.
Kiedy miałem siedem lat mój pies, Misiek, wpadł pod samochód. Jeszcze rano bawił się ze mną, wpychał pod kołdrę szpiczasty pysk, trącał zimnym mokrym nosem i lizał po twarzy. Oczywiście lizanie było zabronione , ale gdy nikt nie widział, mocno zamykałem oczy i pozwalałem, żeby mnie witał po swojemu.
No i pewnego ranka kiedy mam przechodziła przez ulice Misiek zagapił się na kota wędrującego po krawężniku, wyrwał się mamie ze smyczą i...
Kiedy go zobaczyłem, wcale nie przypominał mojego Miśka.
Na jego maślanym futrze nie było ani kropli krwi ale wyglądał jak pluszowa zabawka, z której ktoś wyjął bateryjkę.
Płakałem i płakałem i płakałem i przestałem dopiero wtedy, kiedy przyszedł Dziadek.
Dziadek pachniał fajkowym dymem, miał na sobie miękką marynarkę , a w jej kieszeni miętusy.
Spojrzał na leżącego na kraciastym kocu Miśka i mocno przytulił mnie do siebie.
A potem wstał i powiedział, że jeśli chcę, to możemy Miśkowi zrobić pogrzeb i pojechaliśmy do parku, tego samego, gdzie chodziliśmy z Miśkiem na spacery, z tą tylko różnicą, że tym razem Misiek odbywał spacer w podróżnej torbie, zawinięty w kraciasty koc. W ten koc, jak powiedział Dziadek, zawijano mnie, gdy byłem bardzo mały, więc Misiek nie został pod akacją całkiem sam. Razem z nim złożyłem do dołka jego smycz, numerek, miskę i gumową kość.
Kiedy opowiedziałem o tym ciotce nazwała mnie i Dziadka poganami.
Ale ani ja, ani Dziadek nic sobie z tego nie robiliśmy.
Kiedy Dziadek przysypał dół ziemią i obłożył darnią, wyjął z kieszeni fajkę i tytoń.. Nabijał ją długo i powoli, a potem przytknął do cybuszka zapałkę i wypuścił w niebo błękitne kółko.
Wyglądało zupełnie jak niebieski plastikowy krążek, którym lubił bawić się Misiek. Rzucałem krążek przed siebie, a Misiek biegł na swoich krótkich łapach i chwytał go w zęby.
Kiedy powiedziałem Dziadkowi, co przypomina mi to kółko, Dziadek objął mnie ramieniem i razem patrzyliśmy jak kółko znika w powietrzu.
- I już go ma – powiedział Dziadek.
- Kto ? – zapytałem.
- Misiek – odpowiedział Dziadek. Rozejrzałem się dokoła, ale mały pagórek przykryty darnią trwał nieporuszony, a po rozległym trawniku biegały, poszczekując nieznajome psy.
A kiedy powiedziałem ,że nic nie rozumiem, Dziadek opowiedział mi o miejscu, które nazywa się Tęczowy Most, a do którego odchodzą zwierzęta. Wyobraziłem sobie wielką łąkę i Miśka biegającego za motylami i uśmiechnąłem się.
Następne błękitne kółko rozpłynęło się w powietrzu.
- Myślisz, że on je widzi ? – zapytałem, a Dziadek pokiwał głową. I od tego czasu, w niedzielę po obiedzie chodziliśmy do Parku, siadaliśmy pod akacją i Dziadek puszczał w niebo błękitne kółka, które Misiek chwytał w zęby wysoko, za Tęczowym Mostem.
Jednak pewnego dnia, gdy dotarliśmy pod akację zauważyłem, że Dziadek jakby trochę szybciej się zmęczył.
- Serce już nie to – powiedział i oparł się plecami o pień drzewa.
Trawa której dotykałem dłonią była ciepła i szorstka jak sierść mojego psa., a kora drzewa pomarszczona jak policzek Dziadka.
- A ludzie, Dziadku ? - zapytałem.
Dziadek odłożył fajkę.
- Ludzie....- powtórzył. – Mówią, że jest takie miejsce...
- Wiem ! – wyrwało mi się. – Jest Niebo i Piekło !
Ale Dziadek popatrzył na mnie poważnie i powiedział :
- Te są tutaj. Człowiek umieszcza się w nich tu i teraz.
- A...potem , Dziadku ?
Spojrzałem mu prosto w oczy. Dziadek był naprawdę stary, ale jego oczy były zupełnie jak oczy dziecka – jasne i błękitne, jak niebo nad parkiem.
- Myślę, że mają swój kawałek za Mostem.
Następnego dnia obudził mnie sygnał karetki. Odwróciłem się na drugi bok i wcisnąłem ramieniem pod poduszkę. Nie miałem ochoty budzić się – śnił mi się Misiek, biegający po tęczowej trawie i chwytający w zęby niebieskie kółka. Nie rozumiałem jednak, skąd na tej łące nagle znalazł się mój Dziadek...
Dziadek umarł po południu, a ja jakoś nie mogłem płakać. Myślałem o tym, że chodzi po wielkiej łące, że Misiek chwyta go zębami za spodnie zapraszając do zabawy i moje szczęście, że nie przyszło mi do głowy komukolwiek o tym powiedzieć, bo ciotka i tak orzekła, że mam zaburzenia emocjonalne, bo Ilonka i Ada płakały od rana, a ja siedziałem na fotelu i obgryzałem paznokcie...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon cze 25, 2007 16:22

Jest parę stron tej historii. historii, którą musze ukończyć do 29 czerwca.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon cze 25, 2007 17:05

Chusteczki poproszęęęęę :cry: :cry: :cry: :cry:
Piękne są te twoje historie .

Patrycja26

 
Posty: 721
Od: Nie paź 08, 2006 16:50

Post » Pon cze 25, 2007 17:15

Dla mnie bomba :!:
Żegnaj Budusiu......tęsknimy

moś

 
Posty: 60859
Od: Wto lip 06, 2004 16:48
Lokalizacja: Kalisz

Post » Pon cze 25, 2007 17:19

Caty koniec obijania!
Do roboty!!!!



BUUUUUUUUU BUUUUUUUUUUU BUUUUUUUU
Obrazek

Blusik

 
Posty: 3712
Od: Czw lut 22, 2007 22:29
Lokalizacja: Gdańsk

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Meteorolog1 i 10 gości