Własnie wracam z rynku, gdzie przyjeżdża sprzedawać warzywka pani ze wsi 12 km spod Gdańska. Wczoraj samochód zabił jej tricolorkę, która miała małe w oborze. Pani nawet nie wie w jakim wieku są kotki, ale nie potrafią pić ze spodeczka, tylko strasznie płaczą.
Koteczków jest pięć : rudy i kolorowe. Niestety ja nie mogę pomóc, bo juro wyjeżdżam. Kupiłam pani tylko w aptece strzykawki i prosiłam by próbowała karmić śmietanką. Nie wiem czy sobie da radę, jest przerażona, a chce uratować te kotki. Pytała się mnie czy nie znam nikogo, kto ma karmiącą kotkę - zawiozła by maluszki, może potem je odebrać. Niestety, ja nikogo takiego nie mam...
Jeśli ktoś może pomóc podaję numer do pani Grażyny ( tutaj, bo nie będę przez jakiś czas miała dostępu do netu ) : 58 682 84 09, może chociaż przez telefon ktoś mógłby jej powiedzieć dokładnie co ma robić. Ja niestety wyjeżdżam i nie dam rady...
Pomóżcie w miarę możliwości, bo szkoda tych kociaczków ( podobno matka była wyjątkowa, może nawet mieszana z jakimś rasowym kotem ) ...