Dzisiaj odkryłam straszną prawdę. A właściwie odkryłam ją juz wczesniej, ale nie miałam odwagi aby stanąć z nią twarzą w twarz.
Pacior jest gruby
Normalnie jest. Łapki i szyjka nadal chuderlawe, pysio szczuplutki, a w środku duże, okrągłe brzucho

Wygląda to strasznie śmiesznie. Nie wiem czy tak mu już zostanie czy to kwestia tego, że opycha się ogromnymi ilosciami jedzenia, a nie ma się gdzie poruszać, bo ciągle siedzi zamknięty w maleńkiej klitce dumnie nazywanej przez nas "małym pokojem"
W każdym razie oprócz dręczącego go kataru jego stan ulega ciągłej poprawie. Futerko zrobiło się bardziej błyszczące i już nie takie sztywne, oczki też coraz lepiej. Świerzbu praktycznie nie widać.
Byleby nam się udało opanować ten kataklizm w nosku i będziemy mogli pokazać Podsłuchownikowi Świstakowi (mianowanego na ten stopień z uwagi na czynność, której się najczęściej oddaje pod drzwiami

) resztę domu i przedstawić kocie torwarzystwo.