Kotki z GUSu - reaktywacja. Czarna Małpa złapana, uf uf uf

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt cze 15, 2007 9:34

Niestety do 15tej nie mam jak, mogłabym tylko wieczorem, ale chociaż podrzucę...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pt cze 15, 2007 10:33

Jana pisze:Surprise :surprise:

Czarna kotka okazała się kocurem 8O Zadzwoniłam dziś do lecznicy i dopiero się dowiedziałam. Trochę mam żal, że lecznica nie skontaktowała się ze mną wcześniej, można było go już wypuścić... I niestety okazało się, że ma pogrubiony pęcherz, skłonność do zatykania się :( Powinien być na specjalistycznej diecie... Rzecz nie do zrobienia w przypadku dziczków.


Mam duży problem. Kota należałoby odebrać i wypuścić dziś, ale wypuszczenie go jest możliwe tylko do godziny 15.00. :( Bo potem GUS nieczynny.

Rzutem na taśmę - czy do godziny 15.00 dziś ktoś może nam pomóc i odebrać kota z Książęcej, a następnie zawieźć do GUSu?...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto cze 19, 2007 8:49

Czarny kocur-pseudomamuśka nastraszył nas nieźle.

Dowiedziałyśmy się, że miał robione usg i mocno nas to zaniepokoiło, bo nie jest to standardowe postępowanie z dziczkami... W dodatku tak długo siedział w lecznicy, nikt nie zadzwonił, że można go odebrać :roll:

W odbiór kocura wrobiłam gallę, pojechała w sobotę (ja musiałam się stawić na okrągłych urodzinach mamy). Nie obyło się bez komplikacji, w lecznicy nie było prądu i kocura nie wydano o tej porze, o której było umówione spotkanie z p. Kamilą, galla po kilku godzinach musiała po niego wrócić i wypuścić na własną rękę (już chyba wszyscy ochroniarze w GUSie nas znają :twisted: ).

A oto fragment relacji galli z pw do mnie:
galla pisze:Wypuściłam go wczoraj, poleciał jak szalony. Wet mówił, że kocurek był bardzo agresywny, rzucał się na nich, na klatkę, mieli problem z utrzymaniem czystości w jego klatce. Zapytałam więc, czemu nie dali znać wcześniej, że to kocur nie kotka - odebrałoby się go po 3-4 dniach i nie męczyłby się dłużej. Wet powiedział, że to jakaś pomyłka była. Podejrzewam, że może nie zaznaczono na klatce, że to kocur, cały czas widniał jako dziewczyna i posiedział tyle, ile kotka po sterylce... Zestresowany był okropnie.
Odnośnie USG to tak jak Ci mówiłam - ponoć osoba, która robiła USG robi USG wszystkim zwierzakom, które są w narkozie, bo się uczy. Więc wynik tego USG może być wątpliwy, skoro ten ktoś dopiero się uczy mógł się pomylić. Ewentualnie kocur rzeczywiście ma pogrubione ścianki pęcherza, o co u dziczka zapewne nie trudno ze względu na kiepskie jedzenie i zaziębianie się - może miał jaki stan zapalny pęcherza w przeszłości. W każdym razie ponoć nie ma tego USG w kompie, więc wet nic więcej nie mógł mi powiedzieć.
Co do syndromu pokastracyjnego - mówił mi, że pisma podają, że jakiś odsetek kotów miewa coś takiego na skutek spadku hormonów - nie jest to nieprawdopodobne, może rzeczywiście są organizmy, które źle znoszą spadek hormonów. Powiedział mi, że standardowo mówią to właścicielom kastrowanych zwierząt. Powiedziałam mu, że nikt nigdy nam niczego nie mówił - ani przy kastrowanych dziczkach ani przy kastrowanych naszych własnych kotach. Możliwe, że może rozmawiałaś z kimś "świeżym", kto przeczytał o czymś takim, albo usłyszał, przejął się, jest nadgorliwy i teraz szerzy takie rzeczy, powodując, że człowiekowi włos się jeży na głowie...
W każdym razie wet mówił mi, że wszystko jest ok, że ręczy głową i w ogóle. Mówiłam mu, że jeśli coś jest nie tak, to niech powie, bo dopóki kot jest w klatce, to jest szansa cokolwiek zrobić. Mówił, że wszystko jest ok i w ogóle. Powiedziałam mu, że jak coś się stanie to przyjadę i osobiście go wykastruję albo łeb utnę.



Dziś z rana stawiłyśmy się na łapanie, niestety nie udało się. Zostały same szczwane bestyje :evil:

Za to wróciłyśmy z Ochotką, która bardzo potrzebuje pomocy... http://forum.miau.pl/viewtopic.php?t=61694

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Wto cze 19, 2007 15:48

Bestyje złapiecie innym razem bo też jesteście szczwane :lol:
Kciuki za Ochotkę :ok: :ok: :ok:
Obrazek]Obrazek

Modjeska

 
Posty: 5853
Od: Pt mar 31, 2006 20:52
Lokalizacja: Zalesie Górne

Post » Wto cze 19, 2007 15:53

Średnio szczwane jesteśmy po pobudce o 5tej rano... :wink:
Do tego z każdym dniem coraz mniej szczwane, zaś jutro nasza szczwaniość osiągnie wyżyny nizin, gdyż jutro wstajemy około 4:30, żeby koło 6tej być już w GUSie... :twisted:
Wykończą mnie te koty... :wink:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 20, 2007 8:18

ooooops przepraszam dopiero teraz trafiłam na ten wątek
i mogę pomóc w łapance -nie mam doświadczenia ale mam blisko!!!!
czekam na pw jeśli będę potrzebna lub tel 693039302
Obrazek Obrazek

felid-ali

 
Posty: 99
Od: Nie cze 10, 2007 10:47
Lokalizacja: warszawa

Post » Śro cze 20, 2007 8:41

Dziś nie złapało się nic. Znowu.

I było bardzo smutno - zabrałyśmy zwłoki małego Klona... Leżał pod drzewem. Mały, czarno-biały, martwy kotek... Wielkości Foczki i Listkowej.

Kiedy go pakowałam, miałam przed oczami kociaki w moim domu :(


Chyba gdzieś jeszcze kocięta są zabunkrowane. P. Kamila mówiła, że trzy jej "zniknęły" - może ten martwy to był jeden z nich? Tam rośnie taka przeogromna, płożąca tuja, a pod nią całe stada kotów mogą się ukryć. Miejsce prawie całkiem niedostępne, nic nie widać - dziś przepłoszyłyśmy stamtąd Bolka, biało-czarnego kocura. Dopóki nie śmignął nie dało się go zauważyć, więc co dopiero dużo mniejsze i ciemniejsze kocięta...

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro cze 20, 2007 11:32

Smutno :(

Przydałoby się znaleźć sposób na wejście na ten teren wieczorami, ale nie mam pojęcia co zasugerować. :(
Celinka >>>
Kitka [*]

Hana

 
Posty: 10992
Od: Pon lut 04, 2002 15:36

Post » Śro cze 20, 2007 14:09

Witajcie
przepraszam, że się wtrącam, ale śledzę ten wątek. I wydaje mi się, że najlepsze wyjście z tego pata, to oficjalne zgłoszenie się do dyrektora administracyjnego, raczej przez sekretariat, przedstawienie sprawy, nawet zapoznanie z wątkiem na forum i w końcu to też człowiek, powinien zrozumieć. W końcu to na terenie jego instytucji, też powinno mu zależeć, choć argumentacja może być różna od waszej.
Może głupio radzę, ale sądzę, że warto spróbować.

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Śro cze 20, 2007 14:34

W tej chwili jedyny problem, to cwane kotki.

Bywamy tam często, pozwolenie p. Kamila załatwia, strażnicy nas znają i nawet sobie miło gadamy, żartujemy.

Łapiemy o takiej niechrześcijańskiej porze, bo tak są kotki karmione. Wieczór to porażka, koty nie pojawiają się - sprawdzone.

Problem w tym, że zaraz po łapankach trzeba jechać do pracy, więc np. ja dziś śmigałam w żakieciku, a w tym pod tuję się nie wczołgam :?


Jak przekonać kotki, żeby wlazły w klatkę? :roll: I jak spenetrować obszar pod tują (na samą myśl o włażeniu tam robi mi się słabo - robactwo, gnijące resztki i kłujące igły, brrrrr).

Jana

 
Posty: 32148
Od: Pt sty 03, 2003 19:59
Lokalizacja: Warszawa (Koło)

Post » Śro cze 20, 2007 15:11

Pod tę tuję to najlepiej w jakimś gustownym gumowym wdzianku :roll:
Wizja robactwa wymieszanego z kupami, pawikami i umarłym jeżem tudzież szczurem jakoś studzi me zapędy eksploracyjne...

Delfin612 - tak jak pisała Jana, z wejściem nie mamy problemu, przepustki mamy odnawiane co tydzień i już, w sobotę nawet sama wypuszczałam kota, wpuścili mnie panowie bez problemu. Tylko te kocice omijają klatkę szerokim łukiem... Nakładamy do klatki różne pyszności, robimy ścieżkę do klatki, koło klatki, nie robimy ścieżki, chowamy się w krzaki, stoimy za drzewem, za autem - i nic. Podejdą kawałek, powąchają i idą w drugą stronę.

Wieczorem nie ma mowy - byłyśmy razem raz - zjawiły się ze 2 koty, które nawet nie były zainteresowane jedzeniem (mimo, że głodne!), bo pora nie ta. Ma być rano i już :evil:
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

Post » Śro cze 20, 2007 15:21

A może nie są aż tak bardzo głodne, żeby zapomnieć o uprzedzeniach i wejść do klatki?

rozumiem, że karmione są obficie dzien w dzien?

Agalenora

 
Posty: 5833
Od: Pon lis 14, 2005 23:49

Post » Śro cze 20, 2007 16:28

W ostateczności wczołgałabym się, gdyby nie te opisane atrakcje. Br
Ewentualnie mogę podpowiedzieć, że gdy sama łapię, to oprócz świeżego mięska kropelkuję drogę od wejścia do mięska walerianą. Lub obok samej miseczki.
Z a w s z e działało.

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Śro cze 20, 2007 16:30

I od razu proszę o wybaczenie, że nie pomogę. Dla mnie świt zaczyna od co najmniej 10.oo. W nocy, proszę bardzo. Al e to na chrzan.

delfinka

 
Posty: 9012
Od: Wto gru 05, 2006 0:13
Lokalizacja: obecnie miedzy Łodzią a Warszawą

Post » Śro cze 20, 2007 18:26

Delfin612 - dla nas 6ta rano to też środek nocy - bardzo źle to znosimy. Ale jak trzeba to trzeba :wink: Pod tuję też byśmy się wczołgały, gdyby nie te wątpliwe atrakcje...W piątek będziemy mieć dużą halogenową latarkę, może uda się w jej świetle coś zobaczyć :roll:
Z walerianą przy tych kotach nie próbowałyśmy, ale próbowałyśmy na Kole - efekt był taki, że wszystkie koty się tarzały i żaden nie wchodził do klatki :twisted:

Agalenora - pani Kamila daje kotom dużo mniej, one są okropnie głodne - dlatego np. złapał się Bolek. Ale te baby, co nam zostały, bardziej cenią sobie możliwość rodzenia niż pełny brzuszek :evil: No cwane są :? Myślałam, że w ciągu miesiąca uda nam się złapać wszystko co trzeba i zakończymy poranną karierę, ale teraz widzę przed sobą z kilka miesięcy takiego wstawania, po to tylko, żeby sobie postać i popatrzeć jak kotki wąchają klatkę...
Obrazek

galla

 
Posty: 10369
Od: Wto wrz 20, 2005 13:39
Lokalizacja: Warszawa

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: kasiek1510 i 78 gości