

Została znaleziona w ostatnią środę. Wlokła się ulicą Piotrkowską, słaniając się na boki. Nie miała już siły. Na szczęście zobaczyła ją Pani Jadzia, która nigdy w życiu nie zostawi żadnego zwierzęcia bez pomocy. Przyniosła kotkę do podwórka, w którym pracuję.
Malwinka jest już bezpieczna. Odrazu w środę pojechałyśmy do naszej wetki. I do wczoraj codzienne wizyty, zastrzyki. Wetka najpierw zajęła się doprowadzeniem jej przewodu pokarmowego do porządku, bo Malwinka teraz z jednej strony musi zostać natychmiast odżywiona, ale z drugiej musimy karmić ją bardzo ostrożnie, szczególnie starannie dobierając jej pokarm. Przede wszystkim nie zaszkodzić. Malwinka dostaje suche RC intestinal, natomiast mokre to wyłącznie gotowany kurczaczek i saszetki intestinala.
Aż do wczoraj dostawała antybiotyk, środek na trzustkę (ma powiększoną), jakiś specyfik dodawany do wody na wzmocnienie i odwodnienie. Następna wizyta w poniedziałek rano. Teraz Malwinka dostaje antybiotyk w tabletkach.
Z robieniem zastrzyków Malwince wetka ma ogromny problem, bo nie ma się w co wkłuć. Sama sucha skóra. Za którymś razem nawet igła przebiła futerko na wylot. Malwinka jest w takim stanie.
Wetka przecież już widziała wiele, ale na widok Malwinki zaniemówiła.
Od środy do soboty rano udało się opanować qupkę, która już była bardzo przyzwoita. Ale w sobotę pojawiła się wysoka temperatura. Wetka jest dobrej myśli. Uważa, że Malwinka jeszcze w zamknięciu musiała przejść KK, który przerodził się w problemy z płucami. Oczywiście Malwinka nie była zupełnie leczona. Wetka widziała ślady na łapkach, które o przebytym KK świadczą. Jakoś udało się Malwince tę chorobę przeżyć, ale teraz, kiedy kocinka dostaje normalne jedzenie i zaczęła otrzymywać antybiotyki, nieleczona choroba wróciła i daje o sobie znać. Stąd ta gorączka. Ale wetka uważa, że nie jest powiedziane, że nie uratujemy Malwinki.
Najpierw musimy Malwinkę odżywić i wzmocnić, żeby miała siłę walczyć z chorobą, przechodzić badania. Potem zajmiemy się nie leczonym KK, płucami, prawdopodobnie będziemy robić badania.
Najważniejsze teraz, żeby uratować jej życie.
Ratujemy.
Jak napisałam, Malwinka jest bezpieczna. Już nie grozi jej nic złego. Mieszka w dużej zamkniętej komórce. Pani Jadzia kilka razy dziennie przychodzi ją nakarmić, napoić, dać lekarstwo, wyprowadza na słoneczko, mizia i przytula na tyle, na ile kocinka pozwala. Wczoraj Pani Jadzia zadzwoniła do mnie wieczorem, że Malwinka na chwilkę nawet włączyła motorki

Całe szczęście, że Malwinka ma ogromny apetyt. Chętnie je saszetki, kurczaczka, trochę mniej chętnie suchy RC intestinal. Ale ma apetyt, zaczyna myć swoje futerko.
Chyba jest kotką domową, bo załatwia się ślicznie do kuwetki z piaskiem.
Malwinka zostanie przez nas wyleczona. Dopiero potem będziemy się zastanawiać nad jej dalszym losem. Jeszcze nie wimy, czy kotka jest domowa, czy przyzwyczajona jest do życia na wolności. Jeśli okaże się, że potrzebuje domku, znajdziemy jej. Jeśli pokaże nam, że chce żyć na wolności, zostanie w naszym podwórku, które jest bardzo przyjazne dla kotów. Mieszka tam już jedna stara kotka, ma swoje kryjówki, swoje miejsca, jest karmiona, ma opiekę Pani Jadzi i wetki. Więc Malwinka też będzie mogła zostać. Nie wiemy, czy Malwinka jest wysterylizowana. Jeśli okaże się, że nie, zrobimy to.
Pracujące w tym podwórku osoby w ogóle są bardzo przyjazne naturze. Dokarmiane są ptaki, w upały stawiana jest dla nich woda, nikt nie przegania stworzeń. Większość osób ma zwierzaki w domu i to nie pojedyncze. Biorą nawet ze sschroniska i leczą. Naprawdę aż miło tam pracować i codziennie spotykać i rozmawiać z tymi ludźmi.
W tej chwili Malwinka jest tak rozpaczliwie chuda... ma wpadnięte boki... wszyscy się dziwią, że w ogóle przeżya. Ale teraz żyć będzie i już nie pozwolimy zrobić jej krzywdy.
Po co założyłam ten wątek? Chyba dla udokumentowania kolejnego bestialstwa człowieka. Bardzo będę wdzięczna za kciuki, żeby udało się Malwinkę uratować.
Wszyscy bardzo się boimy. Przyznam, że jesteśmy w stałym kontakcie: Pani Jadzia, jej TŻ,który bardzo aktywnie pomaga w opiece, i ja. Mamy gorącą linię telefoniczną, jakby nagle coś zaczęło się dziać.
Boimy się...