Nadrabiamy zaległości, czyli wczorajsza wizyta u kićki wieczorna.
Przedtem zapomniałam napisać jak to wygląda, jak się wchodzi do garażu:
Otóż, przy otwieraniu drzwi słychać "alarm", ale garaż pusty 

  kotka nie ma 

  Za to szafka miauczy jak najęta 

  Po chwili szafce wyrasta z boku mała pstrokata główka, potem małe pstrokate łapeczki, a potem - po zawołaniu kici kici - od szafki odrywa się małe pstrokate Kropidło i leci prosto na mnie 
 
A parę centymetrów przede mną hamuje i wygląda jak "chcę, ale się troszeczkę boję" 
 
Przed wieczorna wizytą udało mi się wpaść do sklepu zoologicznego - dosłownie 4 minuty przed zamknięciem 
 
Już myślałam, że nie zdążę, ale się jednak udało upolować jedzonko dla kici.
Była w promocji purina kitten pro plan - dwie paczki w cenie jednej - za 12,09zł. Czy to był dobry wybór 
 
Mam nadzieję, że to właściwe jedzonko dla takiego maluszka...
Spróbuję też kupić jakieś lepsze mokre dla kociąt, tylko nie za bardzo jeszcze wiem, które to jest to lepsze... ale się dowiem 
 
To co wcina Kropidło na zdjęciu w poprzednim poście to jest purina cat chow - wiem, że nie najlepsze, ale miałam tego troszkę, a nie chciałam inwestować w coś droższego, póki nie widziałam kotka na oczy.
Przy wieczornych odwiedzinach znowu miałam miauczącą szafkę 
 
Ale za chwilę kotek już próbował owinąć się dookoła moich nóg 
 
Niestety wczoraj nie zabrałam aparatu, więc zdjęcia tylko "komórkowe".
Kicia się tuli:
Jedzonko było ładnie zjedzone, przy czym znowu został kęs mokrego i trochę suchego.
W kuwecie było dwa razy siusiu. Jak byłam rano, to dopiero na widok pełnej kuwety wpadłam na to, że nie przygotowałam łopatki do kuwety 
  
  ale od czego są woreczki 
 
Ale wczoraj w ciągu dnia nabyłam odpowiednie narzędzie i wieczorem mogłam pobawić sie w żwirowisku 
 
Żwirek na razie mamy jakiś dziwny, betonowy taki, ale jak się skończy, to kupimy sobie coś fajniejszego. No chyba, ze wypróbuję żwirek z tesco.
Zauważyłam, ze kicia potrafi bawić się sama ze sobą 

  Nawet karton, w którym stoi kuweta był wspaniały do wbijania pazurków, polowania na niego i wyginania sie na wszystkie strony.
 A moja torba położona na ziemi to już po prostu był sam szał 

  Kićka polowała na pasek, pchała łapulce do środka, robiła sobie tunel pod klapą, przeskakiwała wte i we wte, itd. 

  Bawiła się tak chyba z pół godziny 
 
Tu na zdjęciu Kropcia pomiędzy obiema tymi "zabawkami":
Zauważyłam też, że kotka nie bawi się piłeczkami, które jej zostawiłam.
Jak rzuciłam piłeczkę, to Kropeczka goniła za nią, ale zatrzymywała się z 15cm przed i chyba bała się podejść i pacnąć łapą. Za każdym razem tak było i w sumie zabawa wyglądała tak, że ja piłeczkę wprawiam w ruch, a kotka albo się tylko czai, albo podbiega kawałeczek, ale cały czas nie dotyka piłeczki 
 
Zatem przywiązałam sznurek do jednej z piłeczek (takiej z przerwami i dzwoneczkiem w środku) i latałam z nią po garażu, a kitka za mną, tzn. za piłeczką. W ferworze zabawy kicia czasem nie wyrabiała na zakrętach i wtedy np. piłeczka lądowała na niej, albo ją dotykała i w końcu Kropidło przestało się bać piłeczki 

  Po pierwszym dotknięciu tak jej się to spodobało, że ganiała za piłeczką jak nakręcona, nawet jak już odwiązałam i schowałam sznurek 
 
A jakie odgłosy wydawała jak nie mogła złapać piłeczki - no warczenie dosłownie 
  
  Raz nawet jak nie mogła wydobyć piłeczki, to podbiegła do mnie, spojrzała do góry  i zaczęła miaukolić 
 
A potem bawiła się już też innymi piłeczkami i tak sie zajęła, ze nawet za bardzo nie zwróciła uwagi, że wychodzę.
Wiem, że zdjęcia fatalne, ale dzisiaj lecę do niej z aparatem, to może uda się ładniejsze porobić 
 
Chcę też zabrać do Kropidła karimatę, żeby z nią troszkę tam posiedzieć - zobacze, czy da się przy niej uczyć rachunku różniczkowego, czy innej analizy matematycznej 
