W poniedziałek łapałyśmy psa, który sie do mnie przybłąkał. Zawiozłyśmy go do schroniska.
Do przytuliska trafiła nowa kotka - młodziutka szylkretka (chyba). Bardzo milutka.
Wczoraj jeździłyśmy po dużego wilczura, który sie do kogoś przybłąkał. Bałam się okropnie, ale pani Ala ma doświadczenie w tego typu akcjach, więc wszystko poszło sprawnie i szybko. Pies już jest w schronisku i ma do towarzystwa koleżankę.
Wieczorem jeszcze jeździłyśmy do weta z kotem, którego ktoś znalazł w strasznym stanie. Miałam nadzieję, że uda sie go uratować, ale niestety można było mu tylko skrócić cierpienia.
Biedny bezdomny czarny koć bez łapy i chorymi nerkami...
Biega teraz za TM, tam już nic nie boli i wszystkie koty są szczęśliwe...
(')
We wtorek pani Ala też jeździła z jednym kotuchem, któremu również nie dało się już pomóc...
(')




















