U nas tragedia
Pokemony zawładnęły mieszkaniem, a dziewczyny się panicznie boją.
Jak tylko wypuszczam Pokemony z łazienki natychmiast przyjmują z góry upatrzone pozycje: czyli Pelka na szczycie drapaka lub na lodówce, Różyczka zazwyczaj zastyga tam gdzie jest i stara się później ewakuować na regał.
Pokemony są całkowicie bezstresowe, ganiają się po mieszkaniu. Pokemonka to jeszcze dzieciak i tylko chce się bawić. Problemem jest Pokemon, który albo chce się zaprzyjaźnić, albo przejąć władzę. Nie wiem, nie znam się na tych kocich rozgrywkach.
Doszło do w sumie trzech bójek, które rozgoniłam spryskiwaczem, ale nie wiem jakby się to skończyło gdyby mnie nie było w mieszkaniu
Dziewczyny nic tylko syczą i warczą, Pelka kładzie uszy po sobie i warczy jak tylko Pokemon się zbliża
Jak tylko wychodzimy, to zamykam Pokemony w łazience, na noc też. Oczywiście w nocy cały czas skrobią drzwi
Teraz byłam trzy dni w mieszkaniu prawie cały dzień, myślałam, że coś się poprawi, ale jest tylko gorzej

Jak Pokemony chodzą po mieszkaniu to dziewczyny nawet się nie ruszają ze swoich miejsc. Gdybym nie miała możliwości zamykania Pokemonów w łazience to pewnie byłoby jak u Wielbłądzia
Moje koty pewnie cały czas mają traumę po Żmii, poprzednie tymczasy były przyjmowane zupełnie normalnie.
Na razie zamówiłam feliwaya i wymyśliliśmy z TŻtem, że kupimy jakieś goowniane drzwi do małego pokoju, żeby po prostu były i Pokemony będą mieszkać w małym jak nas nie będzie w domu.
Najgorsze jest to, że Pokemonowy tymczas szykuje się na bardzo długo, bo one szukają wspólnego domu co już samo w sobie jest trudne, o prze roku nie wspominając
