Leży teraz u mnie na kolanach,zwinięta w łębuszek. Nic jej nie jest, śpi. Nawet zapomniała, ze ma ruję. Troche śmierdzi, bo ze strachu opróżniła gruczoły okołoodbytowe.
Wiem, że mogło jej już tu nie być, ale nie wiem, co się dokładnie stało. Usłyszałyśmy nagle łomot i zauważyłam jakiegos kota usiłującego staranować drzwi balkonowe od strony tarasu. Jeden raz, drugi, trzeci. Było to tak nagłe i niespodziewane, że nawet nie zauważyłam, że to Perełka-dopiero córka spojrzała i pobegła po nią na taras. Dała się wziąc na ręce, ale była bardzo wystraszona-w domu uciekała, później schowałą się pod meblem. Zaczęłąm sprawdzać, jak to się mogło stać. Okazało się, że koleżanka córko otworzyłą drzwi balkonowe (my otwieramy tylko częśc z moskitierą, wychodząc nie zamknęła ich, a kto nie zamknął lub otworzył drzwi do pokoju córki jest wtej chwoli nie do ustalenia. Balkon dostępny dla kotów jest osiatkowany. Od dołu, między płytkami i linką stalową jest mała szpara-ale za mała dla normalnego kota-Perełka korzysta od ponad tygodnia z tego balkonu i nic się nie działo. Z drugiej strony ma teraz ruję-wije się cały czas i może coś z ta linką wymysliła.
Nie wiem czy wyskoczyła ode mnie (1 piętro), czy od córki (2 pietro). Poobserwuję, którego balkonu będzie unikać (bardzo sie wystraszyła).
Jak to czasem niewiele trzebam by wydarzyło sie nieszczęście.
