SZCZECIN Szczęśliwe zakończenie :)))))))) s.8

Kocie pogawędki

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob cze 02, 2007 7:15

Mogę zakupić co trzeba jedzenie ,żwirek,itp. choć tak troszeczkę pomogę .Dysponuje autem i dodatkową parą rąk do pomocy wyłapywania kociaków,choć przyznam szczeże ze nie mam doświadczenia w małych dzikuskach ,no ale zawsze musi byc ten pierwszy raz. :wink:
kaska

kgyiioopnm

 
Posty: 50
Od: Śro sty 31, 2007 19:53
Lokalizacja: szczecin

Post » Sob cze 02, 2007 10:11

Zakup jedzenia i żwirku to bardzo miła deklaracja. Może to ułatwi podjęcie decyzji jakiemuś tymczasowemu opiekunowi.

Dziewczyny, te kocięta nie mogą tam zostać!
Nie wiadomo czy tak naprawdę są regularnie karmione, a z pewnością z każdym dniem bardziej dziczeją.

Jedyne co mogę dla nich zrobić to przenieść je na swoją działkę do swojej altany. Mogłabym je odwiedzac rano i wieczorem, czasami wpaść na dłużej. Byłaby pewność, że są regularnie żywione i choć minimalnie oswajane.

Co Wy na to?

Ale to byłoby rozwiązanie na kilka dni, gdyż zwyczajnie czasowo nie damy rady ich oswajać i zajmować się nimi. Nie jesteśmy w stanie udźwignąć opieki nad kolejnymi kociętami, w międzyczasie sterylizować kocice, łapać je itp.

Musimy im znaleźć domy tymczasowe!
My możemy je wziąć na KILKA DNI i wstępnie je oswoić.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob cze 02, 2007 13:06

No skoro tak to ja i postaram się pomóc. Zresztą to mój obowiązek :) Czekałam tylko na światełko w tunelu...
Kotalizator! Już wcześniej obiecałam, że zapłacę za odrobaczenie malców.
kgyiioopnm czy Ty mogłabyś zostać "tymczasem" dla maluchów po wstępnym oswojeniu ich przez kotalizator? O malcach żadnych wieści, ale co do dokarmiania to ufam tej sąsiadce (zresztą nie mam wyjścia)
czekam na wieści
pozdrawiam
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Sob cze 02, 2007 21:56

Byliśmy tam dzisiaj.
Wyszliśmy z domu ok.15 i teraz wróciliśmy, więc trochę nam zeszło.
Sąsiadka, która zajmowała się kociętami rozpoznała mojego TŻ i wpusciła nas do środka.
Żaden maluch się oczywiście nie pokazał, nie reagowali też na zawołania.
W altanie w której przebywali jest mnóstwo zakamarków, mnóstwo narzędzi i tysiące innych przeróżnych rzeczy - w zasadzie zero szans na dorwanie ich.
Od razu stwierdziliśmy, że bez klatki - pułapki nie uda się ta akcja.
Nastawiliśmy klatkę, wyszliśmy i pierwszy kociak był nasz już po kilku minutach. Przełożyliśmy go do transporterka i ponownie nastawiliśmy klatkę.
Na drugiego czekaliśmy jakieś 15 minut.
Niestety z trzecim nie poszło tak łatwo. Nastawiliśmy pułapkę, wyszliśmy na zewnątrz i po cichutku, delikatnie obserwowalismy go przez okno.Skubany, wszędzie chodził, obwąchiwał klatkę, ale do niej nie chciał wejść.
Na kombinowaniu jak go złapać upłynęły nam jakieś 4 godziny.
Nie udało się.
Stwierdziliśmy, że szkoda tych kociaków, które mamy już złapane, że trzeba je nakarmić itp.
Zostawiliśmy więc nastawioną klatkę - pułapkę z aromatycznym jedzeniem w środku i umówiliśmy się z sąsiadką, że my jedziemy, a ona ma tu przyjść za 1,5 godziny (chcieliśmy zeby maluch w ciszy sie uspokoil ) i sprawdzić czy się złapał, a my do niej zadzwonimy (okazało się, że posiadają telefon komórkowy) i ewentualnie od razu przyjedziemy po niego.
Przed chwilą dzwoniliśmy do niej, ale się nie złapał, a klatka zatrzasnęła się, więc albo ona dotykała klatki (chociaż wielokrotnie powtarzałam jej żeby tego nie robiła) albo maluch coś wykombinował.
Tak czy siak jutro jedziemy dorwać trzeciego.

Dwa kocięta są w tej chwili na naszej działce. Klatka wystawowa, w której przebywa ich matka została przedzielona na pół.
To było wzruszające powitanie.
Cieszyły się maleństwa, cieszyła się Karolina.
Boję się jednak dopuścić je bezbośrednio do matki, ze względu na to, że 4 dni temu ona miała sterylkę i obawiam się czy nie zmajstrują jej czegoś przy ranie.
Z drugiej strony czy to humanitarne trzymac kocice i jej kocieta w jednej klatce, przedzielone kratką?
Wydaje mi się, że nawet oddzielone kratą czują się bezpiecznie mając ją przy sobie.
Jestem tak zmęczona, że cięzko mi się myśli.

Najbardziej mnie zmeczyła ta sasiadka, wysłuchałam calej historii jej zycia, róznych informacji o roznych sasiadach na dzialkach, o prezesie, o jej dzieciach, o tym jak zginęła żona Krzysztofa Krawczyka itp itd...
Przez te wszystkie godziny była prawie cały czas z nami i oczekiwanie "umilala" mi rozmowa, a w zasadzie swoim monologiem.
Najpierw nastawiała mnie przeciwko sąsiadowi (na prawo ), że on jest bardzo przeciwny kotom. Rzeczywiście słyszałam jak ona mu mówi, że my przyszliśmy po koty, a on zaczął się bulwersować, coś wykrzykiwać.
Poszliśmy więc z TŻ do niego, porozmawialiśmy, wytłumaczyliśmy co robimy i dlaczego i okazało się, że owszem przeszkadza mu, że koty sr..., ale wkurza go, że ludzie wypuszczają koty na działkach, że rozmnażają, że jeśli dokarmiają to nie sterylizują.
Poinformował nas, że ta sąsiadka, która dokarmiała kocięta ma 2 kocice i one ciągle się rozmnażają i ona je topi...
Zupełnie zbiło nas to z tropu.
Z facetem rozstaliśmy się w zgodzie, on popiera sterylizacje i jest bardzo za tym żeby posterylizować kocice na działkach.
Wróciliśmy, zaczęłam kobietę podpytywać, mówić o samej sterylizacji, podchodzić ją i wyszło szydło z worka - ma 2 najprawdopodobniej kotne kocice.
Niby zgodziła się żebyśmy zabrali je na zabieg, ale tak do końca to jej nie ufam.
Nie chcialabym żeby zabrzmiało to obraźliwie, ale to prosta kobieta, niby potakuje głową, niby słucha, ale cięzko się z nią dogadać.
Przez kilka godzin tłumaczyliśmy jej czym się zajmujemy, a ona pod koniec nas pyta czy dużo nam płacą 8O

Przyszedł jakiś facet, o psie trzymanym na działkach nam opowiadał, że pies ma krótki łańcuch, że jego odchody nie są sprzątane.
Dałam mu nr telefonu do TOZ-u.

TŻ rozmawiał z panią Ireną, która dokarmia koty, ale prawdopodobnie ich nie sterylizuje. Dostał nr telefonu do niej, będzie z nią jeszcze rozmawiał.
Sytuacja nie jest tam zbyt wesoła, prawdopodobnie sa przynajmniej dwa inne mioty i mnóstwo kocic do sterylizacji.


Przyszła jakaś babka (właścicielka wysterylizowanej kotki), czereśniami nas częstowała. :D

Generalnie duzo się działo. :)

Reasumując, 2 kocięta są już bezpieczne, nakarmione. Jedno z nich już dotknęłam.
Cieszę się, że je zabraliśmy. Miały co prawda suchą karmę, ale miały też krowie mleko :? i prawie żadnego kontaktu z człowiekiem.

Na trzeciego "zapolujemy" jutro.

Proszę Was, nie zostawiajcie nas z nimi...
Pomóżcie szukać domów tymczasowych lub docelowych, bo my po prostu nie damy rady.
Sparaliżuje to nasze inne działania, a kolejne kocice, których sterylka jest pilna, okocą się.

P.S. Drugi kociak jest znacznie mniejszy od tego białego, jest szary z białymi łapkami i krawatem. Naprawdę śliczny.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Sob cze 02, 2007 22:39

Jeszcze jedno. Wcześniej była mowa, że koleżanka tej sąsiadki jest chętna na białego kociaka, ale zwazywszy na okolicznosci - czyli na prawdopodobne mordowanie kociąt i posiadanie kotnych kocic - stwierdziłam, że ta sąsiadka nie jest godna zaufania i z pewnością nie może być pośredniiem w adopcji zwierzęcia i z pewnością nie oddam jej kociaka.
Dyplomatycznie powiedziałam jej, że najpierw muszę kocieta oswoić, a jeśli ta pani nadal będzie chętna to będzie mogła do nas zadzwonić w tej sprawie.
Ta sąsiadka myślała, że od razu jak złapiemy białą kicię to ona ją dostanie, ale się przeliczyła.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Nie cze 03, 2007 10:01

Witaj kotalizator :)
No to się uśmiałam jak poczytałam o tym, jak Ciebie dopadła sąsiadka. Kobieta jak dorwie wolnego słuchacza to jest masakra...
Ale dość żartów. W dalszej części postu już tak różowo nie było.
Cóż... ja jej nie znam zbyt dobrze z racji tego, że bywam tam rzadko. Składam Wam honor, że ją wyczuliście z topieniem kociaków. Bóg mi świadkiem nie miałam pojęcia! Nawet nie podejrzewałam, że ona ma własne koty!! Teraz się zastanawiam, czy ta karma, którą kupiłam ja i mój TŻ rzeczywiście trafiała do Karoliny :evil:
Zgadza się pani K....ska jest prostą kobietą, która ma wiele problemów. Dlaczego jednak nie powiedziała, że potrzebuje pomocy przy sterylce własnych kotek? Przecież ja ją uświadamiałam w tym względzie, opowiadałam jej nawet, że jeśli kotka w ciąży to można zrobić zabieg. I tłumaczyłam, że lepiej usunąć kociaki jak są jeszcze płodami, niż potem mordować narodzone. A ona na to, że karmicielka "zmranować" na pewno nie będzie chciała :cry: I okazuje się, że sama właśnie "marnuje" :?: Tylko w okrutniejszy sposób! Brak słów.
Co do karmicielki p. Ireny... Jak wiecie ja jej nie poznałam i baaaardzo chciałabym się dowiedzieć co z nią ustaliliście.
Na sąsiada obok też do mnie nagadywała, że on kotów nienawidzi. No całe szczęście ona taka miłośniczka! Kotalizator jak Wy odryliście, że ona morduje kocięta? Oj... Obawiam się, że moja następna rozmowa z tą panią nie będzie przebiegała w przyjaznej atmosferze :evil:
Hmmmmmm
Za długo by pisać. Skontaktuję się dziś z Wami telefonicznie i ustalimy jakiś dalszy plan działania.
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Nie cze 03, 2007 10:27 Szczecin pomaga kociakom :)

SZCZECINIE!
Trzeba pomóc 3 kociakom. Wystarczy ciepły kąt i trochę serca. Wystarczy posłuchać cichej prośby: pomóż mi...
3 kociaki słodziaki potrzebują domków tymczasowych, które pozwolą im uwierzyć w ludzi i przestać się ich bać.
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Nie cze 03, 2007 17:26

Niestety nie mogę ich wziąść do domku mój TZ się nie zgadza. Tak jak pisałam wcześniej mogę pomóc trochę finansowo i jestem do waszej dyspozycji. Popytam wsród znajomych,ale większość mi znanych osób nie przepada za kotkami. :evil: napiszcie jak wygląda tymczs dla kotów,popytam i może uda sie cos wymyślec, choć cienko to widze.
kaska

kgyiioopnm

 
Posty: 50
Od: Śro sty 31, 2007 19:53
Lokalizacja: szczecin

Post » Nie cze 03, 2007 18:05

kgyiioopnm tymczas polega na tym, że bierzesz kociaki (tyle ile możesz) i kochasz jak własne :) Poświęcasz im uwagę i dajesz wiarę w człowieka. A one odwdzięczają się mooooorzem miłości. Tylko czasami to może trochę trwać. Ta "moja" trójka nie ma zaufania do ludzi. Uważam jednak, że skoro Twój TŻ nie chce się zgodzić na stadko, to może zgodzi się na jedną kruszynkę? Taką tyci, tyci kocinkę. Wiem od TŻ kotalizator, że kociaki są zdrowe. Oprócz ich "dzikości" nie ma z nimi żadnego kłopotu. Zdrowe śliczne kotki... Czego chcieć więcej?Kiedy już masz takiego dzieciaka na tymczasie od razu zaczynasz szukać domku docelowego. I wtedy ważny jest rachunek prawdopodobieństwa... Im wiecej osób zobaczy kocurka tym większa szansa, że ktoś pokocha... Ale ja nie jestem od wymądrzania się. Porozmawiaj z TŻ jeszcze raz... Ty ustąp z liczby kociąt, on niech ustąpi... Acha :) wszelkie chwyty dozwolone w tej nierównej walce :D
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Nie cze 03, 2007 22:13

Trzeci kociak złapany.
TŻ pojechał, nastawił pułapkę i czekał.
Bez skutku.
Po jakimś czasie poddał się i umówił się z sąsiadką, że ona co jakiś czas będzie zaglądała przez okno czy maluch złapał się.
Dodzwonił się do sąsiadki i ta w końcu przekazała dobre wiadomości.
Maluch jest już na naszej działce.
W pierwszej chwili przestraszyłam się, że Karolina go nie zaakceptuje, ale jej wahanie trwało dosłownie ułamek sekundy, po prostu nie poznało go po głosie. Obwąchała go i juz wszystko było ok.
Mamy więc cała rodzinkę w komplecie.
Biała z czarnymi znaczeniami jest kotka.
Szare z białymi skarpetkami i krawatami to kocur i kotka.
Dzisiaj oswajałam je przez kilka godzin.
Ciągle się boją i syczą, gdy wyciąga się do nich rękę.
Jednak nie atakują, a po wzięciu na ręce przestają syczeć.
Myślę, że kilka dni i je złamiemy :wink:

Karolina okazała duże zaufanie w stosunku do nas, zupełnie jej nie przeszkadza, że wkładamy ręce do klatki, bierzemy jej dzieci na ręce.
Momentami wypuszczam ją z klatki, aby miała możliwość chodzenia po całej altanie.

Martwi mnie jedynie to, że dzisiaj znowu prawie zupełnie nie spędziliśmy czasu z czarnymi diabełkami mieszkającymi w naszej łazience :?
Brak czasu na cokolwiek...
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

Post » Pon cze 04, 2007 9:08

ajmk zeby to odemnie zalezało wziała bym je wszystkie.Nie chce się zgodzic na żadnego kociaka,wkurza mnie to bardzo,bo dla mnie nie ma rożnicy czy wykarmie jednego kotka czy dwa,tym bardziej że prubuje znalezc Sonie z Dąbia i jak ona zechce zamieszka z nami na swoje stare latka,za jego zgodą czy tez nie.Wiem ze wszystkie kotki czy tez pieski zasługują na ciepły domek.Nie miejcie mi tego za złe ale nie mam sił sie z nim juz kłucić.TZ niewyobraża sobie mieszkać z kilkoma kotkami pod jednym dachem,ale to nie jego wina tak został wychowany :? niestety.Jak wy żeście przekonały swojich TŻ zeby z wami mieszkało tyle kociaków,chyba ze maja tak wspaniałe serca jak wasze.
kaska

kgyiioopnm

 
Posty: 50
Od: Śro sty 31, 2007 19:53
Lokalizacja: szczecin

Post » Pon cze 04, 2007 20:40

Hej :)
Kotalizator - dumałam, dumałam i wydumałam :D
Kaja, Pascal i Pola - co Ty na to?
Kaja -biała, buraski Pascal i Pola.
Potrzebuję ich zdjęcia i założę im aukcję na allegro. W końcu tam więcej ludzi zagląda.
Napisz proszę jak już będzie po "chrzcinach" :D
A teraz dwa słowa do kgyiioopnm - odpiszę Tobie jutro, ok? dziś jestem nie do życia. Pozdrowionka.
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Pon cze 04, 2007 21:30

Ajmk piękne imionka.Ok pozdrawiam :ok:
kaska

kgyiioopnm

 
Posty: 50
Od: Śro sty 31, 2007 19:53
Lokalizacja: szczecin

Post » Wto cze 05, 2007 20:37

kgyiioopnm obiecałam odpowiedź dziś, więc odpisuję :)
Mój TŻ jest dobrym człowiekiem. Zwierzaki lubią jego, on lubi zwierzaki... Jednak na ilość zwierząt w moim domu i na to, jak wiele mają pozwolone reaguje... niezrozumieniem. Czasami mówi, że w naszym własnym domu kot nie będzie spał w łóżku i takie inne fanaberia wypowiada. Póki co MUSI wszystko tolerować, gdyż jesteśmy krótko po ślubie i własnego domu nie posiadamy. Mieszkamy w moim rodzinnym domu, gdzie psio - kocie bractwo jest traktowane jak święte krowy :D
Ale wiem jedno! Nawet jak będziemy kiedyś mieli własny dom to będzie w nim pełno zwierząt! TŻ niech mówi co chce! W domu bez zwierząt ja nigdy nie byłabym szczęśliwa. I on musi to przyjąć! Póki co jest tak, że gdy próbuje przegonić kota z łóżka otzrymuje krótki wykład nt. kto w tym łózku był pierwszy :D
Tak więc doradzam nieugiętą postawę i walkę o własne marzenia. Mój TŻ na widok mojej nieszczęśliwej miny zazwyczaj kapituluje... Pisałam Ci już! W tej nierównej walce wszystkie chwyty dozwolone! :wink:
ObrazekObrazek

villemo5

 
Posty: 27585
Od: Sob maja 05, 2007 17:14
Lokalizacja: Brodnica

Post » Wto cze 05, 2007 22:27

[url=http://img526.imageshack.us/my.php?image=koci281taor380nymumas[URL=http://img211.imageshack.us/my.php?image=10uo7.jpg]Obrazek[/url]ObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazekObrazek

Zdjęcia Karoliny i kociąt.
Imiona są ok :) Przyszły opiekun i tak raczej wymyśli swoje imię.
Kocięta mają się bardzo dobrze, apetyty im dopisują. Karolina, gdy ją zabieraliśmy z działek była bardzo koścista i wychudzona, teraz ładnie nabrała ciałka.
Kocięta nadal syczą, gdy wyciąga się do nich ręce, ale po wzięciu przestają. Nie jesteśmy w stanie poświęcić im tyle uwagi ile trzeba.
Najprawdopodobniej jutro uda mi się odwiedzić je na dłużej.
Jutro w TOZ-ie przy okazji sterylek TŻ będzie organizował jakiś preparat na odrobaczanie i coś na pchły. Zapyta też jak policzyliby go za szczepienia.
Kocięta sprawiają wrażenie zdrowych, Karolina lekko pociąga nosem.
ObrazekObrazek

kotalizator

 
Posty: 1761
Od: Wto lut 27, 2007 14:33
Lokalizacja: Szczecin

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: RobertWeilk i 45 gości