Czytam ten temat i jakoś kojarzy mi się z chorobą mojego kocurka. Przeszłam kilku weterynarzy i miał robione badania, z których nic konkretnego nie wynikało. Katar był leczony standardowo. Cały czas podnoszona była jego odporonść scanamune i interferonem. Kocurek czuł się coraz gorzej. Po raz ostatni podjęłam próbę zmiany wet., bo od początku diagnoza kociego kataru mi nie pasowała /kot niewychodzący i trzy inne koty w domu które się nie zaraziły. Ostatni wet., którego będę chwalić po wieki od razu stwierdził, że to nie koci katar. Okazało się, że leczenie, które mu zaaplikowano tylko mu szkodziło, pozatym podawane były leki, które się wzajemnie wykluczały, nie mówiąc o tym, że środek który miał podany podskórnie powinien dostać domięśniowo i wszyscy się dziwili, że mu skóra nie odpadła. Ja wiem, że jest to przerażające ale leczony był u wet. polecanego między innymi na forum. Okazało się, że kocurek ma alergie, która objawiała się katarem. Poprzez niewłaściwe leczenie doszło do powikłań - płuca no i astma. Nie dało się go z tego już wyciągnąć. Na drugiego steryda już nie zareagował. Pisze o tym, żeby nie było za późno, bo może leczenie nie idzie w dobrym kierunku i dlatego to tak długo trwa. Kolejne stwierdzone przy badaniach bakterie mogą bvć wynikiem powikłań. Mam nadzieję, że w tym przypadku wszystko dobrze się skończy.
