Noc upłynęła w miarę spokojnie. Mały trochę się dobijał i próbowal się wydostać z pokoju. Zaglądałam do niego na mizianki i opowiadałam o Kaszmirze. Świetny z niego słuchacz
Poza tym kolacja z wołowiny zjedzona (a właściwie pochłonieta, Mały chciał jeszcze, ale pożerał tak łapczywie, ze bałam się, że zwymiotuje). W nocy tylko raz syknął i pacnął mnie łapą, ale bez pazurów
Rano na śniadanie zjadł trochę chrupek, a później, jak przygotowywałam się do pracy zaczął strasznie miauczeć, więc zachęciłam go do wyjścia i zwiedzania mieszkania. Przerażony, z podwoziem przy ziemi zrobił kilka rundek miaucząc żałośnie. Asystowała mu zaciekawiona Lolka, od czasu do czasu posykując dla porządku
Lola jest już "zaocznie" zaznajomiona z Młodym, bo po każdej turze mizianek szłam do niej, pozwalałam obwąchać dłonie i głaskałam ją. Między kotami jak na razie nie widać specjalnej agresji, raczej ostrożne zaciekawienie. Zobaczymy, co będzie dalej.