Jestem

Dosyć długo mi zeszło- siedzieliśmy z Weteranem pod kroplówką, potem usiłowaliśmy coś przełknąć

, cała podłoga w gabinecie uwalana, ale trochę do pyszczka wpadło. Weteran niby taki słabiutki, ale, jak każdy szanujący się kocur na stanowisku, nie cierpi, jak mu się koło pyszczka robi

. Potem przyjechała wetka, zbadała pacjenta i stwierdziła, że temperatura prawie w normie, 38,4, i w płucach mniej rzęzi. Dostał zastrzyki i jakieś relanium, po którym strasznie się zataczał, łapki się rozjeżdzały, ale po południu już lżej oddychał, wydzielina z noska trochę spłynęła. Jednak nadal jest bardzo słaby i nie chce jeść. Jest trudnym pacjentem, bardzo nie lubi wszelkich zabiegów.
