Przepraszam, że nie pisałam... Po wczorajszym maratonie (wet, a potem praca), nie bardzo miałam silę klepać w klawiaturę.
Mam wyniki Luciano.
Morfologia krwi obwodowej:
leukocyty 28,2 G/l - max 19,5
erytrocyty 10,27 T/l - max 10
hemoglobina 9,6 mmol/l - max 10,6
hematokryt 0485 l/l - max 0,470
MCV 47 f/l - min 39 max 55
MCH 0,94 fmol - min 0,81, max 1,05
MCHC 19,9 mmol/l - min 18,6 max 23,6
RDW 19,2 % - min 14,0 max 22,0
limfocyty 5,2 % - min 15,0
monocyty 3,2 % - max 8,0
granulocyty 91,6% - max 80,0
limfocyty 1,4 G/l - min 1,2
monocyty 0,9 G/l - max 0,8
granulocyty 25,9 G/l - max 6,8
mocznik 18.9 mmol/l - max 11,62
amoniak 1,0 - max <50
glukoza 6,2 mmol/l - min 4,2 max 15,0
fasfataza alkaliczna 27 U/l - max <200
AIAT 172 U/l - max <107
Badań neurologicznych nie miał zrobionych...
AR ma jedną wadę poza wszystkimi zaletami - czasem jest tam taki młym, że ie spsób właściwie się dowiedzieć, co się z futrem dzieje

Taki własnie dzień trafił mi się wczoraj - wet dyżurny starał się jednocześnie zająć kilkoma pacjentami, nie miał chwili, by wytłumaczyć mi, co oznaczają te wyniki i jak będzie dalej prowadzone leczenie

Luciano dostał kroplówkę, antybiotyk, steryd, witaminę B1, a ja receptę na relanium i zalecenie by podawać mu dwa razy dziennie to lekarstwo.
Dziś z kolei w nocy kot zwymiotował czymś co wyglądało jak fusy od kawy. Krew

Prawdopodobnie (bo diagnozę stawiał zaprzyjaźniony z rodziną wet przez telefon) ma krwawiący wrzód żołądka.
Jutro endoskopia.
Dziś prócz kroplówki dostał przeciwkrwotoczne, witaminy, antybiotyki i najważniejsze - przeciwbólowe.
Teraz leży w koszyczku. Trochę się myje, choc niesporo mu idzie z pogryzionym językiem.
Zastanawiam się.
Czy pęknięcie wrzodu mogło spowodować taki atak?
Czym leczyć wrzód. jak w ogóle dbać o tak chorego kota?
I... co najgorsze - jak bardzo on cierpi?

Bo moja mama, która doświadczyła chroby wrzodowej, twierdzi, że to jeden z najgorszych bóli.
A ja sama widzę, że
"mój" Luciano przepadł. Zniknął. Zamiast niego w koszyku siedzi obcy, nastroszony, warczący kot o przerażonych oczach.
Najpierw w nocy po ataku widziałam jak rozgląda się po mieszkaniu jakby był w nim pierwszy raz. Potem, wczoraj chodził po mieszkaniu na ugiętych łapach, warcząc na wszystkie pozostałe koty. Dziś zajmuje tylko swoje miesce w koszyku, wyglądając zza jego krawędzi. Na moment, podczas kroplówki odprężył się, zasypiał... ale tak cały czas jest spłoszony.
Dlaczego?
Czy to ból sprawia, że jest tak "obcy"?
Czy też atak tak odmienił kota...