no myslalam, o tym co napisalyscie, ale to nie jest takie proste
wiem moze jestem egositka, ale Duna to moj pierwszy kot, dlugo wyczekiwany.. prawie pol roku czekalam na miot, caly czas chcialam kocurka, gdy tylko sie urodzily dzwonilam do hodowcy zeby go zarezerwowac. wczesniej byly ustalenia ze jeden kocurek mial jechac do hodowli do Danii drugi najprawdopodobiej do USA... urodzily sie dwa. baardzo przekonywalam hodowce zyby jednak mi go zostawic, dzwonilam non stop i jak tylko kociaki skonczyly 6 tygodni pojechalam po zobaczyc mojego kocurka..
zobaczylam 6 przeslodkich szczurkow wszystkie donosnie popiskiwaly jak bralam na rece, tylko nie ona, nie Duna. wzielam ja na ramie, a ten maly szczurek zaczal mruczec

wtulila sie w ramie i zaczela spac.. wiedzialam ze to ten.. nie mialam watpliwosci. pozniej hodowca zaczal mnie zachecac, zebym moze sprobowala na wystawach, badz zalozyla hodowle, bo moja Duna tak slicznie sie zapowiadala... wtedy bylam jeszcze laikiem. stwierdzilam ze rozwaze... jak kociaki mialy 2 miesiace hodowca zaczal mnie przekonywac do II kotki, bo miala lepszy stop, ale DUna byla moja i nawet nie chcialam o tym slyszec. wreszcie skonczyla 3 miesiace. musialam dluzej poczekac bo umowa byla ze miot zostanie wystawiony. mialam od dawna cala wyprawke, czas dluzyl sie niemilosiernie a ja co tydzien jezdzilam ja odwiedzic. w koncu ten upragniony dzien. bylo dobrze, ale nastepnego dnia Duna nie chciala jesc i mimo ze wzielam 2 tygodnie urlopu i spedzalam z nia cale dnie widac ze bardzo przezywala rozlake z rodzenstwem i mama. gotowalam jej rosolki z kura, wolowinke, ale ona nic nie chciala jesc - wziela moze pare kesow. po tygodniu hodowca stwierdzil ze ja wezmie z powrotem - nie zgodzilismy sie. wyladowalismy u weta na kroplowce, pote drugiej i w koncu odzyla

chodz byla moim upragnionym, dlugo wyczekiwanym kotem wolala mojego TZta - coz bylo mi smutno, ale i tak kochalam ja bardzo. pozniej sytuacja sie zmienila i stala sie kotka nasza z przewaga do mnie
pozniej szkoda nam bylo ze chowa sie sama i wzielismy slodkiego zawadiake Shibe. dlugo byla obrazona, ale w koncu lezay w obieciach wylizujac sobie futerko
teraz jak jezdzimy raz w tygoniu do tesciow, mimo ze jest u nich od ponad dwoch miesiecy nie odstepuje mnie na krok. chodzi, lasi sie, wskakuje na kolana, rozmawia.. ja wiem,ze pewnie za jakis czas to sie zmieni, ale to moj ukochany kot... ma swoje humory, fobie, zachcianki, ale ja czuje sie z nia tak bardzo zwiazana, ze nie wyobrazam sobie ze inny kot zajalby jej miejsce
i co ja mam zrobic, jak mam ja oddac, nie probujac wszystkiego..
moze to glupie, nierozwazne, ale ja inaczej nie moge..
one sie kochaly, zyly w zgodzie przez 3 lata i nagle ...
to nie jest tak latwo zadecydowac, zrezygnowac z Duny i wziac drugiego kota.. naprawde nie jest
