

A ja widzę bure i głupieję. Tracę rozum, zdrowy rozsądek. Dopiero co zwolniła mi się łazienka i zdążyłam ją sprzątnąć na błysk, co by nam służyć zaczęła.
No ale było bure. Bure duże i przy kości - kocia mama Tiffanie i małe, ciągle koło niej, z chorymi oczkami - Freya.
I tylko telefon do TŻta, że muszę ich zabrać. W międzyczasie zauważyłam, że Freya ssie jeszcze mamę. I aromatyczna podróż do domu, szybka kąpiel Tiffy, przygotowanie legowiska, misek z jedzeniem.
I chwila odpoczynku na to, by opowiedzieć Wam o nich. To matka i jej rodzone dziecko, był też drugi kociak, ale został wyadoptowany wcześniej. W schronisku koty były tylko 2 dni, w osobnej klatce. Tiffy i Freya są odrobaczone, Tiffy także zaszczepiona. Freya ma leczone oczka.
Z tego wszystkiego, z natłoku wrażeń nie zapytałam o wiek koteczek, ale jutro wszystko nadrobimy.


