puss pisze:bo Lady wyszła i nie wróciła...
To prawda. Była sytuacja, że zaginął nam Aleks, ten który potem tragicznie zginął na jezdni, ale po rozklejeniu ogłoszeń ze zdjęciem znalazł się natychmiast. Lejdusia nie wróciła. Nikt jej nie znalazł, ani zabitej przez samochód (a gdyby tak stało się w naszej okolicy jest bardzo prawdopodobne, że dostałabym cynka, tak jak sąsiedzi od razu powiadomili o Aleksie), ani nigdzie indziej. Podejrzewam, że odeszła z własnej woli. Przychodziła do nas córka sąsiadów, 12-letnia dziewczynka, która bardzo "kochała" Lejdusię. Zdaje się, że za bardzo...
Doszłam do wniosku, że faktycznie
kot się do nas nie nadaje. Chciałam udowodnić, że jest inaczej, ale chyba mam za małe dzieci. Innych zagrożeń, prócz tego wychodzenia (zapewne były tu gorące dyskusje na te tematy, czy ktoś może podrzucić linka?) naprawdę nie widzę. Staram się pilnować dzieci, żeby nie "męczyły" kota, ale wiadomo, że nikt nie da rady pilnować bez przerwy. Zdarzało się, że pociągnęły, przydusiły, przytuliły za mocno. Jeśli ktoś z dorosłych traktował kota w sposób, który mi się nie podobał, reagowałam nader ostro...
Z psami każdy z naszych kotów, nawet Musia, dogadywała się wspaniale. Cóż, wypada mi poczekać aż dzieci podrosną. Ten problem mi odpadnie, ale pozostanie problem wychodzenia. Nieraz tkwiłam w oknie na strychu i wypatrywałam swoich kotów. Albo chodziłam po uliczce, szukając i wołając. Nie wiem nadal jak to jest. I dopóki się nie dowiem, nie wezmę następnego kota. Chyba, że "przyjdzie sam" i zostanie z własnej woli.
Przy okazji - co dalej z Musią? Widzę, że nadal szuka domu? I jak zdrowie? Powtarzam po raz setny, że gdyby przyszło mi do głowy, że to coś poważnego nie odwlekałabym wizyty weterynarza (tutaj może przyjechać do domu, bez problemu).