Nie wiedziałam...
Miałam nadzieję... Choć powinnam była wiedzieć...
"Dżin gan bosal" "Idź ku światłu" tę buddyjska modlitwę szeptała moja mama nad każdym z naszych odchodzących futer. I ja ją szeptałam, gdy musiałam pożegnać moje futerka...
I teraz mówię to dla Kaszmira.
Idź ku światłu. Ku łące zalanej słonecznym blaskiem. Któregoś dnia usiądziesz na niej razem z Bechet...
"Miłość zwierzęcia jest stała. Kiedy daje ono siebie, to na zawsze, aż do śmierci, a nawet poza nią, gdyż mają swój udział w wiecznych powrotach, gdyż niektóre wróciły, by nas o tym zapewnić." (Jean Prieur)
- Asiu? - spojrzał na mnie poważnie. - Mmm? - Już czas. - Wiem - wyszeptałam. - Nie płacz - odpowiedział cicho. - Nie płaczę. Uśmiechnął się lekko. - Mówiłem ci przecież, że będę blisko. Zawołaj tylko, a przyjdę. I choć dla innych będzie to zwykły powiew wiatru, ty poczujesz muśnięcie miękkiego futra na policzku. Tańczący cień o zmierzchu ułoży się w znajomy kształt, a deszcz stukający o parapet zamieni się w miękki odgłos moich kroków. Teraz muszę odejść nie oglądając się za siebie. Ale będę blisko. Zawołaj tylko, a przyjdę.
Kaszmir zasnął o 19.30 na balkonie, na moich kolanach, z głową wtulona w moją dłoń. Nie cierpiał. Wszystko trwało może 5 minut. Po podaniu zastrzyków przez wenflon westchnął tylko leciutko trzy razy i odszedł.