Juz raz widzialam tego malucha na klatce. Mial wtedy moze z poltora miesiaca. Z kumplam wynieslismy go na dwor w reczniku. Na klatce nie jest bezpieczny - jest tu duzy pies i milosnicy wystawiania kwiatkow, ktorym kociak by przeszkoadzal. To bylo jakos na jesieni. Teraz wiec kociak ma cos ponad pol roku.
Dzisiaj zobaczylam mokra plamke na klatce. Zaczelam sie rozgladac i nasluchiwac. Maluch plakal na strychu. Siedzial i patrzyl przez zakratowane okno na podworko. Chcielismy z TZtem go zlapac w recznik i puscic na podworko. Jak tylko zrobilam krok do przodu maly uciekl i schowal sie gdzies w zakamarkach strychu. Najgorsze jest to, ze widzialam jak rusza mu sie koncowka przedniej lapki - nie znam sie ale na pewno bylo z nia cos nie tak, nie wiem czy zwichnieta czy zlamana.
Na strychu nie ma swiatla. Zanioslam mu wode i jedzenie w dwoch miejscach i nie wiem co dalej. Myslalam o tym zeby wybrac sie tam z latarka i go zlokalizowac ale TZ mowi, ze tylko go wystrasze i ze powinnam raczej siedziec tam i obserwowac. Nie jestem przekonana do tego siedzenia tam - nie wiem gdzie jest a swoja obecnoscia moge sprawic, ze ze strachu nie wyjdzie zjesc.
Maly nie jadl i nie pil od wczoraj
