Mam trzy nowe kocice...
Ale po kolei:
Jedna z nich, calutka czarna z bursztynowymi oczami, była brana za kocurka, którego ktos podrzucił do gromadki moich bezdomniaków.
Mieszkała od 2-ch miesiecy w ich piwnicy,. jadła z nimi z postawionych przeze mnie misek i podejrzanie szybko podbiegała na 3metry gdy na nią kiciałam. Czułam, ze to domowy kot. I nie pomyliłam się. Pewnein pan, równeiż dokarmiający koty, powiedział, ze ta kicia uciekła komuś z domu. Przychodził po nią jej właściciel ale ona... nie dawała mu się złapać, uciekała...
Tydzień temu okazało się, ze mój "kocurek" ma dziwnie zaokrąglony brzuch...
Przedwczoraj złapał się do klatki a dziś wetka wycięła przydatki wraz z 5-ciotygodniowym przychówkiem...
Koteczka jest miziasta, ufna, podbija moją rękę łebkiem, mruczy, nie chce siedziec w klatce, chce na ręce...
Calutka czarna, piękna...
Druga kicia to...nie uwierzycie... czarna kotka z połamaną szczęką...
Dokładnie taka jak tamta, z budowy w Łęcznej.
Tak samo przesunięta żuchwa i tak samo jeden dolny kieł kłujący w podniebienie...
Znalazła ją karmicielka na jednymz podwórek... zadzwoniła, zabrałam kotkę i zawiozłam na sterylkę i usunięcie owego kłującego kła.
U weta okazalo się, ze kicia ma na zuchwie załozony drut!
Tak więc szczęka była składana. Bardzo nieporadnie i po paryzancku...
Drut został pod żuchwą skecony w spiralke. Pod spiralką zrobił się doł z ropą... Wet zdjał drucik, oczyscił ranę i kazął podawac antybiotyk.
Koteczka jest bardzo , ale to bardzo mrucząca, i miziasta. Je jak smok.
czekamy na wygojenie szczęki a potem wycianmy i usuwamy kła.
Koteczka będzie do adocji. Karmicielka wywiedziała się, ze kotka należała dfo starszego, samotnego pana, który jest w cięzkim stanie w szpitalu. Prawdopodobnie już z niego nie wróci. Gdy pogotowie zabierało go to wypuścił kicię na dwór żeby radziła sobie sama
Trzecia kicia została dziś po południu zdjęta z drzewa na moim osiedlu. Spędziła tam 2 dni. Siedziała na wysokości 4-5 mertów i nijak nie mozna było podejśc do niej po pniu i gałęziach.
Straż Pożarna zbywała kolejnych alarmujących informacją, iż mają tylko jedną sprawną drabinę na cały Lublin ( btw, ktoś chyba pownien poniesc konsekwencje takiego zaniedbania...)
Gdy zadzwoniłam - mieli chyba już dośc bo najpierw marudzili, ze nie mogą przyjechać a potem, gdy sobie pofolgowałam i wydarłam się na dyżurnego, przyjechali , na sygnale, za 7 minut i zdjęli kocię.
Kocię okazało się 7-8miesięczną koteczką, biało-burą o maleńkich skośnych oczkach i pięknym pręgowaniu futerka. Na szyi miała obróżkę przeciwpchelną.
Pojechała od razu do jednego z domów tymczasowych:)
Jesli w ciągu tygodnia nie będzie jej nikt szukał- pójdzie pod nóż i do adopcji....