Strasznie wszyscy kochani jesteście - dzieki za pamięć i obecność. A więc- Lusia LEPIEJ!!!!!

. Oskrzela i płuca czyste, kicha 2 razy dziennie, ale z noska nic nie leci. Wciąż znęcam sie nad nią dopyszcznym antybiotykiem i flegamina

, ale jako zdośćuczynienie dostaje kawałeczek szynki, która uwielbia. A przede wszystkim - ożyła

!!!!. Jakoś sie dowiedziała

, że w najblizszych dniach nie będzie wizyt u weta i wpadła w świetny humor. Bawi się wszystkim , co w łapki wpadnie, mruczy, zwiedza mieszkanie, choc oczywiście - jako dama ciężarna - większość czasu spędza na drzemce. Bunga toleruje na dystans do 20 cm, potem zmienia sie w pędzącą zmiję, choć dziś zblizyła się do niego dobrowolnie

, powąchała jego nosek

- i nasyczała

na deser. Kocur znosi to ze stoicki spokojem - jak to krówek:cowsleep:.
jak wszystko dobrze pójdzie, to w przyszłym tygodniu sterylka aborcyjna

. Mam nadzieję, ze dożyję, bo termin operacji mam na 18 czerwca i lekarz zapewnił mnie, że do tego czasu tarczyca nie powinna mnie udusić. pewnie wie, co mówi, choć wolałabym bym sie leczyć u naszej wetki niz u niego - ona znacznie bardziej lubi swoich pacjentów
Jak dojde do siebie po trzech dniach spędzonych w szpitalnych poczekalniach zrobie nowe fotki zabawowej Lusi i spacyfikowanego Bunga.