Tigra została wykąpana (leciała z niej czarna woda

). I mimo początkowych protestów, zniosła całe zdarzenie bardzo dzielnie. Byłam pewna, że mnie przynajmniej pogryzie. Ale nie - nic z tych rzeczy. Spokojnie stała, nawet nie trzeba było jej trzymać
Teraz po ostatniej dawce leku, świerzbowiec sie ulotnił, skóra wygląda ładniej, strupki znikają. Uszy coraz zdrowsze, czyszczone na bieżąco, więc też i ładniejsze. Tigra nadal nie przepada za towarzystwem kotów, ale ludzie - o, to jak najbardziej. Ludzie są ok. Zresztą z tymi kotami, to właściwie nie jest tak źle. W końcu sypia w dość bliskiej odległości, przesiaduje z Rosenem na parapecie i razem oglądają wróbelki, przestała agresywnie i na oslep walić w koty pazurami. Z śmietnikowego dzikusa stała się dystyngowaną damą (fakt, nieco kapryśną, ale może takie właśnie są dystyngowane damy?)
